KOŚCIÓŁ MŁODYCH

O postawie młodego człowieka

Przebywając wśród młodych osób, rozmawiając z nimi, dosyć często
można dojść do wniosku, iż czują się oni pokrzywdzeni ogólnie panującym
poglądem, że młodzież to tylko tacy „katolicy od święta”.

WERONIKA BEŁDYCKA

Stypendystka FDNT

BÓG JEST ZAWSZE W POBLIŻU LUDZI OKAZUJĄCYCH SOBIE MIŁOŚĆ
Johann Heinrich Pestalozzi

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Czy jednak zawsze tak jest? Czy w każdym przypadku warto kogoś takiego oceniać negatywnie?
A może to dla kogoś początek czegoś nowego?
Jak trwoga, to do Boga
Przełom stycznia i lutego to dla każdego studenta trudny okres. Natłok zadań, egzaminy, zaliczenia i uczucie wiecznego zmęczenia sprawiają, że każdy dzień wygląda tak samo.
Jedynym oderwaniem od monotonii staje się niedzielna Msza św. I w tym momencie można dostrzec pozytywny efekt zjawiska „jak trwoga, to do Boga”. Obok praktykującej dziewczyny zobaczyć można koleżankę, która na co dzień omija kościół szerokim łukiem. W tym momencie chce ona wierzyć, że ktoś nad nią czuwa. Ktoś o sile sprawczej zdecydowanie większej od tej posiadanej przez zwykłego śmiertelnika. Dlatego uparcie klęczy i modli się: „Boże, bez Ciebie to się nie uda”. I można by w tym momencie rzec, że „tonący brzytwy się chwyta”, a po egzaminach ta osoba i tak wróci do swojego życia, w którym nie ma miejsca dla Kościoła. Jednak może dla niewielkiego ułamka tych „świątecznych katolików” będzie to początek przemiany w Duchu Świętym. Historia niczym z filmu, ale przecież „dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Z drugiej strony te krótkie chwile spędzone na kolanach, choćby tylko kilka razy do roku, składają się na całkiem spory okres w ciągu całego życia. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy w momencie Sądu Ostatecznego to wystarczy, jednak nikt też nie jest w stanie stwierdzić, że to za mało.
Co wy wiecie o życiu?
Twierdzenia typu „ta współczesna młodzież” nie należą raczej do pozytywnych. Od wielu osób usłyszeć można, że ich problemy to nie są problemy.
Przecież „nie mają rodziny na utrzymaniu, rachunków do opłacenia”. Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Młodość to okres podejmowania decyzji, których konsekwencje ponosi się często przez resztę życia.
Mając dwadzieścia kilka lat, młodzi nie mogą już stać na rozdrożu. Muszą wybrać jedną z dróg i wytrwale kroczyć nią przez następne kilkadziesiąt lat.
Dlatego tak wielu z nich broni się przed tą decyzją. Wzięcie odpowiedzialności za samego siebie wydaje się w tym momencie barierą nie do pokonania.
Jeśli coś pójdzie nie tak, nie będzie już można schować się pod skrzydłami rodziców. Będą oni mogli pełnić tylko funkcję doradczą. Jakże więc, mając tak niewiele lat, można wiedzieć, co dobre, a co złe, dlaczego świat działa tak, a nie inaczej. Metodą prób i błędów wypracowuje się własne rozwiązania mniejszych i większych problemów.
Nie ma sprawdzonego przepisu na życie, dlatego tak bardzo przeraża ono młodych. W tym trudnym czasie bądź zapominają oni o Bogu, bądź wytrwale szukają u niego wskazówek. Choć wydaje się, że pierwsza grupa jest bardzo liczna, to jednak grupa druga liczy wcale nie mniej osób. Można dostrzec to w mnogości wspólnot dla młodych.
W każdym większym mieście, a coraz częściej również w mniejszych miejscowościach spotkać można grupy oazowe, duszpasterstwa akademickie czy różne inne inicjatywy Kościoła skierowane do młodzieży.
Życie we wspólnocie
Nie jest żadną tajemnicą, że życie we wspólnocie jest dużo łatwiejsze niż to samotne. Będąc częścią czegoś większego, czujemy się ważniejsi, potrzebni, kochani.

Pod tym względem wszelkie zgromadzenia katolickie niczym nie różnią się od tych świeckich. Jedyna różnica polega na „zwierzchnictwie”.
Te związane z Kościołem mają oparcie w Kimś większym, natomiast te świeckie opierają się na sile i wytrzymałości człowieka.
Cóż więc takiego mają w sobie wspólnoty, że młodzi tak chętnie do nich dołączają? Skąd rozwój tych instytucji w ostatnich latach? Bierze się to przede wszystkim z coraz większej anonimowości świata oraz ogromnej potrzeby przynależności do czegoś większego. Dzięki niej można poczuć, że nie jest się samym, a wszelkie problemy rozwiązać można wspólnie. Młody człowiek, czując na swoich barkach coraz większy ciężar dorosłego życia, pragnie się tym z kimś podzielić. Ufa, że znajdzie kogoś o podobnym systemie wartości, kto będzie wyznawał te same idee. Bo łatwiej jest iść przez życie razem. Stąd poszukiwanie swojego miejsca w świecie. Dla wielu miejscem tym jest właśnie wspólnota.
Westerplatte
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować.
Słowa te skierował Jan Paweł II do młodych podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1987 r. Jak wiele innych myśli wypowiedzianych przez Papieża Polaka, wydaje się ona ponadczasowa.
Każde pokolenie młodych, bez względu na czasy, w których żyje, musi podjąć się określonych zadań.
W XXI wieku, czasach pokoju i ogólnie panującej równości, powinna to być przede wszystkim obrona systemu wartości opartego na dobru drugiego człowieka. Bez względu na wyznawaną wiarę bądź deklarowany ateizm.
Można by zapytać: co to ma wspólnego z postawą młodego człowieka? To, że coraz większa liczba osób angażuje się w różnego rodzaju wolontariaty, programy pomocy innym itp. Bez względu na to, z czego takie zjawisko wynika, jedno jest pewne – dobro rodzi dobro.
W świecie pełnym agresji nie trzeba niczego innego jak szerzenia tego dobra.
Wystarczy jedna osoba, która zapoczątkuje łańcuszek. Może to być kapłan prowadzący wspólnotę, katecheta czy zwykła staruszka prosząca o pomoc w zaniesieniu zakupów do mieszkania, za co jedyną zapłatą (jakże cenną) jest uśmiech wdzięczności. Czy trzeba do tego wiary? Nie, jednak w każdym dobrym uczynku, każdej najmniejszej oznace życzliwości znajduje się odrobina Boga.
Poszukiwania
XXI wiek to czas, kiedy niełatwo jest być chrześcijaninem. Obecnie żyjemy w świecie, gdzie nie ma miejsca na głębokie relacje i chwilę zastanowienia nad samym sobą. Dlatego im szybciej pędzi ten świat, tym bardziej młodzi się przeciwko temu buntują. Choć wydawać by się mogło, że podporządkowują się powszechnie panującemu liberalizmowi, wielu z nich poszukuje własnej drogi, by od niego uciec. Bardziej lub mniej świadomie dążą do poznania praw rządzących tym światem, do poznania Boga. I chociaż ile osób, tyle różnych postaw życiowych, to jednak wszystkie one powiązane są z odwieczną potrzebą miłości. A to przecież „Bóg jest miłością”.