KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Wiedza i wizja

Na łamach „Nowego Życia” pisałem przed rokiem o postprawdzie: „termin odnosi się do sytuacji, «w której obiektywne fakty mają mniejsze znaczenie w kształtowaniu opinii publicznej, niż odwołania do emocji i osobistych przekonań». Mówiąc inaczej, ważne przestaje być to, czy dana informacja obiektywnie jest prawdą, ale to, jaki mam do niej stosunek, jakie wywołuje we mnie emocje, jak się sytuuje w moim systemie przekonań”. Ale oprócz postprawdy jest jeszcze preprawda, mówiąc bardziej po polsku – przedprawda. Nie jest to zjawisko nowe.
Jest w j. polskim związek frazeologiczny „patrzeć przez różowe okulary”, tzn. „być optymistą, zapomnieć o problemach; widzieć tylko pozytywne strony”. Metafora okularów jest bardzo dobra. Okulary to inaczej określona perspektywa determinująca nasze spojrzenie na świat. Okulary mogą być różowe, a wtedy można nie dostrzec zagrożeń, problemów, a nieszczęście zignorować. Ale mogą być także w innych kolorach.
Najgorzej, gdy ktoś sobie na oczy założy czarne soczewki. Wtedy w jego spojrzeniu dominować będzie okrywająca świat ciemność, a może nawet jakaś poznawcza noc. Nawet błękitne niebo będzie gradową chmurą.
Przedprawda to właśnie takie okulary, przez które ogląda się świat.
Każdy jakieś nosi, bo każdy ma jakąś wizję świata. Mądrość polega na tym, by sobie to uświadamiać i czasami zdjąć okulary i zobaczyć rzeczywistość z innej strony. A wtedy to, co dotychczas było oczywiste, nagle takie być przestaje. I właśnie dlatego boimy się zdejmować nasze poznawcze okulary. Bo, być może, trzeba będzie zakwestionować swój dotychczasowy pogląd na wiele rzeczy. Gdy będą to czarne soczewki wiary, sytuacja staje się duchowo naprawdę poważna. Tacy ludzie żyją w świecie „niezbawionym”, gdzie dominuje zło, a Książę Ciemności jest silniejszy od Trójcy Świętej. To smutny świat, gdzie – ma się wrażenie – Jezus, czyli „z wysoka wschodzące Słońce”, prawie nie wschodzi. Są też okulary spisku i wszechobecnej cudowności. Osoby, które je noszą, często używają charakterystycznej frazy, komentując dziejące się wydarzenia: „Przypadek? Nie sądzę…”. Dla nich rzeczywistość nie dzieje się „po prostu”, wszędzie jest jakieś „drugie dno”, czyli wszechświatowy spisek albo cudowna interwencja Boga.
Przedprawda mocno o sobie przypomniała podczas toczącej się z końcem kwietnia dyskusji w związku ze śmiercią dwuletniego Alfiego Evansa. Dla wielu zabierających głos wcale nie liczyły się medyczne fakty, ale wizja walki zła z dobrem, „cywilizacji śmierci” i spisku. Pisano o zamierzonym morderstwie, o przeznaczeniu ciała „na organy”, antyszczepionkowcy użyli tego przypadku do swej batalii.
W komentarzach słyszało się frazę: „Przypadek? Nie sądzę…”. Preprawdzie pomaga niewiedza. Podobno im ktoś mniej wie w danej dziedzinie, tym bardziej jest przywiązany do swej (nie)wiedzy i poglądów. Najgorzej, gdy niewiedzę przykrywa się wizją, w dodatku pseudoreligijną.