KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Noktowizor wiary

Jedną z przyczyn współczesnego kryzysu wiary jest załamanie się pewnego obrazu świata. Wizja świata naturalnie religijnego odeszła do przeszłości. W 1957 r. w podręczniku do kaznodziejstwa ks. M. Rzeszewski pisał: „Zapomniawszy o Bogu, człowiek zredukował swą wizję rzeczywistości do jednego wymiaru: do powierzchni ziemi”.
To prawda. Rzeczywistość nam się „spłaszczyła”. Wielu z nas już nie dostrzega jego strony nadprzyrodzonej, duchowej. Istnieje tylko to, co empirycznie poznawalne. M. Weber nazwał ten proces „odczarowaniem świata”. Czy jest możliwy powrót do dawnej wizji? Nie wiem.
Proces ten dobrze zilustrował film Front w Dolinie Wakham (reż. C. Cogitore, Belgia, Francja 2015), mylnie reklamowany jako film akcji. Tytuł „wynaleziony” przez polskiego dystrybutora nijak nie odpowiada zamysłowi twórców i nie jest tłumaczeniem francuskiego oryginału – Ni le ciel, ni la terre, tzn. „Ani ziemia, ani niebo”. Ten enigmatyczny tytuł wprowadza pewien wymiar tajemnicy, wynosi opowiadaną historię w przestrzeń pozaempiryczną, w pewnym sensie jest zaprzeczeniem słów z Księgi Rodzaju: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Rzecz dzieje się na pograniczu Afganistanu i Pakistanu.
Z francuskiego kontyngentu zaczynają znikać bez śladu żołnierze.
Dowódca dąży do wyjaśnienia okoliczności zdarzeń. Miejscowi ludzie wyjaśniają mu, że ziemia, gdzie zaginęli żołnierze, to miejsce święte według jednej z sur Koranu. Dla oświeconego i zlaicyzowanego przedstawiciela Zachodu to wyjaśnienia nie do przyjęcia. On szuka wyjaśnień empirycznych. Niestety, śledztwo nie daje rezultatów.
Kluczowa jest w filmie scena, gdy dowódca rozmawia z miejscowym muzułmaninem, który wcześniej został zapoznany z działaniem kamery noktowizyjnej. Razem obserwują grupę ludzi, widocznych jedynie przez kamerę. Po jej odłożeniu muzułmanin pyta francuskiego żołnierza, czy ich wciąż widzi. Ten odpowiada, że nie. „A przecież oni tam wciąż są, choć ich nie widzimy” – odpowiada mu muzułmanin.
Ta scena pokazuje konflikt dwóch wizja świata: zachodniej, niereligijnej, pozbawionej zdolności nadprzyrodzonego widzenia oraz wschodniej, religijnej, uznającej istnienie rzeczywistości niewidzialnej, niesprawdzalnej, niedotykalnej. W tym znaczeniu zachodni kryzys wiary jest też kryzysem religijności naturalnej, duchowej wizji świata, bez której nie da się uwierzyć w Boga i Jego działanie. Wiara musi być otwarciem się na niewyjaśnialne i niepoznawalne, na duchową „nieoznaczoność”, która wymyka się „szkiełku i oku”. Dramat francuskich żołnierzy był podwójny. Po pierwsze, zaginęli ich towarzysze walki. Po wtóre, to zaginięcie pozostało niewyjaśnione, a jedyne poszlaki, które się pojawiły, wymagały od nich wiary religijnej, której im chyba brakowało, mimo że obecny był katolicki kapelan i odprawiono żałobną Mszę. Zabrakło im noktowizora wiary, który pozwala zobaczyć Boga – choć wciąż niejasno – w ciemnościach życia.