Katecheci ze Szkoły Podstawowej nr 91

Uczą, jak kochać Pana Boga

Katecheta to nie tylko zawód, ale przede wszystkim misja. Trudno mówić do dzieci i młodzieży o Panu Bogu, jeśli samemu nie żyje się wiarą. O swoich doświadczeniach w nauczaniu religii opowiadają Jadwiga Biskupska, Anna Zagórska, Michał Siudzik i ks. Wojciech Borowski.

Tekst pochodzi z periodyku „U św. Faustyny”

Najmłodszy stażem wśród szkolnych katechetów – uczy od września 2018 roku. Pochodzi z Kątów Wrocławskich z parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła. Święcenia kapłańskie przyjął w maju 2018 roku. Prowadzi katechezę w klasach 4 i 5, przygotowuje też młodzież do bierzmowania.
Katecheza jest przede wszystkim okazją, żeby młodemu człowiekowi przekazać głębsze wartości. To szansa na ewangelizację i rozmowy o Panu Bogu.
Moim ulubionym przedmiotem w podstawówce, oprócz w-f, była właśnie religia. Mój katecheta opowiadał o Bogu bardzo plastycznym językiem i z dużym poczuciem humoru. Jako 12-latek zapytałem, co się dzieje po śmierci z tymi, którzy nie przyjęli chrztu św. Ciekawiło mnie, czy oni mają szansę na zbawienie. Ksiądz wtedy wszystko mi wyjaśnił, nie bał się trudnych pytań.
Wydaje mi się, że dla katechety bardzo ważne jest znalezienie wspólnego języka z dziećmi. Chociaż od moich uczniów jestem starszy zaledwie kilkanaście lat, to widzę, że należymy już do zupełnie innych pokoleń. Dlatego muszę wiedzieć, czym oni żyją. Współczesne dzieci posługują się językiem multimediów – ich bohaterami nie są postacie z bajek, ale np. youtuberzy. Warto się w tym orientować. Staram się na katechezie korzystać z wartościowych filmów czy programów komputerowych zalecanych przez Kościół. Uważam, że takie pomoce są właśnie po to, żeby prowadzić ciekawsze lekcje i przyciągać uwagę uczniów.
Trzeba jednak pamiętać, żeby nie „upraszczać” Pana Boga i religii, a z drugiej strony nie używać pustych i niezrozumiałych formułek.

Ksiądz Wojciech Borowski

Tu chodzi o żywe świadectwo wiary, bo słowo poucza, a przykład pociąga.
Dość krótko uczę katechezy, dlatego trudno mi mówić o jej owocach. Wierzę jednak, że Pan Bóg działa. Może któryś z uczniów zapamięta jedną lekcję, która będzie miała dla niego znaczenie w przyszłości? Cieszy mnie, gdy widzę, że dzieci  mają do mnie zaufanie, bo dzielą się swoimi codziennymi sprawami. Proszą o modlitwę w jakiejś konkretnej sprawie, pocieszenie czy dobre słowo.

Michał Siudzik

Katechezy uczy w szkole trzeci rok. Wywodzi się z parafii św. Rodziny we Wrocławiu. Prowadzi katechezę w klasach 4-8. W parafii św. Faustyny pełni funkcję kościelnego. Jest pasjonatem turystyki rowerowej, ma już wyjeżdżone setki kilometrów.
Religia to przybliżenie dzieciom Pana Boga. Zarówno w kwestii wiary, jak i wiedzy teologicznej. Dla mnie wzorcami katechetów, z których doświadczenia czerpię do tej pory, byli księża, którzy mnie uczyli religii – ks. Marek Biały, ks. Jan Pankała czy inni wikarzy ze św. Rodziny.

Z kościołem byłem związany od zawsze, także przez ministranturę. Tam się formowałem, poznawałem Boga, słuchając księży i patrząc na przykład innych ludzi. Dawanie dobrego przykładu swoim życiem jest bardzo ważne.
Trudno oczekiwać od dziecka, którego rodzice są daleko od Pana Boga, że będzie chętnie samo chodziło na Mszę św. i rozwijało wiarę. A takich uczniów na lekcjach katechezy mam wielu. W natłoku licznych zajęć dodatkowych, nie wystarcza im już czasu na niedzielną Eucharystię. Tłumaczę wtedy, że przecież w ciągu dnia jest siedem mszy, wystarczy tylko chcieć. Bo religia to nie jest tylko przedmiot w szkole.
Niektóre dzieci traktują katechezę jako luźniejszą lekcję, gdzie myślą, że nic nie trzeba robić i nie obowiązuje żadna dyscyplina. Bywały zdziwione, gdy dyktowałem notatkę, robiłem kartkówki, sprawdzałem ćwiczenia czy zadawałem coś do domu. Ponieważ uczę zarówno w klasach 4, jak i 8, to mam kontakt z dziećmi i młodzieżą. Wyraźnie po nich widać, że nastała era smartfonów. Nie jest łatwo zachęcić ich do pisania, czytania, za to przyzwyczajeni są do oglądania. Korzystam z pomocy multimedialnych, by zachęcić dzieci do zbliżenia się do Boga i pokochania Go całym sercem. Świetnie sprawdzają się materiały audio, np. Biblia do słuchania. Bardzo działają na wyobraźnię. Cieszę się, gdy widzę u dzieci zainteresowanie katechezą. Lubię też lekcje, gdy młodzież chce podyskutować na trudniejsze tematy. To są naprawdę wartościowe rozmowy.

W Szkole Podstawowej nr 91 im. Orląt Lwowskich jako katechetka pracuje od 1994 roku. Ma zajęcia głównie w klasach młodszych, ale nie tylko. Mieszka na terenie parafii katedralnej pw. św. Jana Chrzciciela.
Najważniejszymi katechetami dla dzieci są rodzice. To właśnie w rodzinach powinno być pierwsze zetknięcie dziecka z wiarą, którą potem możemy pogłębiać na lekcjach religii. Uważam, że katecheza ma za zadanie prowadzić do życia sakramentalnego. Nie wystarczy nauczyć dzieci formułek modlitw, ale trzeba dać własne świadectwo przyjaźni z Panem Jezusem i rozmowy z Nim, tak aby dzieci potrafiły modlić się i żyć wiarą. 
Na rekcji religii nie jest najważniejsza zdobyta wiedza, ale spotkanie z żywym Bogiem, by w dzieciach zagościła Boża miłość i radość. A to widać po tym, jak odnoszą się do innych, czy chodzą do kościoła, czy angażują się w życie religijne np. Liturgiczną Służbę Ołtarza czy scholę. W szkole mam grupę uczniów działającą w Eucharystycznym Ruchu Młodych. Dzieci spotykając się na zajęciach formacyjnych, uczą się przeżywania Mszy św. i adorowania Pana Jezusa. Wspólnie rozważamy niedzielne czytania, uczymy się modlić Słowem Bożym.
Widzę jednak, że teraz dzieci mają mniej czasu na wszystko, bo są obciążone wieloma dodatkowymi zajęciami.

Anna Zagórska

Zawsze jednak znajdą się tacy, którzy z entuzjazmem włączają się w organizację akcji charytatywnych, przygotowanie jasełek czy spektakli pasyjnych. I to bardzo mnie cieszy.
Ks. Franciszek Blachnicki założyciel Ruchu Światło-Życie jest dla mnie jednym ze wzorów wspaniałego katechety. Drugi to ks. prałat Stanisław Turkowski, dawny dyrektor Wydziału Katechetycznego. To on dał mi podstawy do pracy katechetycznej. Uczył, że powinniśmy interesować się tym, czym żyją dzieci. Dzięki temu będzie nam łatwiej, nawiązać przyjazne relacje z uczniami i przekazać im wartościowe treści religijne. 
Zależy mi na tym, aby dzieci na moich lekcjach czuły się bezpiecznie, były zauważone i docenione. Staram się o życzliwą atmosferę sprzyjającą rozmowom na tematy, które ich nurtują. Religia to bowiem lekcja, na której uczniowie, jak na żadnym innym przedmiocie, mogą otworzyć swoje serca.

Jadwiga Biskupska

W Szkole Podstawowej nr 91 uczyła przez 23 lata. Pochodzi z Zamościa, we Wrocławiu mieszka na terenie parafii Świętej Rodziny. Od ponad dwóch lat jest na emeryturze i poświęca czas swoim wnukom – Szymkowi i Zosi.
Katecheza ma przybliżać dzieci do Pana Boga. Nie jest to zwykła lekcja, na której przekazuje się tylko wiedzę. Uczymy o kochającym Bogu, który czeka na każdego człowieka, niezależnie, w jakim jest wieku. Zawsze byłam przeciwniczką używania zdrobnień np. Bozia, kościółek czy Jezusek. Uważam, że od początku trzeba dzieci uczyć właściwego słownictwa. Wiadomo, że do młodszych mówimy prostszym językiem, a z młodzieżą można wejść już głębiej w sferę wiary.
Według mnie religia to przedmiot, który wymaga od katechety dużego zaangażowania. 

To nie jest tylko prowadzenie lekcji w szkole, ale obecność na niedzielnej Mszy św., na różańcu czy roratach. Przez cały czas, gdy uczyłam w SP 91, starałam się być z dziećmi także w kościele św. Faustyny, choć nie jest to moja parafia. Widziałam, że ta obecność jest potrzebna.
Katecheta musi mówić o tym, w co wierzy. Każdy człowiek ma jednak słabości, dlatego nauczyciele religii uczestniczą w specjalnych rekolekcjach czy dniach skupienia, gdzie też stale się formują.
Łatwo podczas lekcji można „wyłapać” dzieci, których rodzice pielęgnują w nich miłość do Pana Boga. To widać po zachowaniu na lekcji, ich zaangażowaniu i wiedzy. Dla nich codzienna modlitwa, chodzenie do kościoła na msze i inne nabożeństwa są czymś oczywistym. Na katechezę przychodzą jednak także dzieci, które nie mają szans na spotkanie Boga w domu. I chociaż może się to wydawać pracą bezsensowną, to nie wolno ograniczać Ducha Św., który działa na swój sposób. Łaska Boża czyni cuda i czasami wiara dziecka może spowodować nawrócenie całej rodziny.
To było chyba dla mnie najtrudniejsze – konflikt pomiędzy tym, czego dzieci uczyły się w szkole a postawą rodziców. Gdy z jednej strony spotykałam się ze ścianą niezrozumienia u dorosłych, a z drugiej widziałam, że potrzeba serca dziecka nie jest zaspokojona. Bo ono garnęło się do Pana Boga, ale było powstrzymywane. Z kolei największą radość sprawiało mi, gdy dzieci aktywnie uczestniczyły w nabożeństwach. Miałam poczucie, że w ich sercach się dzieje się coś dobrego.

Tekst i zdjęcia: Iwona Szajner