„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Co z oczu, to nie z rozumu

„Pokaż mi Boga! … Nie potrafisz? Zatem ‘Bóg’ to tylko puste słowo”.
Czego oko nie widzi, to rozum ciągle na swój sposób odkrywa.
Dostrzega on w świecie sprawy, które – bardziej niż na nieistnienie Boga
– uparcie wskazują na Jego istnienie.

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Wymysłem sowieckiej propagandy jest nie tylko, że to Gagarin powiedział „Boga nie ma”.
Wymysłem jest to stwierdzenie samo w sobie. Plakat Boga niet W. Mienszykowa, 1975 r.

ST-DIALOG.RU

Istnienie Boga nie jest bezpośrednio ewidentne i oczywiste. Ów brak naoczności to pierwsza przyczyna negacji Boga; wszystkie inne powody, nawet problem cierpienia, wydają się zajmować dalsze miejsca. O nie-naoczności Boga bez skrępowania mówi też Biblia: teraz Go nie widzimy (2 Kor 5, 7; 1 J 4, 12).
Nic więc dziwnego, że Jurij Gagarin nie wypatrzył Go w kosmosie. Czy to jednak wystarczy, by powiedzieć: „Boga niet”?
„(Nie)regularności” rzeczywistości
Przysłowie „Co z oczu, to z serca” (lub: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”) pasuje do wielu sytuacji, szczególnie do relacji dwojga osób – ich niewidzenie się może prowadzić do wzajemnego zapomnienia. Do sprawy Boga to przysłowie jednak nie pasuje, gdyż On, choć niewidziany, nie daje o Sobie zapomnieć, wypełniając rzeczywistość znakami Swego istnienia i działania. W sprawie Boga ludzki rozum podobny jest do mężczyzny chodzącego po pustym domu, które wypełnione jest znakami wskazującymi na istnienie ukochanej kobiety i jej rychły powrót.
Rozum nie jest bezradny, gdy brakuje naoczności. Wróćmy do dziejów badania kosmosu, a konkretnie do odkrycia najdalszej planety Układu Słonecznego, Neptuna. Jego odkrycie nie polegało na wypatrzeniu go przez teleskop. Dokonało się przez obserwację i obliczenia nieregularności w ruchu po orbicie innej planety, Urana.
Uran poruszał się inaczej, niż wynikało to z „mechaniki nieba” tłumaczonej przez prawo grawitacji Newtona. Coś zakłócało jego ruch. Badając owe nieregularności, astronomowie stwierdzili istnienie nowej planety, obliczyli jej pozycję, a wkrótce skierowali na nią lunety (r. 1846).
Analogicznie jest ze sprawą Boga.
Oczy Go nie widzą, ale rozum napotyka w świecie pewne „nieregularności” (a może właśnie „regularności”?), które odczytuje jako skutki działania Niewidzialnego, lecz Realnego. Potrafi też wskazać „miejsce” Jego istnienia; jeszcze Go nie ogląda, choć się tego spodziewa (Hbr 11, 1; 1 Kor 13, 12).
Spotkanie z argumentami
Spójrzmy krótko na trzy sprawy, które nie pozwalają rozumowi zapomnieć Tego, którego nazywamy Bogiem: Bycie, Byty i Historia.

Pierwszą „(nie)regularnością” rzeczywistości jest to, że… ona w ogóle jest! Najlepiej wyraził to G.W. Leibniz (1646–1716): „Dlaczego istnieje raczej COŚ niż nic?” (Zasady natury i łaski oparte na rozumie, 1714). Przecież mogłoby być raczej NIC niż coś; NIC to najprostsza opcja. Druga wskazująca na Boga „(nie)regularność” to cała rzeczywistość świata i człowieka; na ten temat napisano wiele: argument ontologiczny, kosmologiczny, teleologiczny, fizyko-teologiczny, moralny…
Trzecia „(nie)regularność”, wskazująca istnienie Boga, to Człowiek z Nazaretu i cała Jego wielka historia.
Czy to dowody na istnienie Boga?
Pojęcie „dowód” jest problematyczne, gdyż powszechnie kojarzy się z oczywistością, a tej w sprawie Boga nie ma.
Mądrzej będzie mówić nie o dowodach, lecz o argumentach, racjach czy drogach.
W spotkaniu z nimi rozum – o ile pozwoli mu wola – zaczyna wierzyć (2 Kor 5, 7) w istnienie Tego, który był „na początku” (Rdz 1, 1; J 1, 1).
Brak dowodów nic nie znaczy
W dyskusjach nieraz słychać wzajemne żądania: „Udowodnij mi, że Bóg jest” – „A ty udowodnij mi, że Boga nie ma”. Żadna ze stron nie jest w stanie podać dowodów, a na koniec rozmowy zwykle każda jest przekonana, że padł wprawdzie remis, ale ze wskazaniem na nią. Jednakże są to bezwartościowe słowne przepychanki. Co bowiem oznacza brak dowodów? Nic. Brak dowodów nic nie oznacza. Pozostając przy „kosmicznych” porównaniach: proszę poprosić znajomego, by udowodnił, że gdzieś w kosmosie lata – bądź nie lata – taboret z głową Lenina.
Oczywiście, że tego nie udowodni – ale to nie znaczy, że ani to coś tam jest, ani że nie jest.
I na koniec. Czego oczy nie widzą, tego sercu naprawdę nie żal? Często żal. W różnych sprawach życia, także wobec Boga. W Jego sprawie jest to nie tyle żal, ile rozumna, uzasadniona tęsknota, zgodnie z niezapomnianym Augustynowym stwierdzeniem o sercu, które jest niespokojne, dopóki…
Bóg, choć (jeszcze) z oczu, to nie z serca i z rozumu.

Warto: Poszukać w nocy
nieskażonego elektrycznym światłem
kawałka nieba.