Szlachetne zdrowie – ujęcie biblijne

Choć o zdrowiu na kartach Świętej Księgi nie wspomina się zbyt często, można
jednak pokusić się o pewne wnioski. Zdrowie stało się ekwiwalentem życia w pokoju
i dobrobycie (Rdz 29, 6; 1 Sm 25, 6) – i takie jego rozumienie stanowi pomost
pomiędzy starym i nowym rozumieniem ludzkiej witalności.

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Informacje na temat jego życia są skąpe. Wiemy, że był niewolnikiem, co nietrudno wnioskować wyłącznie po jego imieniu – epiktētos znaczy bowiem „nabyty”. Epiktet urodził się ok. 50 r. po Chr. w małoazjatyckim mieście Hierapolis (Kol 4, 13), wcale niedaleko od innych znanych z Listów św. Pawła miast: Kolosów i Laodycei (Kol 2, 1). Co się z nim działo we wczesnej młodości – nie wiemy. Kolejne znane nam informacje o Epiktecie dotyczą już rzymskiego etapu jego życia, gdy posługiwał jako niewolnik niejakiego Epafrodyta – wpływowego wyzwoleńca z dworu Nerona – oraz studiował filozofię pod czujnym okiem stoika, Muzoniusza Rufusa. Jako „wzorcowego niemrawca”, jak miał być określany, Epikteta charakteryzował podobny do Pawłowego stosunek do ciała. Ciekawe: czy obaj mężczyźni mieli kiedykolwiek ze sobą do czynienia?
Ciało – mieszkanie duszy
Choć Epiktet nie poważał nadto cielesnego wymiaru ludzkiej egzystencji, zdawał sobie sprawę z konieczności dbania o ten „wór” – jak zwykł nazywać ciało – w którym przyszło mu żyć.
Pisał: „Kto silnie ma zbudowane ciało, ten wytrzymuje zarówno upały, jak i mrozy. I tak samo, kto pięknie ukształtowaną ma duszę, ten równie dobrze jest odporny na gniew, na smutek, na uniesienia radości oraz na wszelkie inne namiętności” (Fragment 20). Skoro więc ciało może być przeszkodą na drodze do osiągnięcia „stoickiego spokoju”, należy o nie dbać, by było zdrowe i zadbane. Tej materii poświęcił Epiktet jedną ze swoich diatryb, zwaną O schludności (Diatryby IV, 11).

Portret Epikteta z Encheridiona, czyli
przewodnika po codziennym życiu

WIKIMEDIA COMMONS

Co na to Pismo Święte?
Zdrowie związane jest w świecie śródziemnomorskim ze znajomo brzmiącym greckim słowem hygieia.
Choć używane było ono przez autorów biblijnych raczej rzadko, nietrudno zauważyć, że dla Żydów higiena (i wypracowane dzięki niej zdrowie) była tak ważna, że związano ją z kultem.
Wiele nam Pismo Święte mówi o rytualnych omyciach (Wj 29, 4; Kpł 14 ,9), o izolowaniu chorych, którzy mogliby zarażać (Kpł 13, 46), a nawet o myciu rąk przed posiłkami (Mk 7, 3) i przynoszeniu gościom wody do obmywania stóp (Rdz 18, 4; 19, 2). Mężczyźni posiadający jakąkolwiek skazę na ciele czy cierpiący na przewlekłe choroby nie mogli służyć w świątyni jerozolimskiej (Kpł 21, 17nn).
O tym, jak wysoce ceniono fizyczną sprawność, mogą świadczyć również pozdrowienia rodem z biblijnych listów, w których pojawia się życzenie zdrowia (2 Mch 1, 10; 9, 19). Zdrowie utożsamiano z życiem w pokoju i dobrobycie (Rdz 29, 6; 1 Sm 25, 6).
Ciało – świątynia Ducha Świętego
„Pokój wam” (Łk 24, 36) – zwrócił się Jezus do uczniów popularnym żydowskim pozdrowieniem tuż po Swoim zmartwychwstaniu. Dał im znak, że dzieło uzdrowienia relacji ludzkości z Bogiem dokonało się i człowiek może zaznać prawdziwego wewnętrznego pokoju. Zwłaszcza gdy współdziała z obiecanym Parakletem. Stąd już niedaleko do istotnego Pawłowego napomnienia: „Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6, 19).
Skoro dbamy o nasze murowane świątynie, o ile bardziej troska należy się cielesnej świątyni?

Skoro uznajemy, że każda choroba jest skutkiem rajskiego upadku – niedaleko stąd do wniosku, że każdorazowe wykroczenie przeciwko zdrowiu jest świadomym zapraszaniem zła do własnego życia, niewiele różniącym się od grzeszenia. Jest, innymi słowy, zaburzeniem wewnętrznego pokoju.
Bądź fit, ale z umiarem
We wszystkim należy zachować właściwy umiar – powiedziałby każdy szanujący się stoik pokroju Epikteta.
I miałby rację. Chętnie powtarzane w polskich domach i towarzyszące zwykle życzeniom zapewnienie: „zdrowie jest najważniejsze” wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem, które doskonale obrazuje nam Biblia.
Gdy na terenach Palestyny zapanowała w II w. przed Chr. moda na hellenizm oraz związaną z nim kulturę fizyczną, wówczas nawet kapłani zaczęli stawiać to, co cielesne, ponad tym, co Boże, wymykając się ze świątyni jerozolimskiej do znajdującego się nieopodal gimnazjonu, by tam oddawać się greckim sportom (2 Mch 4, 14-15). Ciało pokonało ducha. Wyzwaniem i sztuką jest zatem, aby pod tą lubianą polską frazą zmieścić i ducha, i ciało – a więc zachować równowagę, by świątynia ciała nie przeobraziła się w bożka, a „bycie fit” w nową religię.
Szczęśliwy finał
Epiktet, już jako wolny człowiek i ojciec własnej szkoły filozoficznej, podzielił w 95 r., z inicjatywy cesarza Domicjana, los innych piewców mądrości – został wygnany z Wiecznego Miasta. Trzeba przyznać, że wyszło mu to na dobre. Osiadł bowiem na przeciwnym do italskiego buta brzegu Adriatyku, w Nikapolis w Epirze. Tam jako drugi Sokrates nauczał, zażywał samotności i ubóstwa z pogodną akceptacją.
Zdrowie mu dopisywało, zmarł bowiem jako starzec dopiero ok. 130 r., w opinii… mądrości.