ZIARNA PRAWDY

W toksycznym domu

Czyż nie wiecie, że my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest
zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w śmierć Jego? Przyjmując więc
chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani.
Św. Paweł, List do Rzymian

KS. JANUSZ GORCZYCA

Oława

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Przyznam, że ile razy pochylam się nad tym tekstem, w zadumę wpadam nad naturą człowieka i niestety nie jest to zachwyt. Ile razy snujemy refleksję nad tym, co się dokonało podczas naszego chrztu? Słuchając różnych opinii na temat załatwiania w kancelariach parafialnych formalności chrzcielnych, dochodzę do wniosku, że świadomość religijna w polskim katolickim społeczeństwie jest coraz mniejsza. Szczerze mówiąc, czasem odnoszę wrażenie, że niektórym w ogóle brakuje jakiejkolwiek świadomości pod względem religijnym.
W parafiach rosną stosy deklaracji o podjęciu zobowiązania wychowania dziecka po katolicku, składane przez rodziców ubiegających się o chrzest dziecka, a żyjących w związkach nieformalnych i to bez przeszkód do zawarcia sakramentu małżeństwa. Na pytanie, dlaczego nie chcą sakramentu dla siebie, odpowiadają różnie: „Nosimy się z zamiarem, ale jeszcze nie teraz”, „Mój partner nie chce”, „Nie wiem, czy długo ze sobą wytrzymamy, po co wiązać się ślubem”. Byli i tacy, którzy stwierdzili, „Nie czujemy potrzeby”(!)…

Słysząc takie słowa, zastanawiam się, po co chcą chrzcić dzieci? I jaką wartość ma dla nich zadeklarowanie religijnego wychowania dziecka, skoro sami, tak naprawdę, religijni nie są?
Jeśli rodzice chcą ochrzcić dziecko, to powinni pragnąć, aby w ich latorośli umarło wszystko, co wiąże się ze „starym człowiekiem”, aby dziecko weszło w cudowną, nową egzystencję, zapoczątkowaną przez Zmartwychwstanie Chrystusa. Powinni pragnąć, aby ich dziecko żyło w świetle, które już oświeca jego rodziców.
Powinni. Niestety niektórzy rodzice sami nie są zainteresowani owym „nowym życiem”, nowym wymiarem egzystencji, który został im podarowany podczas ich własnego chrztu.
Decydując się na życie bez sakramentu małżeństwa, jakby chcieli powrócić do „starego człowieka”, do życia bez zobowiązań moralnych. Cóż, nie pierwszy to przypadek sprzeczności w naszym życiu. Niestety, najbardziej cierpią na tym dzieci, które – jak gąbka – chłoną toksyczną atmosferę domu.