Homo viator lub biblijny uchodźca

Ślady ludzkich stóp wyznaczyły setki, miliony dróg i szlaków – jak świat
długi i szeroki. Historia zna takich wydarzeń bez liku,
a wielkie migracje stawały się przełomowymi jej momentami.

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Ucieczka do Egiptu, obraz nad ołtarzem w kościele
pw. św. Józefa w Kłokocinie

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Wspomnijmy choćby tę z XV–XIII w. przed Chr. związaną z Ludami Morza, z którą pośrednio wiąże się żydowski exodus, czy jeszcze inną, biorącą swój początek w IV w. po Chr., która zyskała sławę Wielkiej wędrówki ludów, przyczyniając się m.in. do upadku zachodniego imperium rzymskiego. Nic dziwnego, że ta osobliwa tułacza natura człowiecza, w połączeniu z nieustannymi wojnami w tle, doprowadziła do ukucia w wiekach średnich toposu człowieka wędrującego, pielgrzyma – homo viator, którego archetypem był nie kto inny, jak przebiegły pogromca Trojan, Odyseusz we własnej osobie. Poniekąd każdy z nas jest z tym toposem nieodłącznie związany, wszak wedle chrześcijańskiej antropologii od narodzin wciąż pozostajemy w drodze. Nie o takim typie wędrowania będzie tu jednak mowa.
Lech lecha, czyli „wyjdź” Abramie (Rdz 12, 1)
Historia narodu wybranego zaczyna się od wezwania do wędrówki – wędrówki, za którą stoi obietnica lepszego życia, przyrzeczenie darowania ziemi na własność, ale i zapowiedź niewoli, los przybyszów w cudzym kraju (Rdz 15, 13) z jednoczesną obietnicą ukarania ciemiężców (Rdz 15, 14). Wieść ta dotyczy oczywiście Egiptu, który poniósł karę za coś więcej niż obrócenie losu Hebrajczyków w piekło. Jak to się stało, że Jakub wraz z synami trafił do kraju faraonów? Za sprawą najmłodszego syna, Józefa, którego wysoka pozycja pozwoliła przyjąć i otoczyć opieką dotkniętych głodem uciekinierów z Kanaanu. Gościnność była wszak na Starożytnym Bliskim Wschodzie i w Egipcie obowiązkiem niepodlegającym dyskusji. Tora głosi, że Pan „kocha cudzoziemca, dając mu chleb i odzienie” (Pwt 10, 11). Na czym więc polegał problem Egipcjan? Po pierwsze, sprzeciwili się podstawowej zasadzie już nawet nie gościnności, ale pokojowej koegzystencji, nie tyle odmawiając dalszego wsparcia (do czego w końcu mieli prawo, zważywszy na liczebność rodziny, którą Józef sprowadził do ich kraju), ale czyniąc z gościa niewolnika.
Po drugie, gdy gość zechciał odejść, dawny dobroczyńca się temu sprzeciwił, zakuwając go w kajdany.
Jaki z tego wniosek? Potrzebującego, którego warunki życiowe zmusiły do migracji, należy przyjąć życzliwie, pamiętając jednak, że gościnność kieruje się swoimi prawami – nie godzi ani w godność przybysza, ani gospodarza.
Wielcy biblijni uchodźcy
Abraham poruszył całą lawinę, która wszystkich protoplastów Izraela pchnęła w uchodźczą niedolę. Od tej pory Jakub uchodził przed Ezawem, wedle słów swej matki: „Posłuchaj mnie, synu mój: przygotuj się i uchodź do brata mego, Labana, do Charanu” (Rdz 27, 42).
Mojżesz przed gniewem faraona, który usiłował go zgładzić (Wj 2, 15), uciekał aż do kraju Madian.

Dawid ocalił życie dzięki swej żonie Mikal, która spuściła go z okna (1 Sm 19, 12), by uszedł przed gniewem Saula. „Na wołanie: «Jeźdźcy i łucznicy!» każde miasto rzuca się do ucieczki: uchodzą w gąszcz leśny, wdrapują się na skały; wszystkie miasta są opuszczone, nie ma w nich żadnego mieszkańca” (Jr 4, 29), nader skutecznie zapowiadał w swych jeremiadach prorok, który ostatecznie sam podzielił los uchodźcy (Jr 43, 6-7). Nic więc dziwnego, że na Izraelitach spoczywał obowiązek, który w tym wypadku można uznać za wariację na temat złotej zasady – „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” (por. Mt 7, 12) – i przykazania miłości bliźniego (Kpł 19, 18), czyli Gdy w waszym kraju osiedli się cudzoziemiec, nie będziecie go uciskać. Będziecie go traktować jak każdego mieszkającego tu Izraelitę i będziecie go miłować jak siebie samego, bo i wy byliście cudzoziemcami… (Kpł 19, 33-34)
„Byłem przybyszem” (Mt 25, 35.43)
Ciekawe, że do uchodźczej doli nawiązuje właśnie Mateusz – ewangelista, który w życiu i nauczaniu Jezusa upatruje nową Torę. To właśnie w Ewangelii Dzieciństwa jego autorstwa czytamy o przykrym epizodzie – tzw. rzezi niewiniątek – który zmusił całą Rodzinę Jezusa do przymusowej migracji. Herod zapałał nienawiścią znaną dotąd jedynie z kart Księgi Wyjścia i wyciągnął miecz przeciw temu, co najbardziej bezbronne i niewinne, a wszystko w imię władzy i urojonych obaw. Co działo się w Egipcie? Trudno orzec, ponieważ Biblia nas o tym nie informuje. Nic nie wskazuje jednak na to, by Świętą Rodzinę dotknęło jakiekolwiek wykluczenie – tym razem Egipt okazał się azylem, pozwalającym przetrwać polityczną zawieruchę i wrócić „do ziemi Izraela” (Mt 2, 21), by ostatecznie osiąść w Nazarecie (2, 23).
Tym bardziej znów nie dziwi fakt, że i ten wątek znalazł miejsce w nauczaniu Pana Jezusa, który mówi wprost – z gościnności będziemy rozliczeni podczas Sądu Ostatecznego! „Bo byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie” (Mt 25, 35).
Liber viatorum
Biblia jak żadna inna księga zasługuje na miano „Księgi tułaczy”, tak wiele bowiem w niej wędrówek – i tych w poszukiwaniu ocalenia, i tych związanych ze szczęśliwymi powrotami.
Nie bez przyczyny choćby grecki czasownik feugō – „uciekam” w całej Biblii (z Septuagintą włącznie) użyty został aż 279 razy, nie wspominając o wielości jego hebrajskich pierwowzorów…
Warto zwrócić jednak uwagę na ważną biblijną proporcję, która jest dla nas, chrześcijan, nie lada wyzwaniem – 279 ucieczkom odpowiada w Biblii 471 ocaleń, tyle bowiem razy wspomina się inny czasownik – sō(i)dzō, który na polski tłumaczy się słowem „wybawiam”.