MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Wstrzemięźliwi?

Ostrzegam, będzie banalnie, bo temat prosty i z zakresu podstaw nauki religii. Ale jednak przysparzający nieco problemów… Co ciekawe, także kapłanom, z którymi o tym rozmawiałam, bo nie byli jednomyślni. Stąd temat pojawia się w liście do doświadczonego Proboszcza. Do rzeczy.
Chodzi o post – wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Grzech czy nie? Spowiadać się, czy nie? I sprawy dodatkowe, czyli wyszukiwanie w internecie, czy tego dnia przypada uroczystość, czy święto i czy oktawa uroczystości „znosi post”, czy nie… Szczerze? Nie ogarniam! I jeszcze dyspensa, z którą jest tak, że jeden proboszcz udzieli na terenie swojej parafii, a drugi mówi, że nie ma takiej władzy.
Ach! Zapomniałabym! Odwieczne pytanie: a większym grzechem jest zjeść mięso w piątek czy wyrzucić jedzenie? Proszę więc o kilka słów komentarza, czyli katechezę dla dorosłych. A swoją drogą coraz trudniej nam chyba przychodzi zachowanie wstrzemięźliwości.
Nie chcę uogólniać, jednak trudno się oprzeć takiemu wrażeniu. Mamy niemal wszystko na wyciągnięcie ręki, w większości niczego nam nie brak, wręcz mamy aż nadto. Wydaje nam się, że nad wszystkim mamy kontrolę, zwłaszcza nad swoją wolą. Sięgamy po nowe diety, zdrowe sposoby na życie, a nie możemy powstrzymać się od jedzenia mięsa w piątek? Zresztą nie tylko o postne potrawy chodzi. Zazwyczaj jednak nie są to wielkie sprawy, a przecież, jak mówi Pismo św., mamy być wierni w małych rzeczach. Skoro nie jesteśmy, to jakże możemy być gotowi na większe pokusy?
Poza wymiarem religijnym jest jeszcze kształtowanie naszego ducha, naszego charakteru. I nie mam tu na myśli zamykania lodówki na klucz. Wstrzemięźliwy umie zachować umiar. To przymiot człowieka mądrego, nie tylko zachowującego posty, ale i niewypowiadającego niepotrzebnych słów, nieoceniającego pochopnie innych, umiejącego zrezygnować z jednej rzeczy, by lepiej dostrzec piękno i wartość wielu innych.