KS. ADAM CZTERNASTEK

Czepielowice

Miłość pierwszego planu

Najprostsza odpowiedź byłaby taka: nie oglądać.
Co w moim przypadku się sprawdza. Nie mam na czym. Od Środy Popielcowej ubiegłego roku nie mam telewizora. To taka sugestia na najbliższe dni.
Czym jest miłość, i to ta jedyna, najpiękniejsza, to na ten temat powstało wiele powieści, traktatów, o wierszach nie wspomnę. No i oczywiście seria filmów, które z tym przesłaniem o miłości goszczą tak często w naszych domach. Może rzeczywiście zbyt głęboko utożsamiamy się z bohaterami lub, bardziej, z przeżywaną przez nich miłością. Wszak to tylko film. Trwa chwilę, a pozostawia pewien niedosyt. I nie tylko związany z tym pytaniem: i co dalej z nimi będzie? Czy da się ten scenariusz przenieść w życie? Czy właśnie taka miłość to jest miłość? A życie za chwilę pokaże, że to tak do końca nie jest.
Zniknie obraz w telewizji, pozostaje obraz życia.
I tu pytanie: co z tą miłością? Jaka ona naprawdę jest? Posługując się więc filmowym nazewnictwem, aktorami pierwszego planu w naszym życiu jesteśmy MY. I to my tej miłości szukamy, i to my tą miłością się dzielimy, a przede wszystkim tę miłość wplatamy w normalne, codzienne życie. Bez makijażu, ciepłych kapci i nie zawsze z romantycznymi chwilami. I dzielimy ją z kimś, kto jest blisko, z takimi samymi lub podobnymi wadami, zaletami (oby ich było więcej). I to jest ta prawdziwa.
Dlatego też o takiej zwykłej, codziennej, a przecież głębokiej tak mało obrazów filmowych.
Wyjdźmy więc z kina i zacznijmy żyć tą naszą, najbardziej autentyczną miłością. W filmie to co przysłowiowo nie wyjdzie, zawsze można wyciąć.
W życiu natomiast razem najlepiej wprowadzić korekty. I tu słuszna pointa Pani Marty: mniej telewizji. Za chwilę Środa Popielcowa, Wielki Post (zacznie się właśnie owego 14 lutego), no to cóż, sugestia pojawia się sama: przyjrzyjmy się naszej miłości i „posypmy sobie głowy popiołem”.