Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I LAMPIONY

– Masz może kolorową bibułę? – zapytał Fryderyk, wsuwając swój pyszczek w szczelinę drzwi.
– Mogę mieć – odpowiedział Gienek. – Jedziemy na zakupy, to możemy wpaść do papierniczego i ci kupić. A po co ci?
– No bo ja robię te lampiony na rolety, rolady yyy… – Szop drapał się nerwowo w głowę, próbując sobie przypomnieć nowe dla niego słowo. – Jak to było… O! Już wiem! Roraty! No, będzie konkurs na najładniejszy lampion. No to robię i właśnie tylko tej bibułki mi zabrakło.
– Aha, bardzo słusznie. Oczywiście, kupimy. Czy coś jeszcze potrzebujesz?
– No w sumie to masę rzeczy, ale teraz to tylko bibułka. No i klej. Ale taki lepszy, w tubce, a nie w sztyfcie, bo dużo do klejenia będzie i ten się lepiej nadaje. I brystol taki nie zwijany, tylko w kartkach. I kredki świecowe. I oczywiście świeczkę – zaczął wyliczać Fryderyk.
– Zaraz, zaraz. Mówiłeś najpierw, że tylko bibułka. To czy ty w ogóle coś już masz z tego, co ci będzie potrzebne? – zapytał Gienek, próbując szybko zapisywać listę zakupów, którą recytował Freddy.
– Mam najważniejsze, bo pomysł – odparł dumnie Szop. – No i nożyczki też mam.
– OK. Kupimy. Szkoda tylko, że zabrałeś się za to dopiero teraz, jak pierwsze roraty są już w poniedziałek.
– Spoko, dziś dopiero sobota. Dam radę – Fryderyk nie wyglądał wcale na zmieszanego.
– Skoro mówisz, to znaczy, że wiesz – Gienek nie był przekonany. Znał Fryderyka od dawna i domyślał się, że wiecznie roztrzepany przyjaciel jeszcze o niejedną rzecz będzie go prosił.

***

– Kupiliście wszystko, czego potrzebowałem? – zapytał Fryderyk, gdy tylko Gienek z księdzem otworzyli drzwi.
– Mam nadzieję. W każdym razie wszystko, o co prosiłeś – odpowiedział ostrożnie pluszowy mnich.
– Super. Dziękuję. Ale wiecie co? Myślałem nad tym i wymyśliłem, że zmieniam zdanie – oświadczył dumnie Freddy.
– O nieee… To na darmo te zakupy? – Gienek załamał ręce. Starał się zawsze okazywać przyjacielowi życzliwość i być wyrozumiały, czasem jednak Fryderykowy brak zorganizowania dawał się wszystkim we znaki.

– Nie na darmo, bo lampion będzie, bez obawy. Ale nie będę wkładał świeczki.
– Zawsze wkładaliśmy świeczkę – zdziwił się Gienek.
– Ale pomyślałem, że bezpieczniej będzie jednak bez świeczki.
– No to jak taki lampion będzie działał? Na ciemno czy jak? – Gienek nie bardzo rozumiał.
– Bo dam żarówkę. Znalazłem taką małą żaróweczkę i jak was nie było, to połączyłem takimi małymi kabelkami z małą bateryjką. I tę bateryjkę przykleję taśmą do podstawki i nie będzie widać. A żaróweczka do lampionu i cyk. Będzie działało lepiej niż świeczka. No bo wiesz: ktoś może mnie popchnąć, świeczka się przewróci, zapali się lampion, od lampionu zapali mi się futerko albo czyjś szalik. Będzie kupa dymu, włączy się alarm przeciwpożarowy, pożar na całego, straż pożarna przyjedzie. No po prostu będzie niebezpiecznie. A przecież Pan Jezus przyjdzie do nas nawet wtedy, gdy będziemy mieli żarówkowe lampiony – tłumaczył Szop.
– Słuszna uwaga – Gienek pochwalił kolegę.
– Że straż przyjedzie?
– Nie, słusznie, że zauważyłeś, że tu chodzi o Pana Jezusa. Bo tak opowiadasz o tym lampionie, jakby chodziło o sam lampion.
– Przecież wiem, że chodzi o Pana Jezusa. Adwent jest. Przygotowujemy nasze serduszka na przyjście Pana Jezusa. I te wszystkie rzeczy nam mają w tym pomagać. I te lampiony, i te roraty, i te prezenty, które kupujemy z choinki.
– Chyba pod choinkę? – tym razem Gienek nie nadążał za myślami Fryderyka.
– Na choince. No wiesz, te karteczki, które Diana powiesiła w kościele na choince, żeby ludzie kupowali prezenty dla ubogich. I na każdej karteczce jest numerek i rzecz, którą dana uboga rodzina potrzebuje. Zapomniałeś już? Od jutra można już przynosić kupione prezenty – Fryderyk przypomniał, na czym polega parafialna akcja pomocy ubogim.
– Ach! Masz rację. No to cześć, muszę lecieć do sklepu – Gienek chwycił kurtkę z wieszaka i popędził na dwór.
– Fryderyk stał przez chwilę jak zamurowany, ze zdziwieniem w oczach.
– Czyli zapomniałeś…

KS. PIOTR NARKIEWICZ