KS. ADAM CZTERNASTEK

Czepielowice

Dobre ćwiczenie ducha

Temat poruszony przez Panią Martę nie jest ani banalny, ani tym bardziej prosty.
Na wstępie odniosę się do treści IV przykazania kościelnego, które brzmi: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”. W takim okresie, przez Kościół nazywanym Wielkim Postem, właśnie trwamy.
Tak więc mamy i kwestię tego, co jest nakazane, i to, od czego mamy być wstrzemięźliwi. Każdego wierzącego katolika obowiązuje post tzw. piątkowy – wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych.
Dopuszcza się odejście od tej reguły w uroczystości, które w tym dniu przypadają. Wówczas stosujemy dyspensę od spożywania pokarmów mięsnych.
Wtedy i tylko wtedy. Przywilejem Ordynariusza Diecezji jest udzielenie takiej dyspensy ze względu na dobro duchowe wiernych powierzonych jego opiece duchowej. Taką sytuację w naszej archidiecezji mieliśmy ostatnio, kiedy Ksiądz Arcybiskup udzielił dyspensy na Święto Ofiarowania Pańskiego (2 lutego). Przywilej taki mają także księża proboszczowie (i tylko oni), po wcześniejszym rozstrzygnięciu zasadności udzielenia takiej dyspensy i jeśli to dotyczy osób przebywających na terenie jego parafii. Wynika z tego, że sprawa wstrzemięźliwości i udzielanej od niej dyspensy nie jest banalna.
Istotą podejmowanej przez nas wstrzemięźliwości jest swoiste ćwiczenie duchowe. I to jest najważniejszy element przekazany nam w przypomnianym przykazaniu. Oczywiście, jak w wypadku każdego innego przykazania, wybór należy do nas. Jeśli przekraczamy te zasady, musimy mieć też świadomość ponoszonych konsekwencji – patrz grzech. I wcale nie chodzi o to, aby zamykać lodówkę na klucz. Wręcz przeciwnie.
Ćwiczenie ma sens wtedy, gdy jest otwarta.
Tak jak ma sens ćwiczenie się we wstrzemięźliwości w tym, o czym Pani Marta napisała przy końcu swojego listu. Bożego Ducha w podejmowaniu trudu wstrzemięźliwości i duchowych owoców z niej płynących.