Zasada społeczna

Nikt nie jest samotną wyspą, pisał Thomas Merton.
Człowiek kształtuje się i realizuje we wspólnocie.

RADOSŁAW MICHALSKI

Wrocław-Florencja

Pomnik Anonimowego Przechodnia we Wrocławiu

RADOSŁAW MICHALSKI

W poprzednich numerach pisaliśmy o wartości ludzkiego życia i ludzkiej godności. Rozważając te zasady, musimy pamiętać, że gwarantem obu jest właśnie społeczeństwo. Społeczeństwo, które także nieustannie formuje samo siebie.
Człowiek – istota społeczna
Człowiek jest istotą społeczną, mówi Kościół. Do prawidłowego rozwoju i realizacji samego siebie potrzebuje innych ludzi – nie jako narzędzi, ale jako partnerów, z którymi buduje wzajemne relacje. W ten sposób będąc wprowadzany do świata przez starszych i bardziej od siebie doświadczonych, sam z czasem również staje się przewodnikiem dla innych, którzy tego potrzebują. Relacje pomiędzy człowiekiem a społeczeństwem opisuje „zasada społeczna”.
Poza wyjątkowymi i nienaturalnymi sytuacjami, jak wskazuje nauka społeczna Kościoła, podstawowym środowiskiem życia człowieka jest rodzina. To w niej przychodzi na świat, w niej otaczany miłością i wsparciem powinien wzrastać i rozwijać przyrodzone talenty. Rodzina w tym kontekście rozumiana jest raczej szeroko, jasne jest, że szczególna odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, ale przekazywanie mądrości, tradycji czy kultury jest łatwiejsze w wielopokoleniowej strukturze. W takim ujęciu rodziny człowiek w zasadzie nigdy z niej nie wyrasta, nawet zakładając swoją „nową” rodzinę, wciąż utrzymuje relacje z pozostałymi bliskimi. Tak rozumiane rodziny nie tylko w historii wspierały wewnętrznie swoich członków, ale także aktywizowały się gospodarczo czy politycznie i w ten sposób zmieniały całe regiony czy kraje.
Człowiek pozostaje w rodzinie, ale wraz z wiekiem zwiększa liczbę i zasięg kręgów społecznych, w których działa. Zazwyczaj zaczyna od grup koleżeńskich z różnych etapów edukacji, czy organizacji młodzieżowych działających czasami także przy parafiach. Z czasem pojawia się środowisko pracy, a także – dla niektórych – perspektywa aktywności politycznej (o której szerzej napiszemy w kolejnej części dotyczącej „zasady uczestnictwa”).
Wspólnotowość
Ważnym elementem wspólnotowości w ramach katolickiej nauki społecznej jest towarzysząca jej wzajemność.
Społeczeństwo (i wszystkie jego grupy) formuje człowieka, ale i on wywiera wpływ na społeczeństwo, w którym żyje.
Człowiek w procesie wzrostu kształtuje swoje poglądy i dokonuje wyborów życiowych, te zaś, finalnie, zmieniają społeczeństwo, w którym żyje. Oczywiście wpływ taki wydaje nam się znikomy, ale obserwując dynamicznie zmieniający się świat, widzimy efekty tych pojedynczych procesów.
Kluczowe jest uświadomienie sobie tego nieustannego wpływu „małych wyborów”. Każdy nasz czyn ma nie tylko wymiar jednostkowy, ale także społeczny (teologia moralna mogłaby wiele powiedzieć na temat pojęcia grzechu społecznego).
To, w jaki sposób wychowujemy kolejne pokolenia, jak wykonujemy naszą pracę czy jak dbamy o środowisko (poprzez chociażby palenie w piecach dobrej jakości węglem w miejsce śmieci), odciśnie piętno w krótszym lub dłuższym czasie.

Wychowane przez nas dzieci przejmą obowiązki wobec nas i społeczeństwa, efekty naszej pracy będą służyły innym ludziom i dawały pewne świadectwo tego, jak uważni w swoich pracach byliśmy, a zniszczone środowisko może zemścić się na nas choćby poprzez smog, który z kolei zniszczy nasze zdrowie. To wszystko także pokazuje pewien wymiar społeczeństwa, choć sami możemy nie mieć dzieci, za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat znajdziemy się w społeczeństwie, któremu będą przewodzić czyjeś (dzisiaj wciąż jeszcze) dzieci. Korzystamy na co dzień z pracy innych, czasami utyskując na to, jak fatalnie jest ona wykonywana. Fakt, że używamy centralnego ogrzewania czy jeździmy na rowerze, nie sprawia, że nie wdychamy spalin generowanych przez samochody innych ludzi, czy powietrza skażonego czyjąś nieodpowiedzialnością.
Odpowiedzialność społeczna
Z tego wynika kolejna obligacja zapisana w Księdze Rodzaju, o której pisaliśmy w pierwszej części naszego cyklu. Zawiera się ona w pytaniu: „Czy jestem stróżem brata mego?”. Oczywiście w Biblii można by rozumieć ją wąsko, jako wykrętną odpowiedź Kaina po zabójstwie dokonanym na bracie. Odpowiedź na to, zdawałoby się retoryczne, pytanie musi być jednak twierdząca. Powinniśmy być swoimi nawzajem „stróżami”, nie tylko tam, gdzie widzimy krzywdę człowieka „tu i teraz”, ale także gdy wspólnie planujemy nasze społeczne życie, czy to podejmując decyzje dotyczące rodzinnych zakupów (skala mikro), czy podczas politycznych wyborów, gdy wydaje nam się, że ten jeden głos nic nie znaczy, czy też wychodząc na ulice, aby zamanifestować sprzeciw względem czegoś, co uważamy za głęboko niesprawiedliwe (skala makro).
Społeczeństwo nie jest zwykłą sumą wszystkich swoich członków, w tym także nas. Odrzucenie jednostkowej odpowiedzialności za jego przyszłość byłoby co najmniej grzechem zaniedbania. I mimo iż pojęcie społeczeństwo, opisując najszersze wspólnoty ludzkie, brzmi dość anonimowo, to ostatecznie można znaleźć i spersonalizować każdego członka owej społeczności. Co jest zatem rolą „społeczeństwa” i jego instytucji? Nie naruszając przestrzeni ludzkiej wolności i godności, musi obie te wartości gwarantować.
Sprzyjać rozwojowi każdego ze swoich członków oraz promować dobro wspólne.
Istotną rolą społeczeństwa jest realizowanie takich celów, które nie są możliwe do osiągnięcia przez jednostki i mniejsze struktury społeczne. Dobrą ilustracją jest odpowiedzialność za osoby najsłabsze, chore, niepełnosprawne, terminalnie chore. To, w jaki sposób społeczeństwo obchodzi się z nimi, jest miarą reprezentowanej cywilizacji.
Rodzina, w której urodziło się niepełnosprawne dziecko lub której członka dotknęła ciężka i poważna choroba, może nie poradzić sobie bez interwencji państwa. Choć interwencja ta nie powinna naruszać i upośledzać samodzielności danej rodziny, czasami państwo musi przejąć sporą część obowiązków (lub wszystkie). W ramach solidarności społeczeństwo poprzez wytworzone przez siebie instytucje przejmuje współodpowiedzialność za potrzebujących.