KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

O Bogu, który jest większy

Zauważyłem, że w popularnych ostatnio zagranicznych miniserialach telewizyjnych, emitowanych w Internecie czy na platformach cyfrowych, coraz więcej jest tematyki religijnej. Myślę, że jest to dobry trend. Nie są to filmy stricte religijne, ewangelizacyjne czy katechetyczne.
Nie, to są filmy problemowe, pokazujące, że religia ma większe znaczenie w życiu współczesnego człowieka niż nam się wydaje. Interesujące w tym kontekście jest to, że w Polsce takie filmy właściwie nie powstają.
Ale wróćmy do tych zagranicznych. Podam dwa przykłady.
Pierwszy opowiada kryminalną historię dziewczyny wychowanej w ultrakatolickiej rodzinie amerykańskiej, w której dominowała matka.
Bohaterka filmu miała młodszą siostrę, której życie od chwili porodu było zagrożone. Od początku matka wzbudza w bohaterce poczucie winy.
Każde jej nieposłuszeństwo jest, jak twierdzi matka, karane chorobą czy pogorszeniem się stanu zdrowia młodszej siostry. Nie wiem, czy ktoś jeszcze tak wychowuje swoje dzieci, ale wizja Boga karzącego za każde nieposłuszeństwo wcale nie jest nam, katolikom, obca. Wynika z bardzo religijnego skądinąd przekonania, że cierpienie będące skutkiem zła musi mieć swoją przyczynę. Że choroba ma źródło nie tyle w jakichś medycznych, ile nadprzyrodzonych okolicznościach. To jest wciąż echo pytania, które uczniowie zadawali Jezusowi na widok niewidomego od urodzenia: „Kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?”. Według nich choroba musi mieć przyczynę w grzechu. Jezus rozrywa ten związek, mówiąc: „Ani on nie grzeszył, ani rodzice jego”.
I drugi przykład. Bohaterem filmu jest pastor luterański, który pełni funkcję kapelana na duńskiej misji wojskowej na Bliskim Wschodzi.
Przed wyruszeniem żołnierzy na akcję kapelan ich błogosławi. Odmawia jednak, by pobłogosławić ich broń. Niestety, żołnierze wracają z akcji z zabitymi żołnierzami. Za to, co się stało, obwiniają pastora, bo nie pobłogosławił broni. Aby się zrehabilitować w oczach towarzyszy, pastor decyduje się na udział w kolejnej akcji. Żołnierze zostają wciągnięci w pułapkę, a pastor musi sięgnąć po broń. Na linii strzału pojawia się postać w czarnym hidżabie. Pastor bierze ją za poszukiwanego terrorystę, który przebiera się w kobiecy hidżab. Strzela. Niestety, jak się okazuje, ofiarą jest cywilna kobieta. Oba filmy, choć tak różne, dotykają tej samej kwestii: obrazu Boga, jaki nosimy w sobie. Niestety jest to Bóg, którego obwinia się o wszystko: o chorobę córki, śmierć żołnierza, o przegraną bitwę. Taki Bóg jest w konsekwencji jakby na zawołanie. Można by Go przebłagać niezjedzeniem czekoladki albo pobłogosławieniem karabinu. Ale Bóg jest większy od naszej przyziemnej wizji. „Bóg jest wielki” – mówi do pastora zaprzyjaźniony muzułmanin. „Który Bóg? Twój czy mój?” – pyta pastor. „Bóg, po prostu Bóg, przyjacielu” – odpowiada muzułmanin. Bóg, który jest zawsze większy od mojego o Nim wyobrażenia.