STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI

Była czy nie była?

Kiedy mówimy o tym, że wraz z trzecim rozbiorem w roku 1795
Rzeczpospolita jako monarchia zniknęła z mapy,
by pojawić się ponownie w listopadzie 1918 r. w formie republikańskiej,
mimowolnie i, jak się wydaje, zupełnie niechcący ulegamy pewnej automanipulacji.

PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Nadanie konstytucji Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona w 1807 r.
Marcello Bacciarelli, obraz olejny z 1811 r., replika zaginionego oryginału.
W zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie

WIKIMEDIA COMMONS, CC BY 4.0

Tak często bywa ze skrótami myślowymi, których używamy niby to dla uproszczenia jakiejś kwestii, by po czasie zorientować się, że opisywana materia wcale taka prosta nie jest i z pewnością zasługuje na to, by ją nieco skomplikować.
Po rozbiorach
Rzeczywiście, trzeci rozbiór Polski zakończył byt polityczny państwa, ale nie zakończył historii narodowej Polaków.
Jak zauważył Stanisław Kostka Potocki, „zniszczono wielkiego narodu byt polityczny, lecz został się jego byt fizyczny i moralny”. W pierwszych latach po wspomnianym 1795 r. Polakom pozostawał li tylko ów byt fizyczny, czemu wyraz dały państwa rozbiorcze w podpisanej w styczniu 1797 r. specjalnej konwencji, w której stwierdziły: „Gdy przez obydwa dwory cesarskie, jak również przez Jego Królewską Mość Króla Pruskiego uznana została konieczność uchylenia wszystkiego, co może nasuwać wspomnienie istnienia Królestwa Polskiego, skoro uskutecznione zostało unicestwienie tego ciała politycznego, przeto wysokie strony, zawierające umowę, postanowiły i zobowiązują się odnośnie do trzech dworów nie zamieszczać w tytule miana i nazwy łącznej Królestwa Polskiego, która zostanie odtąd na zawsze skasowana. Wszelako wolno im będzie używać tytułów częściowych, które należą się władzy różnych prowincji tegoż Królestwa, jakie przeszły pod ich panowanie”. Wcześniej król Stanisław August Poniatowski po swej abdykacji depozytariuszem Korony Polskiej uczynił Rosję, a więc cytowany akt zabezpieczał Prusy i Austrię przed ewentualnymi roszczeniami, jakie państwo carów mogłoby w tej materii wysnuwać, lecz, jak się wydaje, takowych aspiracji w tamtej chwili dziejowej nie miało.
Księstwo
W historii jednak rzeczy nie stoją w miejscu i nic nie jest postanowione raz na zawsze. Europa przełomu XVIII i XIX w. nie była rzeczywistością stabilną, siłą rzeczy więc kwestia polska zaczęła znajdować się w orbicie tych sił, które same były zagrożone. Przede wszystkim chodzi tu o rewolucyjną Francję. Nie miejsce tu na szczegółowy opis sytuacji politycznej i militarnej, mającej jasne i ciemne barwy, oraz roli Polaków u boku Francuzów. Były tam powody do dumy i takie fragmenty, co do których nie warto się chwalić, niemniej jakimś owocem owego militarnego wysiłku polskiego żołnierza oraz chęci Napoleona do ograniczenia miejsca i roli Prus w jego wizji Europy było powołanie do istnienia Księstwa Warszawskiego. Powstanie tego państwa wprost wynikało z traktatu w Tylży, zawartego między pokonanymi w wojnie Prusami i Rosją a Francją w lipcu 1807 r. Początkowo składało się ono wyłącznie z ziem zabranych częściowo w pierwszym oraz w całości w drugim i trzecim rozbiorze przez Prusy, oprócz enklawy wokół Białegostoku przejętej przez Rosję. W pierwszym etapie swego istnienia łączna powierzchnia księstwa wynosiła 104 tys. km kwadratowych, a liczba ludności 2,6 mln. W 1809 r. terytorium to powiększyło się o obszar trzeciego i drobnych fragmentów pierwszego zaboru austriackiego, co było wynikiem wojny polsko-austriackiej jako fragmentu kampanii Napoleona przeciw tzw. V koalicji. Łącznie dawało to powierzchnię nieco większą niż 157 tys. km kwadratowych z ludnością przekraczającą 4 mln.
Trudno mówić o tym, że nowe państwo było tworem suwerennym.
Samo terytorium wciśnięte w głąb lądu, pozbawione dostępu do morza i tak naprawdę niestanowiące jakiejś wyraźnej całości geopolitycznej skazane było na zależność od dużego suwerena.
Od niego zależał również ustrój państwa. Monarchą uczynił Napoleon króla saskiego Fryderyka Augusta I, wnuka Augusta III, co dla Polaków mogło wydawać się echem Konstytucji 3 maja, która czyniła Wettynów dziedzicznymi władcami Rzeczypospolitej.
Przez cały okres swojego istnienia państwo traktowane było jak zaplecze materiałowe i wojskowe dla prowadzonych przez Francję wojen. Nawet nazwą nie nawiązywało do polskości, chociaż 28 czerwca 1812 r., kilka dni po inwazji Napoleona na Rosję, Sejm Księstwa proklamował Królestwo Polskie.

Co prawda Napoleon dokument zignorował, ale…
Królestwo i nie tylko ono

Kilka lat później po klęsce cesarza Francuzów państwo polskie powróciło na mapę Europy decyzją państw rozbiorczych, przyjętą na kongresie wiedeńskim. Jako Polacy nie zawsze wiemy, jak się do niego odnosić. Zbyt silnie w naszej narodowej pamięci wrył się okres późniejszy, kojarzący się z represjami po kolejnych powstaniach i wzmożoną, chociaż na szczęście daremną w odniesieniu do rdzenia ludności rusyfikacją. Uczciwie trzeba przyznać, że w pierwszych latach swego istnienia Królestwo Polskie miało większość cech państwa suwerennego.
Jego granice były mniejsze niż opisywanego Księstwa, gdyż Prusy odzyskały Wielkopolskę i Kujawy, chociaż zobowiązane zostały do utworzenia tu autonomicznego księstwa, które co prawda zaistniało, lecz jego autonomia była stopniowo, acz stanowczo redukowana, aż w 1848 r. zostało zlikwidowane przez Frankfurckie Zgromadzenie Ustawodawcze. Z kolei na południowym skrawku ziem dawnego Księstwa Warszawskiego wydzielono inne quasi-państewko, jakim było Wolne Miasto Kraków, którego suwerenność stopniowo ograniczono, niemniej cieszyło się ono nominalnym bytem do 1846 r.
Wróćmy do Królestwa Polskiego, zwanego od miejsca jego proklamacji „Kongresowym” lub „kongresówką”, która to nazwa gdzieś tam kołacze się nam w głowach po dziś dzień. Posiadało ono własną, wcale nie symboliczną siłę zbrojną, szkolnictwo, walutę, cieszyło się również swobodą gospodarczą, którą dobrze wykorzystywało.
Jednym słowem, posiadało wszelkie predyspozycje do tego, by stać się „Polskim Piemontem”, a więc obszarem, wokół którego będą orbitować inne ziemie polskie. Nadana przez cara Aleksandra I, u nas króla polskiego noszącego numer II, konstytucja została opracowana przez księcia Adama Czartoryskiego i w dużej części opierała się na Konstytucji 3 maja. Monarcha ten, jak na skojarzenia, które w naszym kraju wywołuje słowo car, zdawał się być Polakom życzliwy, ponoć nawet nosił się z zamiarem poszerzenia granic państwa o ziemie dawnego Księstwa Litewskiego, do czego wszakże nie doszło. Państwo w swej polityce wewnętrznej pozostawało liberalne w XIX-wiecznym tego słowa znaczeniu, co niekiedy prowadziło do paradoksów.
Warto np. przytoczyć incydent z udziałem cytowanego na początku Stanisława Kostki Potockiego, który jako minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a jednocześnie znany mason i antyklerykał, zamierzał zlikwidować zgromadzenia zakonne w Królestwie, za co został natychmiastowo zdymisjonowany przez cara. Niemniej i tak okres swobody politycznej Królestwa to czas wielu kasat zakonnych wykonanych, co należy podkreślić, polskimi rękami.
Koniec końców
Historia Królestwa Polskiego jako suwerennego bytu w zasadzie dobiegła końca wraz z powstaniem listopadowym.
Pewne symptomy ograniczania wolności zaczęły się za panowania Mikołaja I, który zastąpił w 1825 r. zamordowanego w zamachu liberalnego brata.
Niemniej wydarzenia lat 1830–1831 z pewnością były tu decydujące. Warto nadmienić, iż do idei Królestwa Polskiego wrócono w postaci konkretnych propozycji politycznych jeszcze raz, a uczyniły to Niemcy i Austro-Węgry w proklamacji aktu 5 listopada 1916 r.
Oczywiście nie z miłości do Polski, lecz z zapotrzebowania na naszego żołnierza.
W lipcu następnego roku powołana została Rada Regencyjna, która 14 listopada 1918 r. przekazała władzę nie królowi, lecz Józefowi Piłsudskiemu, w ten sposób kończąc ideę Polski jako monarchii.
Historia nie zasługuje na nadmierne uproszczenia. Historia Polski w XIX stuleciu to nie tylko powstania i niewola, ale i krótkie, co prawda, lecz niepozbawione znaczenia epizody budowania państwowości, o których warto pamiętać.