W STRONĘ PEŁNI ŻYCIA

O wielozadaniowości

Rozwój środków masowego przekazu, związanych zwłaszcza z Internetem,
a także współczesnej technologii i szeroko rozumianego świata rozrywki
spowodował, że człowiek ma możliwość podjęcia wielu aktywności
nie tylko w różnym czasie, ale także jednocześnie.

KS. JANUSZ MICHALEWSKI

Świdnica

ILUSTRACJA PILAR PALMER/PIXABAY.COM

Jak się dziś coraz częściej wskazuje, cechą ludzkiego działania coraz bardziej stała się wielozadaniowość.
Powstaje pytanie – czy sprzyja ona rozwojowi człowieka, czy też jednak mu szkodzi?
Rozpraszacze
Chris Bailey, autor książki Projekt: produktywność. Przejmij kontrolę nad swoim czasem, uwagą i energią, aby osiągnąć więcej, za wieloma badaniami wskazuje, że wielozadaniowość ma negatywne skutki zwłaszcza dla produktywności człowieka. Powoduje ona, że nie tylko ma on coraz mniej czasu na wykonanie poszczególnych zadań, ale także, iż czuje się on coraz bardziej zabiegany, a tym samym coraz bardziej zmęczony. Za taki stan rzeczy odpowiadają, jego zdaniem, tzw. rozpraszacze. Są to czynności, które podczas wykonywania głównej czynności absorbują uwagę człowieka oraz zabierają mu jego czas i energię.
Np. wykonując jakąś główną pracę, dzisiejszy człowiek przez swój telefon komórkowy i komputer jest nieustannie zachęcany, a to do sprawdzenia SMS-a, a to do zajrzenia na Facebooka czy Twittera, a to do przeczytania e-maila czy też najnowszej informacji ze świata polityki, sportu, życia gwiazd, dostarczanej mu przez powiadomienia pojawiające się na ekranie telefonu czy komputera. Wszystkie te czynności, choć zaspokajają potrzebę ciekawości człowieka, odciągają go jednak często od wykonywania pracy. Jak wskazuje C. Bailey, rozpraszaczy najczęściej poszukuje się wtedy, gdy nie ma się ochoty na wykonanie jakiegoś zadania. Stają się one łatwym usprawiedliwieniem, by nie zajmować się niechcianą pracą.
Coraz więcej badań wskazuje, że wielozadaniowość nie tylko obniża produktywność człowieka, ale także zwiększa ryzyko popełniania błędów, prawdopodobieństwo wystąpienia nadmiernego stresu związanego z pracą oraz wydłuża realizację zadań. Ulegając tak opisywanej wielozadaniowości, pracę często traktuje się powierzchownie, bo rozpraszacze odciągają uwagę w wielu kierunkach. To zaś obniża zaangażowanie się w wykonywane zajęcie i rzetelne doprowadzenie go do końca.
Niektórzy wskazują, że wielozadaniowość sprzyja powstawaniu stanu tzw. kaca mentalnego. Jest to stan umysłu, który powstaje w człowieku w sytuacji, gdy nie zakończy on zadania i przeskakuje do następnego. Umysł wtedy zaczyna się męczyć niezamkniętym poprzednim zadaniem. Gary Keller, autor książki Jedna rzecz, zauważa, że im więcej czasu poświęca się na zadanie, na które trzeba było się przełączyć, tym jest mniej prawdopodobne, że wróci się do pierwotnej czynności. W taki sposób rosną sterty niezałatwionych spraw. Istnieje także coraz więcej danych empirycznych wskazujących, że wielozadaniowość pogarsza pamięć, zwiększa skłonność do odczuwania nudy, niepokoju czy też depresji.
Tomasz Misiak-Niedźwiadek, coach menedżerów, wskazuje, że wielozadaniowość to bardzo szkodliwy mit. To bowiem, co uważa się za tryb wykonywania wielu zadań, to po prostu ciągłe przeskakiwanie z jednego zadania na drugie, bez stuprocentowego zaangażowania w którekolwiek z nich. W efekcie wielozadaniowość to efektowne, ale nie efektywne wydatkowanie ludzkiej energii, czasu i uwagi.
Wielozadaniowość jak narkotyk?
Skoro wielozadaniowość niesie negatywne skutki dla funkcjonowania i działania człowieka, to dlaczego mimo narzekania tak chętnie w niej tkwi? Jak zauważa C. Bailey, badania nad wielozadaniowością pokazują, że kiedy ktoś zajmuje się więcej niż jedną rzeczą naraz, w jego mózgu wydziela się stały strumień dopaminy. Jest to neurotransmiter związany z działaniem w mózgu tzw. układu nagrody.
Kiedy wykonuje się jakąś czynność, która z punktu widzenia człowieka przynosi mu jakąkolwiek korzyść, umieszczony w mózgu układ nagrody wydziela dopaminę, której subiektywnie towarzyszy odczucie przyjemności (warto pamiętać, że wiele narkotyków naśladuje działanie dopaminy). Tak więc z neurochemicznego punktu widzenia mózg bardziej nagradza za wielozadaniowość niż za zajmowanie się tylko jedną rzeczą. Sprawę jeszcze bardziej pogarsza fakt, że kora przedczołowa w ludzkim mózgu pobudza człowieka do szukania nowości, co oznacza, że jego uwagę łatwiej zaprzątują nowe niż stare rzeczy. Trzeba też pamiętać, że ludzką cechą jest niestety łatwe popadanie w stan dekoncentracji.
Wszystkie opisane zjawiska postulują więc, by człowiek świadomy ich istnienia tym bardziej zadbał z sensem o swoje wydatkowanie czasu, energii i uwagi.

Jednozadaniowość
Pod wpływem coraz bardziej negatywnych faktów związanych z wielozadaniowością człowiek powoli wraca do starej i sprawdzonej prawdy, że najbardziej produktywnym jest się wtedy, kiedy pracuje się w ogromnym skupieniu i całą uwagę wkłada się w jedną rzecz. Nic więc dziwnego, że badacze postulują koncepcję jednozadaniowości.
Według C. Baileya podstawowym powodem, dla którego jednozadaniowość czyni człowieka bardziej produktywnym, jest fakt, iż produktywności zasadniczo sprzyja upraszczanie zadań.
Gdy upraszcza się podejmowane zadania, przedsięwzięcia i zobowiązania, człowiek rozprasza swój czas, uwagę i energię na mniej spraw. To samo dotyczy wykonywania w danej chwili tylko jednej rzeczy. Wkładanie całego czasu, uwagi i energii w jedną rzecz pozwala osiągnąć więcej.
Sposoby wprowadzania jednozadaniowości
C. Bailey zauważa jednak, że o jednozadaniowości łatwiej mówić, niż stosować ją w praktyce. Jednozadaniowość jest jedną z koncepcji świetnie sprawdzających się w teorii, ale jej praktyczne zastosowanie jest nieraz bardzo trudne. Warto jednak podjąć trud wprowadzenia jej w życie.
Aby być jednozadaniowcem, trzeba więc uwzględnić kilka podpowiedzi.
Po pierwsze, jak zauważa T. Misiak-Niedźwiadek, na początek jest bardzo ważne, by być mocno przekonanym, że efektywności pracy bardziej sprzyja skupienie się na jednym zadaniu.
Jeśli nie będzie się do tego głęboko przekonanym, to rozpraszacze będą łatwo zdobywać władzę nad naszym działaniem i osłabiać jego efektywność.
Po drugie, warto ustalić hierarchię osobistych celów i czynności, które prowadzą do osiągnięcia tych celów. Świadomość celów sprzyja łatwiejszej ocenie tego, co w naszym życiu jest ważne dla nas i czemu trzeba rzeczywiście poświęcić uwagę, czas i energię, a co nie jest istotne i co można wykonać w innym czasie lub z tego zrezygnować.
Świadomość czynności prowadzących do tych celów pozwala nam nie rozpraszać się na inne i tym samym być bardziej skoncentrowanym.
Po trzecie, warto zadbać, by podczas wykonywania pracy zlikwidować wszystkie rozpraszacze naszej uwagi.
Jak wskazuje C. Bailey, dotyczy to zwłaszcza rozpraszaczy mających swoje źródło w smartfonie czy komputerze.
Można więc uruchomić specjalne blokady na aplikacje w telefonie, czy też w ogóle ustawić telefon na samolotowy tryb pracy. Jeśli nie zatrzyma się w porę swoich rozpraszaczy, człowiek łatwo staje się ich ofiarą.
Ciekawą wskazówkę co do rozpraszaczy daje Neil Fiore, autor książki Nawyk samodyscypliny w pracy. Optymalna efektywność, maksymalne skupienie i motywacja. Jak zauważa, dla wielu osób jednym z rozpraszaczy jest nieustanne skupianie uwagi na ego. Przez takie zachowanie rozumie on postawę zbytniego koncentrowania się podczas wykonywania pracy na myślach związanych z zamartwianiem się sobą, a zwłaszcza swoją przeszłością i przyszłością, czy popełnionymi błędami. By poradzić sobie z tymi myślami, N. Fiore proponuje ćwiczenie polegające na tym, aby podzielić swoje myśli tak, by pasowały do jednego z dwóch pudełek.
W pierwszym umieszczamy myśli dotyczące przeszłości, przyszłości oraz tego, jak wyglądają nasze błędy, natomiast w drugim myśli związane z pracą nad konkretnym zadaniem. Następnie proponuje stosowanie trybu przestawiania się z myślenia skupionego na ego na myślenie związane z czynnościami, które trzeba wykonać, by efektywnie skończyć realizowane zadanie.
Po czwarte, warto rozważyć podpowiedź T. Misiaka-Niedźwiadka zaczerpniętą z badań przeprowadzonych na University of California. Odkryto tam, że uczestnicy badań byli bardziej kreatywni i wydajni, kiedy na przemian wykonywali zadania wymagające wysokiej oraz niskiej koncentracji. Warto więc wybierać zadania wymagające raz wysokiej, a raz niskiej koncentracji, raz trudne, a raz proste.
To oczywiście tylko część podpowiedzi.
Cal Newport, autor książki Praca głęboka, przytacza teorię Winifred Gallagher, autorki książek popularnonaukowych, według której nasz świat jest wynikiem tego, na co zwracamy uwagę. Warto więc się głębiej zastanowić nad aktywnościami, którym przydzielamy nasz czas, energię i uwagę, by udzielić sobie odpowiedzi na pytanie, jaki rzeczywiście rodzaj świata wewnętrznego tworzymy w sobie i czy rzeczywiście jest to świat, w którym chcemy żyć.