MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Wspomnienie z wakacji

Była lipcowa niedziela, zwykła. Ale pozostało po niej wspomnienie zdecydowanie niezwykłe.
I nie mam na myśli dalekich podróży, zapierających dech w piersiach widoków ani nowo poznanych kultur. Rzecz działa się w mojej parafii, pozornie nic ekscytującego – poszliśmy z mężem na jedną z przedpołudniowych Mszy św. Tego dnia odczytywana była Ewangelia, w której znajdują się słowa Jezusa „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (Mk 6, 1-6). W homilii usłyszeliśmy ważne przypomnienie, że każdy z nas powinien być prorokiem w swoim otoczeniu, choćby było to trudne. Była też zachęta, by każdy zadał sobie pytanie, jakim jest prorokiem…
A tuż po Mszy byliśmy świadkami ciekawej rozmowy. Jedna ze starszych parafianek podeszła do księdza i, jak podkreślała, musiała mu coś powiedzieć. Szczerze? Myślałam, że będzie to pochwała dla kapłana – jeden z tych przejawów sympatii, jaką starsze panie darzą duszpasterzy.
Ale nie! Pani przyszła podziękować za to, że homileta przypomniał jej, że ma być prorokiem.
Właśnie to wyniosła z Eucharystii – ma być prorokiem, ma ważne zadanie na każdy dzień.
To było budujące. Krótko opowiedziała wszystkim stojącym w pobliżu, że miała i ma w życiu ciężko – przeżyła wiele nieszczęść i gdyby nie zaufanie Panu Bogu, nie dałaby rady. Mimo to pochylona, ponad 80-letnia kobieta jest jeszcze w stanie z błyskiem w oku powiedzieć, że wciąż ma świadczyć! Że wciąż ma się stawać jeszcze bardziej prorokiem. Zawstydziła mnie. Po pierwsze dlatego, że spojrzałam na nią najpierw przez pryzmat stereotypu „starszej babci z kościoła”. Po drugie, że z ogromną prostotą i wiarą przypomniała nam młodym, że codziennie, niezależnie od tego, ile mamy lat i ile życia za nami, mamy się wciąż uczyć świadczyć o Chrystusie, przybliżać się do Niego i stawać lepszymi. Była to ogromna lekcja pokory.
Pani Kazimiero – dziękuję.