STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI

Naród dzięki kulturze

Dlaczego Polacy zachowali swoją tożsamość narodową przez cały okres
funkcjonowania w państwach rozbiorczych? Odpowiedź na to pytanie
jest niezwykle kluczowa, pozwala nam bowiem drążyć temat istnienia
bądź nieistnienia charakteru narodowego Polaków.

PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Pomnik Grunwaldzki w Krakowie, uroczystość odsłonięcia 15 lipca 1910 r.

WIKIMEDIA COMMONS

Wydaje się, że sedno pytania o naszą XIX-wieczną tożsamość tkwi w kulturze. Polacy zachowali w tym względzie odrębność, a w każdym razie wpływ na zbiorowość wywierali ci ludzie kultury, którzy chcieli zachowania polskości.
Pisarze, malarze… czyli marzyciele, których słuchano
Do dziś dnia jednym tchem wymieniamy Słowackiego, Mickiewicza, Kraszewskiego i Norwida jako osoby, które w swych utworach niosły polską kulturę oraz wizję tego, czym polskość jest. Oczywiście istnienie panteonu romantycznego w naszych głowach jest drogą na skróty. Mickiewicz faktycznie był popularny przez cały omawiany okres, a jeśli nawet gdzieś go nie czytano, to na pewno publiczne przyznanie się do tego nie było mile widziane. Ale np. popularność Norwidowi przyniósł okres, kiedy poeta już dawno nie żył i tak naprawdę jego wpływ duchowy należy dostrzegać w pokoleniach znacznie późniejszych, co oczywiście świadczyć może o jego wielkości. Tworzenie takich list zawsze obarczone jest ryzykiem, zazwyczaj pamiętamy bowiem o największych, w niepamięć zaś spychamy tych twórców i propagatorów polskiej kultury, którzy w historii nie mieli tyle szczęścia lub też ograniczony wymiar ich twórczości gwarantuje im lokalną pamięć, co w niczym nie ujmuje, że kolejne rzesze takich artystów wnosiły swój twórczy wkład w rozwój narodu.
Czy Mickiewicz pisał prawdę o realiach życia w Wielkim Księstwie Litewskim w początkach XIX w., kiedy kreślił swym dwunastozgłoskowcem Pana Tadeusza? Dziś wiemy, że tak postawione pytanie jest trochę nie na miejscu. Poeta chciał, żeby pokolenia tak tę rzeczywistość zapamiętały. Kiedy Chopin pisał swoją muzykę, widział kraj wyobrażony, a wraz z nim wizja ta przenosiła się na kolejne pokolenia, przekraczając granice zaborów, a potem i warstw społecznych. Jan Matejko, tworząc obrazy, na których uwieczniał przełomowe momenty dziejów Polski, chciał pokazać niegdysiejszą wielkość Polski po to, by wzbudzić namysł nad tym, czy aby na pewno mamy do czynienia z czasem przeszłym dokonanym.
Z jednej strony otwierało to pole marzycielom, z drugiej być może kazało ludziom czynu zadawać bardziej konkretne działania i coś z tym fantem zrobić.
Myśmy wszyscy szlachta
Z połączenia marzeń i twórczego podejścia do historii z pewnością wyłania się proza Henryka Sienkiewicza, który dokonał niezwykłego dzieła.
W swych historycznych powieściach poświęconych Polsce tak kreślił obrazy, że każdy czytający Polak identyfikował się z postawą czy to Wołodyjowskiego, czy Kmicica, czy całego szeregu jego literackich bohaterów tworzących wzorzec obywatela I Rzeczpospolitej przeniesiony w wiek XIX. W ten sposób z dziejów narodu szlacheckiego wyłonił się model akceptowalny dla wszystkich. Ludzie zidentyfikowali się z tamtym państwem bez względu na pochodzenie społeczne, a nawet narodowe.
Przedstawiony przez Sienkiewicza konglomerat etniczno-religijny, tworzący „jego” Polskę, był naprawdę atrakcyjnym wzorcem, każdy chciał się w nim znaleźć. Wizja była tak porywająca, że po niemieckie tłumaczenia Krzyżaków sięgali rodowici Niemcy, którzy bynajmniej nie czuli się w książce opluwani, niektórzy tak się przejmowali opisaną tam historią, że szukali polskich korzeni. Tak było np. w wypadku Alfreda Olszewskiego właściciela wsi Eichholz (obecnie Warmątowice Sienkiewiczowskie k. Legnicy), pruskiego szlachcica o dawnych polskich korzeniach. Na skutek lektury Sienkiewicza właśnie przed śmiercią w roku 1909 sporządził on testament, w którym majątek przekazuje synowi, jednakże pod następującymi warunkami: „Niech do 30. roku życia złoży egzamin z języka polskiego i historii Polski. Niech wychowany będzie tak, aby czcił narodowość polską, swoje nazwisko polskie i pochodzenie polskie.
Niechaj nigdy nie wstępuje do służby państwowej w Prusiech i niechaj nigdy nie zaślubi osoby, która do biurokracji pruskiej należy”. W wypadku, gdyby syn nie wypełnił woli ojca, majątek miał przejść na własność Sienkiewicza.
Trzeba wszakże uczciwie powiedzieć, że nasz noblista uznał zapis za exemplum kuriozalne i daru nie przyjął.

Przypadek Olszewskiego jest dość dziwaczny, świadczy jednak o sile kultury polskiej w tamtym czasie. Takich nawróconych na polskość ludzi można by znaleźć więcej. A popularność Sienkiewicza uwieńczona Noblem była dla narodu bez państwa czymś w tamtych czasach niezwykle przydatnym.
Pomnik ponad geopolityką
Naród musi mieć miejsce, gdzie może się wyrażać jego istnienie. Jeżeli ktoś chce go tego pozbawić, musi się liczyć z reakcją, chyba że ma do czynienia z resztkami czegoś, co było, ale już nie przejawia woli bytu. Polacy.
Można powiedzieć, że Polska była tam, gdzie Polacy dawali odczuć zaborcom fakt swego istnienia. Wraz z narastaniem nowoczesności nacjonalizmy państwowe mocarstw rozbiorczych coraz silniej napierały na Polaków.
Gdyby nie przywiązanie do języka i historii, które to czynniki spajała kultura właśnie, to być może wynarodowienie mas ludności przynosiłoby szybsze efekty. W okresie rozbiorczym niszczono wszelkie instytucje, które mogły być pomocne Polakom w zachowaniu tożsamości. W czasach bezpośrednio poprzedzających wybuch I wojny światowej od polityki wynaradawiającej wolny był tylko zabór austriacki, gdzie od roku 1867 Polacy cieszyli się sporą autonomią kulturalną. Niestety był to jednocześnie obszar słynnej galicyjskiej biedy i ruch kulturalny, jakim promieniował np. Kraków, nie mógł być wykorzystany w takim stopniu, na jaki zasługiwał. I tak miasto to było oazą polskości, gdzie przyjeżdżano po to, by tąż wolnością pooddychać. Pewnym symbolem owej wolności jest bez wątpienia słynny Pomnik Grunwaldzki, ufundowany w roku 1910 przez Ignacego Jana Paderewskiego, rzecz niewyobrażalna np. w Poznaniu. Warto przy tym pamiętać, że Cesarstwa Austro-Węgierskie i Niemieckie były wówczas sojusznikami, a właściwie to pierwsze coraz wyraźniej ewoluowało w stronę bycia wasalem swego silniejszego partnera, co dla Polaków na dłuższą metę było nie do przyjęcia, ale w chwili obchodów 500-lecia zwycięstwa nad Krzyżakami pewnie niewielu się nad tym zastanawiało.
„Nie rzucim ziemi”
W początku wieku XX w zaborze pruskim dochodziło do najostrzejszych starć Polaków z niszczącą siłą państwa niemieckiego, symbolem czego do dziś dnia pozostaje strajk dzieci we Wrześni, które podjęły go w imię obrony modlitwy w języku polskim.
Wydarzenia, jakie rozegrały się w tym mieście, pokazały zderzenie polskiej kultury z niemieckim knutem. Jak rzadko kiedy, po stronie Polaków stanęła światowa opinia publiczna, można powiedzieć, że doszło do kompromitacji Cesarstwa i jego sposobu krzewienia niemczyzny, wydarzenia wrzesińskie zaś przyniosły odwrotny do oczekiwanego skutek także wewnątrz państwa – opór społeczny narastał zamiast słabnąć.
Wydarzenia w zaborze pruskim i odsłonięcie Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie łączy co najmniej jedna obecna do dziś w naszej kulturze rzecz: Rota Marii Konopnickiej z muzyką Feliksa Nowowiejskiego. Słowa tego niemal hymnu narodowego ujrzały światło dzienne w roku 1908, wydrukowane w czasopiśmie „Gwiazdka Cieszyńska”.
Pisarka napisała utwór pod wrażeniem walki Polaków o zachowanie swych praw pod niemieckim panowaniem.
Publiczne wykonanie utworu z muzyką odbyło się właśnie na odsłonięciu wspomnianego pomnika. Utwór pozbawiony jest niuansów i dwuznaczności.
Dla Polaków wróg był zdefiniowany.
Trzeba uczciwie dodać, że sytuacja dojrzewającego konfliktu, w którym trzej zaborcy stanęli po dwóch stronach barykady, powodowała to, że owo antyniemieckie oblicze coraz silniej obecne w polskiej kulturze było z niejaką życzliwością przyjmowane przez carską Rosję, która nie zamierzała Polaków obdarzać autonomią, ale bardzo by chciała ustawić ich przeciw Niemcom. Tu tworzyły się dylematy polityczne, których rozwiązań musieli szukać nie tyle ludzie kultury, ile politycy, którzy musieli rozwikłać fundamentalny problem, jak tych wszystkich ludzi czytających Mickiewicza, Sienkiewicza, zgodnie śpiewających Rotę i bratających się ponad pochodzeniem społecznym – zjednoczyć.