Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I TARGOWISKO

– Freddy! Co ty tutaj robisz? – zapytał zdumiony Gienek, widząc przyjaciela z pełnym portfelem pieniędzy przed głównym ołtarzem w kościele.
– Interesy robię – odburknął Szop.
– Interesy? W kościele?
– No co się dziwisz? Normalnie. –
Fryderyk był wyraźnie rozdrażniony pytaniami. – Ja tu mam taką listę, co Pan Bóg ma mi załatwić. Dużo pieniędzy, fajny samochód, dobre stopnie i żeby Wiewiórka chciała pójść ze mną do kina. To robię interes: jak to wszystko będzie, to dam Panu Bogu trochę pieniędzy. Ja rozumiem, że nie wszystko da się od razu załatwić, ale jestem gotowy wtedy więcej zapłacić.
Wiesz, tak jak w necie: za szybką dostawę ekstra kasa.
– Freddy! Czy ty szop jesteś, czy jakiś turbołoś? – Gienek złapał się za głowę. – Jak ty możesz Pana Boga traktować jak przekupkę na targowisku?
– No, jak to? Przecież było w Ewangelii, że w świątyni się składało ofiary, żeby Pan Bóg ludziom coś załatwił, to myślałem, że tak można – bronił się Fryderyk.
– No właśnie że nie! – Gienek wyraźnie tracił cierpliwość. – Bo jak Jezus przyszedł do świątyni i zobaczył, że tam robią takie interesy, jak sprzedawanie baranków, gołębi, wymienianie pieniędzy, to wypędził wszystkich, krzycząc: nie róbcie z domu Ojca Mego targowiska!
– Ale przecież kiedyś składali ofiary Panu Bogu! – bronił się Freddy.
– No taaak. I w Starym Testamencie jest dużo o tym, ale ofiary w Starym Testamencie nie były po to, by z Panem Bogiem coś załatwić, tylko były ofiarami za grzechy ludzi lub ofiarami dziękczynnymi, no i te ofiary były tylko zapowiedzią ofiary, jaką Pan Jezus złożył Bogu Ojcu, umierając na krzyżu. Więc teraz jedyną ofiarą, jaką składamy, jest Ofiara Eucharystyczna, czyli Msza Święta – Gienek próbował tłumaczyć.

– Aha, kumam! – zawołał Szop. – To znaczy, że aby z Panem Bogiem jakiś interes zrobić, to trzeba księdzu zapłacić, żeby nam Mszę Świętą odprawił i wtedy to Pan Bóg musi się zgodzić, bo przecież Panu Jezusowi nie odmówi, co nie?
– Łapki mi opadają… – załamał się mnich. – No i właśnie że nie!
– No, co nie? – zapytał Freddy.
– W tych twoich interesach chodzi o to, żeby było tak, jak ty chcesz. „Ma być tak i tak. I wszyscy, nawet Pan Bóg, mają się podporządkować”. A przecież Pan Jezus uczy nas czegoś zupełnie innego! Przez śmierć na krzyżu powiedział swojemu Ojcu: „patrz, ludzie nie chcą robić tego, co ty mówisz, popełniają grzechy, a ja chcę pełnić Twoją wolę i jestem gotów umrzeć za grzeszników, byle tylko pokazać im, jak bardzo ich kochasz! Moja wola się nie liczy. To jak możesz teraz tę ofiarę, jaką Jezus złożył ze swojego życia, wykorzystywać do swoich „Bądź-Wola-Moja” celów? No tragedia i dramat w ogóle!
– Eee. No to ja już nie wiem… To po co daje się pieniądze do kościoła? – Freddy podrapał się za uchem.
– To proste przecież – Gienek zaczął tłumaczyć. – Kościół jest naszym wspólnym domem modlitwy, więc wszyscy musimy się o ten dom troszczyć. Żeby było ciepło, żeby było światło, żeby było ładnie, a nie byle jak, żeby ksiądz miał jak do chorego do szpitala dojechać, a jak z harcerzami na obóz jedzie i Mszę im odprawia, to żeby mógł sobie plecak i buty kupić, a jak ktoś jest biedny w parafii, to żeby mu można było pomóc.
I tak dalej. Tak jak w rodzinie: jeden troszczy się o drugiego: a w prawdziwej kochającej się rodzinie przecież się nie handluje, tylko sobie pomaga.
– Eee. No tak – westchnął Fryderyk.
– No, ale Wiewiórka…
– No a Wiewiórka, to wiesz. Ona pracuje w policji i niekiedy jest bardzo zajęta, dlatego może wygląda na to, że nie ma czasu umówić się z tobą, ale z tego, co mi opowiadała, to…

KS. PIOTR NARKIEWICZ