Wrocławska Diagnoza Społeczna

Od wielu już lat naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego realizują
bardzo istotny projekt badawczy pod nazwą Wrocławska Diagnoza
Społeczna. Jest to dokument nie do przecenienia.

JACEK SUTRYK

Dyrektor Departamentu
Spraw Społecznych
Urzędu Miejskiego Wrocławia

NA ZDJĘCIU BULWAR DUNIKOWSKIEGO

MATERIAŁ PRZYGOTOWANY PRZEZ URZĄD MIEJSKI WROCŁAWIA

W odróżnieniu bowiem od wszelkiego rodzaju badań opinii społecznej, przeprowadzanych zazwyczaj „na szybko” i traktujących o bieżących wydarzeniach, materiał przygotowany przez wrocławskich naukowców jest o wiele bardziej obszerny, rzetelny, a przez to miarodajny. Mówiąc bardzo skrótowo: daje odpowiedź na pytanie, jacy jesteśmy i czego chcemy.
We Wrocławiu żyje się lepiej
Z ogłoszonej niedawno Diagnozy wynika kilka podstawowych prawd.
Z bardzo prozaicznych powodów nie miejsce tu na dokładne przytoczenie wszelkich wniosków ujętych w dokumencie, gdyż obejmują niemal wszystkie najważniejsze aspekty naszego życia społecznego. Pozwolą więc Państwo, że zajmę się omówieniem tylko niektórych z nich.
Pierwsza, bardzo pozytywna zmiana, jaka rzuca się w oczy, to fakt, że jesteśmy społecznością znacznie zamożniejszą niż jeszcze 4–5 lat temu.
Jak wynika z badań, ponad połowa wrocławian deklaruje, że nie miała w ostatnim czasie żadnych kłopotów finansowych. Sytuacja taka powoduje przede wszystkim wzrost aspiracji i oczekiwań. W większości przypadków już nie musimy drżeć o to, „co do garnka włożyć”, lecz absorbują nas pytania: jak zbudować lepszą przyszłość dla naszych dzieci, jak spędzić czas wolny i, co chyba najważniejsze, jak ma wyglądać nasza wspólna przestrzeń i czyja ona jest. I tu, w moim głębokim przekonaniu, dotykamy kwestii najważniejszej i jak się wydaje, najbardziej dziś obecnej w naszym życiu publicznym.
Myśl lokalnie
Z naszych intuicji wynika, a potwierdza to Diagnoza, że mamy do czynienia z nowym zjawiskiem społecznym.
Mianowicie z rodzącym się ruchem świadomych swoich praw mieszkańców, organizacji pozarządowych, społecznikowskich, aktywistów miejskich. Już dziś niektórzy publicyści nazywają ich „nowymi mieszczanami”.
Powody tego zjawiska są dość skomplikowane i wynikają wprost z warunków naszego startu w nową rzeczywistość po ’89 roku. Pamiętajmy, że tak jak państwo – samorządy nie miały pieniędzy na sprostanie podstawowym problemom miast. Odbudowy, renowacji, budowy nowych dróg etc. Rozwiązania, a może lepiej byłoby napisać: pomocy upatrywano w kapitale prywatnym.
I to była dobra, jeżeli nie jedyna droga, która zresztą znalazła ogólną aprobatę społeczną. W dość szybkim tempie zobaczyliśmy nowe, zagospodarowane przestrzenie, budynki, galerie handlowe.
Z czasem jednak, jak wynika z badań, mieszkańcy zorientowali się, że zjawisko to niesie też negatywne skutki.
Poczuli, że tracą przestrzeń wspólną, która do tej pory należała do nich (jakkolwiek byłaby zaniedbana), a stanowiły ją małe zakłady rzemieślnicze, sklepiki na rogu, ulice, które często cieszyły się nie najlepszą sławą, ale decydowały o charakterze otoczenia. Dziś tzw. zwykli ludzie mają często poczucie, że tracą coś swojego, wspólnego, na rzecz tych bogatych, dbających tylko o „swoje”, często odgrodzonych płotami otwieranymi na kody dostępne wyłącznie wtajemniczonym.
To zjawisko nie dotyczy wyłącznie Wrocławia, to problem ogólnopolski.
W tym kontekście Wrocław wydaje się znakomitym przykładem na wczesne i prawidłowe odczytanie pragnień mieszkańców. Sposób rewitalizacji i przywrócenia mieszkańcom centrum Psiego Pola czy Nadodrza jest sztandarowym przykładem myślenia prospołecznego.

Powstrzymam się od przytaczania szczegółów, zachęcam do wizyty w tych miejscach! Tematowi temu warto poświęcić dużo więcej miejsca i uwagi. Dziś jednak ograniczę się tylko do jego zasygnalizowania.
Lubimy samochody
Ważnym dla mieszkańców tematem jest oczywiście komunikacja miejska, obejmująca wszystkie jej aspekty. Jak wynika z badań, wrocławianie wciąż w bardzo dużym stopniu do poruszania się po mieście używają samochodu.
I, rzecz ciekawa, o wyborze tego środka lokomocji nie decyduje słaba komunikacja publiczna. Decydują przyzwyczajenia.
Tu pozwolę sobie na podzielenie się własnymi obserwacjami. Dużo częściej o niedostatkach wrocławskiej komunikacji mówią politycy, powiedzmy delikatnie, mało przychylni lokalnej władzy, niż mieszkańcy korzystający na co dzień z wrocławskich autobusów i tramwajów. I nie jest moją intencją unikanie odpowiedzialności za niedostatki systemu komunikacji miejskiej, nie widzę jednak powodu, dla którego mielibyśmy wciąż zgadzać się na nie zawsze rzetelną krytykę. Jest rzeczą oczywistą, że naszym obowiązkiem jest zbudowanie skutecznej i komfortowej komunikacji. Z czego w moim przekonaniu Wrocław się wywiązuje. Wystarczy prześledzić wszelkie inwestycje w tej sferze, wystarczy policzyć, ile w ciągu powiedzmy ostatniej dekady zostało na ten cel przeznaczonych pieniędzy.
Ile nowych autobusów i tramwajów w mieście przybyło (tylko w latach 2018–2019 Wrocław zakupi 110 nowych autobusów i 56 tramwajów). Zwróćmy wreszcie uwagę na nowe trasy tramwajowe (Gaj, Kozanów, Stadion Wrocław; niedługo Wrocław zbuduje torowiska przy ul. Hubskiej, Długiej i Popowickiej; w planach tramwaj na Nowy Dwór, Ołtaszyn, Swojczyce, Jagodno). Zdaję sobie sprawę, że odwoływanie się do przeszłości jest bezcelowe. Argument typu: „przypomnijcie sobie Państwo, jak jeździło się po Wrocławiu jeszcze kilka lat temu” nikogo nie przekona.
Ale może przekonają badania autorów tegorocznej Diagnozy: o wyborze środka lokomocji decydują przyzwyczajenia.
Jak wynika z badań, niewielkie znaczenie przy wyborze samochodu jako podstawowego środka komunikacji ma jakość usług świadczonych przez MPK. Mamy do czynienia z konsekwencją skądinąd bardzo dobrej sytuacji, o której wspomniałem na początku.
Jesteśmy znacznie bardziej zasobni niż przed kilku laty, a to rodzi wzrost aspiracji i oczekiwań. Z całym przekonaniem twierdzę, że to dla miasta dobre zjawisko. Trudności, jakie ze sobą niesie dla władzy samorządowej, ktokolwiek by ją sprawował, to problem, z którym rządzący muszą sobie poradzić.
Wrocław Miastem Spotkań
Muszę poruszyć jeszcze jeden ważny wątek opisywanej Diagnozy Społecznej.
Nasz stosunek do obcokrajowców.
We Wrocławiu pracuje ich już ponad 100 tysięcy. W ogromnej większości podkreślają bardzo dobrą atmosferę w mieście i komfort życia, jaki tu zastali.
Wrocławianie są społecznością otwartą i przychylną przyjezdnym. Nie zmienią tego w żaden sposób pojedyncze, skandaliczne incydenty. Stanowczość, z jaką Prezydent i władze miasta przeciwstawiają się takim wypadkom, jest powszechnie dostrzegana. Wniosek pozostaje jeden: Wrocław jest miastem otwartym na świat i inne kultury, wciąż może bardziej niż kiedykolwiek jest Miastem Spotkań.

MATERIAŁ PRZYGOTOWANY
WE WSPÓŁPRACY Z WCRS