DOMINIK GOLEMA

Wrocław

Z Panem Czesławem spotkanie

Upalne popołudnie. Po drodze do przyjaciół na umówioną dawno wizytę podjechaliśmy jeszcze do apteki, bo nasza najmłodsza córka trochę się przeziębiła. Niełatwo jest zaparkować na Traugutta, więc przystanąłem przy bramie Muzeum Etnograficznego, a żona pobiegła po zakupy. Szukając miejsca na krótki postój, kątem oka zauważyłem siedzącego, a właściwie prawie leżącego na schodach u wejścia do jednej z kamienic siwego, brodatego mężczyznę. Kiedy Amelia wróciła, powiedziała, że też go dostrzegła. Na wypadek konieczności przestawienia auta żona z Ritką poczekały, a ja zdecydowałem się podejść do niego.
Nie był to ktoś żebrzący, nie unosiła się nad nim alkoholowa aura, po prostu jakby czekał… w towarzystwie leżących obok kul i foliowej torby. Powoli podniósł głowę, kiedy mnie dostrzegł. Zapytałem, czy można mu jakoś pomóc, czy czegoś potrzebuje. Przyznam, że trochę się obawiałem jego odpowiedzi na tak postawione, otwarte pytanie.
Co będzie, jak odpowie, oczekując wsparcia, którego nie zdołam mu udzielić…?
– Wody, chciałbym się napić…
Byłem trochę zaskoczony. Nic więcej? – zapytałem.
– Nie, tylko trochę wody.
Poprosiłem, aby chwilę zaczekał, i poszedłem do sklepu.
Wyglądał naprawdę na osłabionego, więc oprócz wody przyniosłem mu dwie duże kanapki. Był zaskoczony i wyraźnie się ucieszył, kiedy dałem mu ten skromny posiłek. Uścisnęliśmy sobie dłonie, a kiedy się przedstawił – Czesław Andrzej – zapytał mnie, dlaczego mam taką chłodną dłoń, a on taką ciepłą. To dopiero pytanie!
Zupełnie nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc spontanicznie odrzekłem:
– Bo Pan ma dużo miłości w sobie…
On wówczas ze spokojem, i bez zaskoczenia, skomentował:
– Tak, mam bardzo dużo, ale nie wszyscy się na tym poznali.
Na tym skończyło się nasze spotkanie. Pan Czesław usiadł i zaczął jeść, a ja z rodziną pojechaliśmy do przyjaciół. Często przejeżdżam tamtędy i zawsze wypatruję Pana Czesława, licząc, że go spotkam i znowu zamienimy kilka słów i uścisnę jego dłoń. To spotkanie, tak ulotne, zostało we mnie bardzo głęboko i dlatego chcę się nim podzielić, życząc, Tobie, drogi Czytelniku, i sobie, abyśmy dostrzegali i przyjmowali Miłość, którą niejednokrotnie omijamy.
Tobie, Panie Czesławie, serdecznie dziękuję za to, jak wiele od Ciebie otrzymałem w ciągu tych paru wspólnych chwil w „mieście spotkania”.