W poszukiwaniu jedności

Nauka Społeczna Kościoła nie wskazuje konkretnego systemu politycznego,
który jej zdaniem byłby idealny. Nie może tego zrobić, bo ów idealny system
czy porządek nie istnieje. Każdy może zostać wypaczony,
jak i (prawie) każdy, rozumnie wprowadzany,
może przynieść wymierne korzyści.

RADEK MICHALSKI

Wrocław –Florencja

GERD ALTMANN/PIXABAY.COM

Głównym zadaniem polityki, prowadzonej za pomocą różnorakich narzędzi, jest dbałość o dobro wspólne, ale towarzyszy jej także zadanie łączenia ludzi i budowania pokoju pomiędzy nimi.
Budowanie wspólnoty
To ostatnie zadanie znika czasami, jeśli nie jest wyrażane wprost. Skupiając się na równości, dobrobycie, dbaniu o wykluczonych, ucieka nam właśnie szerszy kontekst, któremu wymienione wcześniej elementy służą.
Budowania wspólnoty i pokoju. To co na pozór wydaje się wyjątkowo trudne – w końcu spory w polityce są czymś naturalnym – jest w istocie sednem działań, które powinny znajdować się pod opieką tych, którzy chcą polityką się zajmować. Spór polityczny może i powinien być cywilizowany i skupiać się na ścieraniu racji, z których każda na pierwszym miejscu widzi dobro tych, którym służy. Mówiąc bardziej obrazowo, spór o to, ile i jakich autobusów kupić, którą drogę wyremontować w pierwszej kolejności i w którym miejscu otworzyć kolejną szkołę, jest sporem jak najbardziej konstruktywnym, o ile nie opiera się na pozakulisowych korzyściach któregoś z polityków. Z kolei wszelkie rozmowy sprowadzane do tego, kto jest obywatelem drugiej kategorii, komu zmniejszyć środki na działanie samorządu ze względu na lepszy wynik wyborczy partii konkurencyjnej w ostatnich wyborach, są tym wszystkim, czym, delikatnie mówiąc, polityka nie powinna być.
Wyżej opisane działania w prosty sposób przekładają się na odbiór społeczny.
Jak długo dyskusja merytorycznie dotyczy wydatkowania wspólnych przecież środków budżetowych czy harmonogramu realizacji projektów priorytetowych, decyzje mogą spotkać się z pewnym niezadowoleniem społecznym. Rozsądni politycy przedstawią jednak rozwiązania w szerszym kontekście, wyraźnie tłumacząc, że inne projekty również będą realizowane, ale w kolejnych cyklach budżetowych.
To wspólne dochodzenie do kompromisów i komunikowanie jest też ważną misją publiczną. Nie wystarczy ze sprawą wystąpić, należy także potem zreferować, jak i dlaczego została załatwiona czy odroczona.
Gdy jednak spór wchodzi w przestrzeń szukania winnych, nastawiania jednej grupy społecznej przeciw drugiej, zaostrzania konfliktu w miejsce jego łagodzenia – powiedzmy szczerze, w imię partykularnych partyjnych interesów i kalkulacji wobec zbliżających się wyborów – wówczas narzędzie, jakim jest polityka, zostaje użyte w sposób wypaczony. Zwykle uruchamia to spiralę działań „odwetowych” drugiej strony, okopanie się na swoich pozycjach, na których – niestety – zakładnikami są przeciwstawiani sobie, podzieleni ludzie.
„Nie” podziałom
Działania dążące do dzielenia ludzi w języku greckim określane są słowem: diabolos. Tak, ten sam źródłosłów stoi za naszym popularnym i nieco już oswojonym poprzez wizerunki Boruty czy Rokity – diabłem. Podobnie, na działanie dzielące patrzymy często z lekkim uśmiechem, gdy z dystansu mówimy o innych, że dają sobą manipulować.
W rzeczywistości patrzymy na działanie trudne do

odwrócenia, którego skutki będziemy odczuwać przez wiele kolejnych lat, jeśli nie dekad.
Jan Paweł II w Centesimus Annus mówi o pewnej nadziei wiązanej właśnie z demokracją, zwłaszcza wśród krajów, które po 1989 r. wyzwoliły się spod kontroli bloku komunistycznego.
Nadzieja ta jednak nie jest bezgraniczna, dlatego Kościół stawia konkretne zadania i obwarowania. Zadania te można by spiąć wspólną klamrą – dbania o jedność. Gdy mowa o demokracji, Kościół często podkreśla, że ci, którzy zostali wybrani do reprezentowania różnych grup, powinni swoim spojrzeniem obejmować także tych, których reprezentantom nie udało się wejść do organów stanowiących prawo. Że większość musi zwracać uwagę na głos tzw. opozycji. Że odpowiedzialność polityka nie kończy się tylko na tych, którzy oddali na niego głos, i takie zawężanie nieuchronnie sprawi, że wykluczy on z pola swojej troski wszystkich pozostałych.
To wykluczenie – to początek dzielenia.
Etyka życia publicznego
Czy w ogóle możliwe jest prowadzenie polityki bez polaryzacji i niszczących konfliktów? W teorii mogłaby zadbać o to odpowiednia edukacja, w której wiedza o społeczeństwie czy historia zderzałyby się z zajęciami z etyki życia publicznego. O tę etykę życia publicznego trzeba by także rozbudować program katechez w starszych klasach szkoły podstawowej i w szkołach średnich. Gdy obserwujemy zanik pojęcia „odpowiedzialności”, jedyną metodą na jego przywrócenie jest wzmocnienie właśnie systemu edukacji.
Ale i tutaj potrzebna jest wola polityczna.
Do odpowiedzialności mogą wychowywać wspólnoty młodzieżowe, jak harcerstwo czy kluby sportowe.
Powinny czynić to także grupy przyparafialne.
Żeby zmieniać politykę, trzeba zacząć od dobrych praktyk na najniższych poziomach sprawowania władzy. Samorządy, których działania najszybciej odczuwają mieszkańcy miast i wsi, są najlepszym miejscem do wprowadzania dobrych praktyk.
Najważniejsza jest odpowiedzialność wyborców, czyli w praktyce każdego z nas, to, na kogo oddajemy głos. W tym sensie prawdziwe jest stwierdzenie, że takie mamy elity polityczne, jakie społeczeństwo, bo o ile charaktery polityków w prosty sposób nie odzwierciedlają charakterów całego społeczeństwa, o tyle faktem jest, że ktoś ich wybrał na naszych reprezentantów w wyborach, lub za pośrednictwem ludzi w wyborach wybranych.
W tych rozważaniach wracamy do punktu wyjścia: wprowadzania jedności.
Wychodząc od polityki i polityków, którzy wydają nam się odlegli za ekranem telewizora, wracamy… do nas samych. To, w jaki sposób będziemy podejmować nasze polityczne wybory, czy pójdziemy oddać głos i czy zrobimy to z rozwagą, czy będziemy o tym rozmawiać z bliskimi i znajomymi, przekonując ich do naszych racji (i w jaki sposób będziemy to robić), to wszystko przełoży się na kształt polityki w ogóle.
Ostatecznie zatem, choć brzmi to jak długofalowy i utopijny projekt, wprowadzanie jedności i pokoju leży po stronie każdego z nas.
Może to dobre postanowienie na Nowy Rok.