Solidarność to zadanie

O przywracaniu godności,
wolnej niedzieli i dialogu
z Kazimierzem Kimso,
przewodniczącym
Regionu Dolny Śląsk
NSZZ „Solidarność”,
rozmawia

WOJCIECH IWANOWSKI

„Nowe Życie”

Wojciech Iwanowski: Niedziela 11 marca była pierwszą wolną od handlu. W dwie niedziele w miesiącu sklepy będą zamknięte. Czyj jest to sukces?
Kazimierz Kimso: To przede wszystkim sukces pracowników handlu. Choć, co trzeba zaznaczyć, sukces połowiczny. To tylko dwie niedziele w miesiącu. W handlu pracują głównie kobiety. System pracy często uniemożliwiał spędzanie nawet jednego dnia wspólnie z rodziną. Muszę powiedzieć, że dziękowano nam – Solidarności – za tę ustawę. Wolna niedziela jest ważna nie tylko ze względów religijnych. Jest kluczowa dla budowania więzi społecznych.
W tym sensie ta ustawa jest nie tylko sukcesem pracowników handlu. Jest sukcesem całego społeczeństwa.
Ona przywraca godność pracownikom oraz ich rodzinom.
Prawo, które weszło w życie, różni się zasadniczo od pierwotnego projektu. Czy zdaniem Solidarności to udany kompromis?
Każdy kompromis jest tylko kompromisem. Na pewno nie jest to zgniły kompromis. Staliśmy na stanowisku, że wszystkie niedziele – poza tzw. handlowymi (niedziele przedświąteczne) – powinny być wolne od handlu. W wyniku dyskusji, prezentacji argumentów udało się wypracować obecny kształt ustawy. Zależało nam na wskazaniu czasu, kiedy wszystkie zapisy ustawy będą w pełni obowiązywać. To zostało zrobione. Ustawa w takim kształcie jest na pewno lepsza niż jej brak.
Przeciwnicy nowych regulacji twierdzą, że wpłyną one na wzrost bezrobocia lub zahamują wzrost płac. Jak Państwo zapatrują się na tę sprawę?

Eucharystia jest ośrodkiem życia religijnego chrześcijan.
Na zdjęciu: Msza św. w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny na Piasku we Wrocławiu

AGATA COMBIK /FOTO GOŚĆ

Każdy z nas chodzi po sklepach. W wielu można znaleźć informację o poszukiwaniach pracowników. To już zadaje kłam twierdzeniu, że wprowadzenie ograniczenia handlu spowoduje wzrost bezrobocie. Często stoimy w bardzo długich kolejkach do kas, bo nie ma kto nas obsłużyć. Obecnie rynek pracy należy do pracownika, nie do pracodawcy. To najlepszy czas na wprowadzenie zmian.

Czy obecny stan prawny jest w ocenie związku zadowalający?
Nie. Jest wiele rozwiązań stwarzających możliwości manipulacji. Słychać o wydłużeniu zmiany, dobach sobotnio-niedzielnych. Temu wszystkiemu się przyglądamy. Również zwrócimy uwagę na raporty Państwowej Inspekcji Pracy. Czekamy na sygnału ze środowiska pracowników handlu.
Czy dotarły już jakieś informacje o łamaniu zakazu handlu?
Jeśli chodzi o duże sklepy, to nie. Natomiast słyszałem o problemach w małych sklepach, gdzie za ladą stanęli nie właściciele, ale pracownicy. Były to jednak incydenty.
NSZZ Solidarność to ruch społeczny, idea, legenda. To wszytko ciąży czy pomaga związkowi?
To nas przede wszystkim zobowiązuje. Część z nas nie byłaby w związku, gdyby Solidarność zajmowała się tylko sprawami związanymi z prawami pracowniczymi. Wielu z nas jest społecznikami. Poprzez działanie staramy się zmieniać otaczającą rzeczywistość. Solidarność to zadanie, ale też wyzwanie. Wyraz miłości do swojej ojczyzny i swego kraju.

Współcześnie Solidarność to bardziej ruch społeczny czy związek? 
Działamy jako związek. Nie dajemy się jednak tak łatwo zaszufladkować. Bo też działacze Solidarności nie są ludźmi tuzinkowymi. Taka jest nasza historia, tacy ludzie należą do związku.
Związek działa przez swoje struktury regionalne. Jakie są największe wyzwania stojące przed Dolnośląską Solidarnością?
Głównie pomagamy organizacjom działającym w zakładach pracy. Pojawiamy się tam, gdzie trzeba mediować, gdzie należy tworzyć klimat dialogu. Nie uciekamy jednak od reakcji na to, co dzieje się wokół nas. Staramy się interweniować wszędzie tam, gdzie odziera się człowieka z godności. To zawsze kończy się niewolnictwem. Swoje zadania widzimy znacznie szerzej niż tylko obrona miejsc pracy i praw pracowniczych.
Czy można mówić o specyfice Regionu Dolny Śląsk NSZZ „Solidarność”?
Nasz Region wyróżnia się tym, że potrafimy rozmawiać ze wszystkimi. Jesteśmy otwarci na każdego. Na problemy Dolnego Śląska patrzymy możliwie szeroko. Włączyliśmy się w wiele inicjatyw patriotycznych, jak choćby pomniki, tablice czy miejsca pamięci. Uczestniczymy w obchodach ważnych rocznic.

Początek Eucharystii podczas I Archidiecezjalnej Pielgrzymki Ludzi Świata Pracy. Henryków, 15 maja 2016 r.

MACIEJ RAJFUR/FOTO GOŚĆ

Organizujemy pomoc potrzebującym, poszkodowanym w różnych tragicznych zdarzeniach w kraju i za granicą. Wspieramy mieszkańców Lwowa, braliśmy również udział w akcji „Dar dla Aleppo” odbywającej się pod egidą abp. Józefa Kupnego. Sami organizujemy i patronujemy wielu przedsięwzięciom, zarówno kulturalnym, społecznym, jak i religijnym. Wspomnę tylko pielgrzymkę ludzi pracy do Sanktuarium w Henrykowie.
Jak układa się współpraca z samorządem i pracodawcami w naszym regionie?
Relacje z przedsiębiorcami czy samorządowcami są właściwe. Nie znaczy to, że się kochamy. Ważne, abyśmy byli wysłuchiwani, by była reakcja na zgłaszane przez nas problemy.

Z pracodawcami wypracowaliśmy sobie wręcz modelowe relacje. Stworzyliśmy wspólnie Forum Dialogu Społecznego. Powstało ono w czasie, kiedy dialogu w Polsce nie było. Jest to płaszczyzna do debaty na różne tematy. Ułatwia ono spotkanie w ramach Dolnośląskiej Rady Dialogu Społecznego. Często mamy już wcześniej uzgodnione wspólne stanowisko. Ta dobra atmosfera gwarantuje, że nasi rozmówcy pochylą się nad kwestiami dla nas istotnymi. Te relacje zaowocowały tym, że podczas debaty na temat wydłużenia wieku emerytalnego Dolnośląska Rada Dialogu Społecznego – jako jedyna w kraju – podjęła uchwałę wskazującą na niewłaściwy sposób procedowania sprawy, na brak właściwych konsultacji.