Moja Niedziela

4 LISTOPADA 2018 R.
31. Niedziela Zwykła

Nieziemski rozwój

PWT 6, 2-6; HBR 7, 23-28; MK 12, 28B-34

Czym jest postęp? Czym jest rozwój? Czy mierzyć je długością życia, standardem opieki medycznej, a może grubością portfela? Czy odnosić do pojedynczego człowieka, czy do całych narodów – a może do całej ludzkości?
Zobaczmy, jak widzą to dwaj ludzie: Mojżesz i Święty Paweł.
Pierwszy roztacza przed swoimi ziomkami wizję płodnego, zdrowego społeczeństwa. Śmierć nie jest tu ostatecznością, gdyż żyć będą w szczęściu potomkowie. Paweł z kolei wizję szczęścia uniezależnia od czasu – Chrystus jako nieśmiertelny i władający czasem zbawia niejako symultanicznie wszystkie epoki i ich mieszkańców. Obie wizje wydają się wobec siebie komplementarne – najpierw Mojżesz proponuje coś namacalnego i zrozumiałego, następnie Paweł dodaje do tego wymiar metafizyczny. Tym bardziej dziwi dobór Ewangelii: nie ma tu jakiegoś ostatecznego zamknięcia, ostatniego składnika pięknej triady. Jezus nie proponuje nic więcej, nie obiecuje nam z kolei królowania nad przestrzenią czy może nieskończonej siły. Dlaczego zamiast tego mówi o miłości Boga i bliźniego? A jednak – gdy myślę głębiej o dzisiejszym Słowie, dochodzę do wniosku, że Jezus mówi o tym samym co Mojżesz i Paweł. Jednak gdy każdy z nich próbuje na swój ludzki sposób zrozumieć to, co mamy osiągnąć, dokąd ma dojść człowiek, do czego dojrzeć, Jezus podaje odpowiedź ostateczną. Mocniejszą niż długie życie, mocniejszą niż nieśmiertelność. Odpowiedź dotykającą w równym stopniu całych społeczeństw, jak też ludzkich „monad”. To wizja rozwoju tak prosta, że przeoczamy ją niemal codziennie. Trzeba nam szerzej i głębiej patrzeć, a wówczas może uda nam się wyjść nieco poza racjonalistyczne smutki naszej ziemskiej egzystencji: Ci, którym już się to udało, często nazywani są przez nas świętymi – ich tajemnicze uśmiechy biorą się właśnie z dostrzeżenia tej pięknej odpowiedzi.

11 LISTOPADA 2018 R.
32. Niedziela Zwykła

Definicja doskonałości

1 KRL 17, 10-16; HBR 9, 24-28; MK 12, 38-44

Czy jestem w stanie powiedzieć, kiedy jestem spełniony jako człowiek? To „spełnienie” definiuje się chyba w ten sposób, że każdy z nas w coś w swoim życiu inwestuje – jedni w nieruchomości, inni w naukę, jeszcze inni w rodzinę. Tam gdzie umieszczamy swoje zaangażowanie, tam spodziewamy się owego spełnienia – spełnienia naszych nadziei i swego rodzaju zysku z inwestycji. A co ma do tego dzisiejsza Ewangelia? Wydaje się, że zarówno cud niekończącej się mąki i oliwy, jak i wdowa rzucająca swoje dwa pieniążki do skarbony są obrazami pewnych zupełnie bezsensownych z naszego punktu widzenia inwestycji. To jeszcze mało powiedziane: dzisiejsze czytania pokazują nam, że nie powinniśmy się bać absurdu, jeśli nasze sumienie podpowiada nam, że może kryć się w nim wola Boga.
Racjonalne wyjaśnienie dodaje do tego oczywiście Paweł, który wskazuje jasno, że ziemska świątynia to jedynie odbicie nieba. Popadając w absurd dla Boga, inwestujemy zatem w to, co jedynie realne. Czy jest możliwe, żeby racjonalnie myślący człowiek zaakceptował takie podejście do życia?
Bez wiary – pewnie nie. Warto zatem ze zrozumieniem odnosić się do naszych niewierzących braci i sióstr. Rozum podpowiada im słusznie, że w chrześcijaństwie kryje się szaleństwo. Módlmy się, by Duch podpowiedział im, że to szaleństwo prowadzi do wieczności.

Obraz Chrystusa Króla w parafii w Golejowie

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

18 LISTOPADA 2018 R.
33. Niedziela Zwykła

Co nas czeka
w przyszłym roku?

DN 12, 1-3; HBR 10, 11-14. 18; MK 13, 24-32

Pytanie, którym zatytułowałem tę myśl, jest przewrotne, jeśli wziąć pod uwagę, że ma się odnosić do dzisiejszej Ewangelii. Co by było, gdybym odpowiedział na nie: „W przyszłym roku czeka nas koniec świata i ponowne przyjście Chrystusa. A odbędzie się to 14 czerwca, w piątek”? Doświadczenie uczy nas, że tego rodzaju odpowiedź daje albo oszust, albo głupiec. Dlaczego zatem Jezus podpowiada nam, jakich znaków mamy wyczekiwać? Skąd w Biblii tak wiele przepowiadania i apokaliptycznych odniesień? Wydaje się, że odpowiedź kryje się w języku, jakiego używa się w tych fragmentach – jest to język enigmatyczny, nasycony metaforami, które można interpretować na wiele sposobów. Nie da się dostrzec zbliżającego się końca świata, ponieważ widzimy go zawsze: widzimy zaćmienia słońca, wielki ucisk, widzimy, jak ludzki świat, podobnie jak wspomniany przez Jezusa figowiec, nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście. Co rusz powtarzamy sobie, że chyba ten koniec się zbliża, tak wiele jest znaków, które na to wskazują. I rzeczywiście, końca świata należy się spodziewać. Ale nie za rok – zawsze. Tym bardziej że nasza rola w historii zbawienia jest kluczowa: jesteśmy „udoskonaleni na wieki”. To stwierdzenie obiecuje nam więcej niż jesteśmy w stanie zrozumieć i pokazuje, że odwieczna walka między złem i dobrem toczy się właśnie o to, czy jesteśmy i czy będziemy na tyle doskonali, by zaakceptować odkupienie, które umożliwia nam przebywanie w obecności Boga. Wybrzmiewa w tym waga obowiązku, jaki na nas ciąży – i nadziei, którą możemy się stać.

25 LISTOPADA 2018 R.
Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata

Nadzieja
chrześcijan

DN 7, 13-14; AP 1, 5-8; J 18, 33B-37

Kościół w Polsce przechodził i przechodzi ciężkie próby.
Wiara jego członków wystawiana jest na próbę na różne sposoby, które jeszcze kilkanaście lat temu nikomu nie przyszłyby do głowy. Zarówno presja zewnętrzna, jak i zachowanie samych katolików i księży nie rysują przed nami świetlanej przyszłości. Miejsc do poprawy i naprawy jest tak wiele, że nie wiadomo, od czego właściwie należałoby zacząć. Jeśli natomiast spojrzymy poza granice naszego kraju, to zobaczymy, że gdzie indziej jest równie kiepsko, a może nawet jeszcze gorzej. Ale Ewangelia również na tego rodzaju wątpliwości ma odpowiedź.
I tak jak zawsze, jest to odpowiedź zaskakująca. Wszystkie dzisiejsze czytania – bez niedopowiedzeń, bez zbędnych filozoficznych czy retorycznych fikołków – wskazują na jeden tylko element: na fakt, że Jezus jest Bogiem. A jeśli tak, to nie jest czczym przechwalaniem się stwierdzenie, że będą „służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki”. Nie ma w tym nic zaskakującego i wydaje się wręcz, że naturalną koleją rzeczy tak właśnie musi się stać. Król, którego królestwo przekracza nasze ziemskie pojmowanie, będzie rządził niepodzielnie i na zawsze. Muszę przyznać, że jest to jednak wizja niepokojąca. Skąd jednak bierze się mój niepokój? Czy nie przynosi pewnej satysfakcji myśl, że na końcu czasów Chrystus będzie święcił swój ostateczny triumf? Mój niepokój bierze się z tego samego źródła, z którego pochodzi strach o przyszłość Kościoła – z niezrozumienia tego, że można być jednocześnie wszechmocnym i pełnym miłości. To niezwykłe połączenie jest na Ziemi nieznane. Dlatego zawsze pamiętajmy, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata.

KRYSTIAN KWAŚNIEWSKI