DOLNOŚLĄSCY KAPŁANI

Oddany Bogu i ludziom

Ksiądz kanonik Ryszard Jerie, przez trzydzieści lat proboszcz parafii pw. Matki Bożej
Częstochowskiej w Gościszowie, zmarł w niedzielny poranek 12 sierpnia w legnickim
szpitalu. Minął zaledwie rok, gdy był tu hospitalizowany po przebytym zawale serca
i stąd właśnie przeniósł się do Domu Księży Emerytów w Legnicy.

MARIA WANKE-JERIE

Wrocław

Dk Ryszard Jerie po lewej stronie Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego,
Msza św. odprawiana w katedrze wrocławskiej w ramach uroczystości
milenijnych, październik 1966 r.

ZDJĘCIA Z ARCHIWUM RODZINNEGO

Nic nie zapowiadało, że jego emerytura, po półwieczu aktywnej kapłańskiej posługi, potrwa tak krótko. Zwłaszcza że dobrze odnalazł się w nowym miejscu, a stan jego zdrowia, mimo licznych schorzeń, ustabilizował się. Zapalenie płuc, które było przyczyną zgonu, zjawiło się nagle i podstępnie, bo złe i gwałtownie pogarszające się samopoczucie kładł na karb źle znoszonych przez siebie upałów.
Zazwyczaj bagatelizował dolegliwości i nie potrafił dbać o swoje zdrowie, tym razem miało to nieodwracalne konsekwencje.
Życie ks. Ryszarda Jerie było w pewnej mierze odbiciem losów pokolenia, które przyszło na świat w czasie wojennej pożogi i musiało opuścić rodzinne strony na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej, osiedlając się na Ziemiach Zachodnich powojennej Polski.
Lwów
Urodził się 13 kwietnia 1941 r. we Lwowie jako drugie dziecko Marii i Edwarda Jerie i jedno z trójki ich dzieci, które przyszły na świat w latach wojny. Szybko musiał dojrzeć, bo o piętnaście miesięcy starszy brat Romuald był dzieckiem z porażeniem mózgowym, wymagał więc specjalnej troski, nie mniejszej niż o dwa lata młodszy Kazimierz. Dlatego, gdy rodzice zdecydowali się na ukrywanie w swoim domu Żydówki, to właśnie Ryszard, jako najdojrzalszy i najbardziej odpowiedzialny z trójki rodzeństwa, czuwał przy oknie, by dawać znać, że do domu zbliżają się nieznajomi. Musiał sygnalizować to na tyle wcześnie, by Rózia zdążyła ukryć się w skrytce w podłodze, a drzwi do niej można było zakryć chodnikiem. Skrytka przeszła najcięższą próbę, czyli przeszukanie domu przez gestapowców z psem.
Jak dramatycznym przeżyciem, mimo pomyślnego finału, było to dla rodziców Ryszarda, łatwo sobie wyobrazić.
Żydówka ukrywała się u nich do końca wojny, a potem wyemigrowała do USA.

Na Ziemiach Zachodnich
Choroba Romualda kładła się cieniem na dzieciństwie obu braci także po przybyciu ze Lwowa na Ziemie Zachodnie.
Chłopcy, opiekując się nim od najmłodszych lat, uczyli się odpowiedzialności.
Rodzina Jerie przybyła najpierw do Wrocławia, zamieszkując na krótko w Leśnicy, potem przeniosła się do Zabrza, aż wreszcie osiadła w Czernicy k. Jawora, gdzie Edward Jerie powrócił do wyuczonego jeszcze w rodzinnych Bukaczowcach zawodu kowala. Prowadził tam własny warsztat, świadcząc usługi okolicznym rolnikom.
Gdy Ryszard miał dwanaście lat, przyszła na świat jego siostra Maria, a jej narodziny poprzedziła kilkumiesięczna, zagrażająca życiu choroba mamy. Trzy lata później zmarł najstarszy brat Romuald. Ryszard uczęszczał wówczas do liceum ogólnokształcącego w Jaworze i w tym czasie kiełkowało już jego powołanie do kapłaństwa, a sytuacje graniczne, których doświadczyła rodzina, sprzyjały jego duchowemu dojrzewaniu. Po maturze, którą zdał w 1960 r., wstąpił do seminarium duchownego we Wrocławiu.
Służba wojskowa
Przeszkodą na drodze do kapłaństwa było powołanie do wojska na drugim roku studiów. Było to zaskoczeniem, ponieważ na mocy porozumienia między Kościołem a rządem z 1950 r. alumnów seminariów duchownych nie powoływano do służby zasadniczej.
Począwszy od 1959 r., zaczęto brać kleryków do wojska, ale praktyka ta nie była powszechna, stosowano ją przede wszystkim jako jedną z form represji w odniesieniu do tych seminariów, których zwierzchnie władze duchowne wykazywały „nielojalną” lub „wrogą” postawę wobec władz państwowych.
Pierwsi klerycy, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową, byli z seminarium w Kielcach, co wiązało się ze sprawą bp. Czesława Kaczmarka.

Wikary w Wałbrzychu

W roku 1962 po raz pierwszy powołano aż 151 alumnów z ośmiu seminariów, w tym z seminarium wrocławskiego.
W tej grupie znalazł się Ryszard Jerie, który trafił do jednostki w Lidzbarku Warmińskim.
Alumnów kierowano bowiem do wyznaczonych jednostek, stosując zasadę maksymalnego oddalenia miejsca służby od macierzystego seminarium.
Czas przymusowej służby wojskowej był dla Ryszarda z jednej strony próbą charakteru, z drugiej umocnieniem na drodze powołania kapłańskiego.
Milenium
Ostatnie lata nauki Ryszarda Jerie w seminarium zbiegły się z przygotowaniem Kościoła do obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski. Centralne uroczystości milenijne w archidiecezji wrocławskiej odbyły się w październiku 1966 r., do stolicy Dolnego Śląska przyjechał wówczas kard. Stefan Wyszyński i odprawił we wrocławskiej katedrze Mszę św., która zgromadziła niespotykane tłumy wiernych. Ryszard Jerie był jednym z dwóch diakonów towarzyszących Prymasowi przy ołtarzu, co było wyróżnieniem i wyrazem uznania przełożonych. Wydarzenia 1966 r. związane z Milenium, zwłaszcza słynne Orędzie biskupów polskich do niemieckich braci w biskupstwie, zaostrzyły stan stosunków między państwem a Kościołem. W takiej to atmosferze, która potwierdziła jedność Kościoła z narodem, dk Ryszard Jerie przygotowywał się do swoich święceń kapłańskich. Przyjął je w archikatedrze wrocławskiej z rąk kard. Bolesława Kominka 24 czerwca 1967 r. „Obrałem drogę prawdy i będę jej szukał zawsze” – ten cytat z psalmu zamieścił ks. Ryszard na swoim obrazku prymicyjnym.

Wikary
Neoprezbiter ks. Ryszard Jerie został skierowany do parafii pw. Świętych Aniołów Stróżów w Wałbrzychu, gdzie pełnił posługę wikariusza w latach 1967–1971. Był jednym z czwórki wikarych, którzy pracowali pod kierunkiem wymagającego proboszcza, ks. dr. Adolfa Iwanciowa. Była to duża parafia, licząca ponad 45 tys. wiernych, wiązało się z tym mnóstwo zajęć, wiele godzin katechezy, dziś nie do pomyślenia, że można było prowadzić ponad 40 lekcji tygodniowo. A ksiądz Ryszard starannie przygotowywał się zarówno do katechezy, jak i do kazań. Nigdy nie stały się one dla niego rutyną, zawsze do słowa Bożego, które miał głosić, podchodził ze starannością, czego zapewne nauczyła go praca w Wałbrzychu.
Kolejnym miejscem jego posługi była podwrocławska parafia pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Siechnicach, gdzie był jedynym wikarym. Tu wyzwaniem okazała się budowa kościoła. Udało się ją rozpocząć jeszcze zanim ks. Jerie, po trzech latach pracy, przeniesiony został do parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Legnicy. Makieta nowej świątyni stała u niego na biurku, ale kościół wzniesiony został dopiero kilka lat po opuszczeniu przez niego Siechnic.
Podobnie trzy lata trwała praca ks. Ryszarda w Legnicy, po czym przeniesiono go do parafii pw. Bożego Ciała we Wrocławiu, gdzie posługiwał jako wikary przez siedem lat. Było to ewenementem, ks. Jarosław Chomicki był bowiem wyjątkowo wymagającym proboszczem, wikarzy zmieniali się tu często, mówiono nawet, że rok pracy w tej parafii powinno liczyć się podwójnie.

Ks. Ryszard Jerie w Gościszowie

„Solidarność”
Był to czas ważnych, przełomowych wydarzeń w Polsce i na świecie.
Rok po objęciu przez ks. Ryszarda Jerie funkcji wikarego we wrocławskiej parafii, na Stolicy Piotrowej zasiadł Papież Polak i dla Kościoła w Polsce zaczął się szczególny czas wielkiego ożywienia religijnego, którego ogromnym wzmocnieniem była pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski.
Ks. Ryszard bywał wówczas częstym gościem swojego brata Kazimierza, który mieszkał we Wrocławiu przy pl. Grunwaldzkim, gdzie odbywały się czasem „długie Polaków rozmowy”, a wprowadzenie stanu wojennego tę więź obu braci pogłębiło. Gdy Kazimierz zaangażował się w działalność konspiracyjną, ks. Ryszard gotowy był w tym pomagać. Taka okazja nadarzyła się niebawem, gdy Kazimierzowi Jerie zaproponowano funkcję skarbnika podziemnej „Solidarności”, co oznaczało pobieranie i przekazywanie na działalność konspiracyjną pieniędzy ze zdeponowanych w Pałacu Arcybiskupim słynnych 80 milionów.
Ks. Ryszard, którego kontakty z Kurią Arcybiskupią były czymś naturalnym, stał się łącznikiem między bp. Adamem Dyczkowskim, wyznaczonym przez abp. Henryka Gulbinowicza do kontaktów w tej sprawie, a bratem. Przekazywał nie tylko informacje i ustalenia, ale także pieniądze. Znane już z historii o 80 mln i opisywane w książkach oraz artykułach słynne pierogi u cioci, to jedna z operacji pobrania z Kurii pieniędzy, które ks. Ryszard Jerie, podwieziony przez kierowcę bp. Dyczkowskiego do mieszkania przy ul. Żeromskiego, zabrał w reklamówce.
Pierogi u cioci były pretekstem, tam bowiem spotkał się z bratem, który już bez obawy o dekonspirację mógł zawieźć pieniądze do skrytki w swoim domu przy pl. Grunwaldzkim.
Podczas drugiej pielgrzymki Papieża Jana Pawła II do Polski ks. Jerie zgłosił się do służby porządkowej na partynickim hipodromie, gdzie Ojciec Święty odprawił Mszę św. dla mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska.
Dzięki temu zdobył niecodzienną pamiątkę w postaci skrawka dywanu otaczającego ołtarz.
Proboszcz
Ostatnim przystankiem przed objęciem parafii w Gościszowie był trzyletni okres posługi w Wałbrzychu w parafii pw. Świętych Aniołów Stróżów, a właściwie filii tej parafii, gdzie – będąc formalnie wikarym – miał w dużym stopniu samodzielną rolę, która przygotowała go do przyszłych zadań.

W 1987 r. został proboszczem parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Gościszowie i pełnił tę funkcję przez 30 lat. W 1992 r. parafia w Gościszowie znalazła się w granicach diecezji legnickiej. Gościszów to duża wieś w powiecie bolesławieckim, zamieszkała głównie przez reemigrantów z terenów byłej Jugosławii, w szczególności Bośni i Hercegowiny.
Polacy znaleźli się na tych terenach na początku XX w., jeszcze w czasach monarchii austro-węgierskiej. W 1946 r. na powrót do Polski zdecydowała się prawie cała tamtejsza społeczność polonijna.
Na miejsce osiedlenia wybrano właśnie powiat bolesławiecki. Ludzie ci nauczyli się cenić ojczystą ziemię, mimo sentymentu do bałkańskich tradycji i zwyczajów, które zaszczepili na polski grunt. Ks. Ryszard pokochał to miejsce i tych ludzi, stali się oni dla niego jak duża rodzina. Miał dla nich zawsze czas, traktował z życzliwością.
Przez 30 lat nie korzystał z urlopu, zawsze gotowy służyć swoim parafianom.
Angażował się też w życie dekanatu.
Przez ostatnich 18 lat pełnił w nim funkcję ojca duchownego. – Zawsze mogliśmy na niego liczyć – wspominał ks. Krzysztof Słabicki, dziekan dekanatu Nowogrodziec. Dlatego też nie przyjmował propozycji awansu na proboszcza większej parafii, takiej z wikarymi, czy stanowiska kurialnego. Tu chciał zostać i tu, przy kościele w Gościszowie, chciał być pochowany.
* * *
W piątek 17 sierpnia 2018 r. parafia pw. Matki Bożej Częstochowskiej pożegnała ks. Ryszarda Jerie. Pogrzeb zgromadził liczne rzesze wiernych, członków rodziny z różnych zakątków Polski i zagranicy, przyjaciół i kolegów oraz sąsiadów z rodzinnej Czernicy i Gniewkowa. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Zbigniew Kiernikowski, a wraz z nim modliło się 40 innych kapłanów. W mowach pożegnalnych podkreślano życzliwość ks. Ryszarda i czas, jaki zawsze miał dla innych, a także poczucie humoru i dystans do siebie. – Dziękuję za tę posługę, której błogosławione owoce mam zaszczyt oglądać – powiedział obecny proboszcz ks. Jarosław Wilk, dziękując parafianom za entuzjazm i zaangażowanie w przygotowaniu uroczystości pogrzebowych, które stały się wielkim hołdem oddanym zmarłemu kapłanowi.