Chorzy na punkcie zdrowia?

W 1980 r. Robert Crawford ukuł termin healthism. Określił tak zaabsorbowanie
własnym zdrowiem, traktowanym jako pierwszy i najważniejszy czynnik dobrostanu.
Cel ten jest osiągany przede wszystkim poprzez zmianę stylu życia.

EWA SOŁTYS

Wrocław

JAKUB SZYMCZUK/FOTO GOŚĆ

Termin ten powstał z połączenia angielskiego rzeczownika health, oznaczającego zdrowie, z sufiksem -ism, wskazującym na system przekonań, ideologię bądź uzależnienie.
Pierwszych oznak healthismu Crawford upatrywał już w społeczeństwach lat 70. Wskazywał na wzrastającą liczbę osób podejmujących jogging, bieganie czy inne ćwiczenia fizyczne, ale też częstsze pojawianie się problematyki zdrowia w reklamach i agresywne kampanie przeciwko paleniu papierosów. Podkreślał, że healthism oznacza złożenie całej odpowiedzialności za zdrowie i chorobę po stronie konkretnego człowieka i jego działania. Kilka lat później Petr Skrabanek przestrzegał przed zdrowotnym faszyzmem, który przejawiałby się w przejęciu przez państwo zadania ustalania norm dotyczących zdrowia i określania, jaki styl życia jest zdrowy, a jaki nie. Wiązałoby się to z publicznym napiętnowaniem zachowań uznanych przez państwo za niezdrowe. Skrabanek twierdził, że healthism daje ludziom poczucie moralnej wyższości względem tych, którzy nie prowadzą tzw. zdrowego stylu życia.
Spróbujmy wskazać kilka istotnych składowych tych opisów. Elementem kluczowym jest zdrowie, a dokładniej – postawy (tj. myśli, uczucia i zachowania) konkretnego człowieka w tym obszarze. Musimy do tego obrazu dodać jeszcze jeden wymiar, mianowicie otoczenie społeczne, ponieważ obaj autorzy mówią o rzeczach promowanych bądź piętnowanych w przestrzeni publicznej. Zastanawiając się nad zjawiskiem healthismu, można na nie spojrzeć z dwóch perspektyw – społecznej oraz indywidualnej.
Perspektywa społeczna
Jeśli Crawford mówił o ekspansji tematyki zdrowia w przestrzeni reklamy, to obecnie, jak się wydaje, jesteśmy świadkami niemalże hegemonii. Ile produktów i usług zachwalano nam ostatnio jako zdrowe, naturalne, fit, light, bio, eco, odpowiednie dla zdrowego stylu życia, szczęścia…
Dodajmy do tego liczne kampanie społeczne poświęcone profilaktyce oraz promocji zdrowia. Ich tematyka jest różnorodna: szczepienia, odżywianie, ciąża, uzależnienia, depresja i wiele innych. Również współczesne badania w obszarze nauk społecznych koncentrują się wokół zdrowia i jakości życia – bądź tej hedonistycznej, bądź eudajmonistycznej. Rozwijają się firmy dostarczające produkty i świadczące usługi prozdrowotne wszelkiego rodzaju. Dobrym przykładem są restauracje typu slow food w opozycji do fast foodów. Zdrowie zajmuje istotne miejsce w przestrzeni publicznej. Pytanie, jak dalece oddziałuje to na nasze zachowanie i wartościowanie.
Zjawisko healthismu może dotykać jeszcze jednej kwestii: kto i w jaki sposób ustala normy dotyczące zdrowia i choroby? Kto powinien określać, co sprzyja zdrowiu, co zaś mu szkodzi? Normy w medycynie i psychologii są w większości ustalane przez gremia lekarzy i psychologów na podstawie badań, literatury i pewnych tendencji w danym obszarze. Siłą rzeczy tak ustalane normy są dość arbitralne. Podlegają też istotnym zmianom w czasie (np. historia homoseksualizmu – zmiana klasyfikacji od dewiacji seksualnej po zaburzenia orientacji seksualnej, czy toczący się w Polsce spór wokół szczepień, dotykający kwestii norm, autorytetów i znajomości dziedziny).
Perspektywa osoby
Świadomość, że możemy wpływać na rzeczywistość poprzez swoje działanie, pozwala zbudować poczucie skuteczności – jestem zaradny, potrafię stawić czoła codziennym wyzwaniom, mogę zdecydować, jak postąpić, by uzyskać określone skutki. Bez takiego przekonania pozostalibyśmy z poczuciem, że jesteśmy popychani przez jakieś siły, zdarzenia lub osoby i nie możemy tego zmienić. Poczucie skuteczności jest więc potrzebne, by dokonywać wyborów i działać w życiu zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nie może ono jednak stać się poczuciem omnipotencji – zawsze są rzeczy, na które nie mamy wpływu zupełnie bądź jest on marginalny, jak pogoda, katastrofy naturalne, różnego rodzaju wypadki czy wojny. Tych zdarzeń losowych nie możemy kontrolować, musimy przyjąć ich istnienie i konsekwencje.
Zdarza się jednak, że w człowieku narasta potrzeba kontroli – w stosunku do siebie, otoczenia lub innych osób.
Czasem ta kontrola przyjmuje nadmierny charakter, staje się wręcz obsesyjna, związana z wewnętrznym przymusem.

Mamy wtedy do czynienia z jakąś formą zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego. Mogą występować natrętne myśli, obsesje oraz kompulsje, czyli określone zachowania pozwalające na zredukowanie napięcia. Typowym przykładem są obsesje związane z czystością lub porządkiem.
Człowiek ma wrażenie, że jeśli nie wykona pewnych czynności (np. nie umyje rąk), to stanie się coś złego. Dopóki nie zrobi pewnych rzeczy, będzie w nim narastał lęk i napięcie.
W niektórych klasyfikacjach uznaje się zaburzenia odżywiania – anoreksję i bulimię – za należące do spektrum zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Anoreksja i bulimia wiążą się bowiem z nadmiernym zaangażowaniem w obraz własnego ciała, a także z nadmierną kontrolą.
Kontrola zaś wiąże się z jeszcze jednym istotnym elementem, jakim jest lęk. Przy wysokim poziomie lęku możemy zaobserwować na ogół wyraźną tendencję do kontrolowania jakiegoś obszaru – siebie, swojego zachowania, otoczenia lub innych osób. Np. ktoś o bardzo wysokim lęku, w obawie przed reakcją innych, będzie się starał kontrolować swoje zachowanie, zwłaszcza ekspresje (nie będzie prezentował swoich przekonań i uczuć). Wysoki lęk prowadzi też do ograniczenia aktywności – nie podejmuje się wyzwań, nie robi się żadnych nowych rzeczy, ani tych, które wydają się jakoś zagrażające, nie chodzi w nieznane miejsca i nie poznaje nowych ludzi. Bezpieczne jest tylko to, co znamy. Gdy lęk jest znaczny i uciążliwy, sięgamy właśnie po kontrolę, bo ona pozwala go zredukować.
Jak jednak mają się kontrola i lęk do zjawiska, jakim jest healthism? Crawford zauważył, że healthism kładzie nacisk na indywidualną odpowiedzialność za stan zdrowia i choroby. A skoro tak, to znaczy, że liczą się moje wysiłki i działania, że mogę i powinienem sprawować nad tym kontrolę. Gdzie tu jednak miejsce na lęk? Przy okazji healthismu możemy wskazać na obawy związane z chorobą,
niepełnosprawnością, starością i śmiercią. Pewną kwestią może być także społeczna atrakcyjność – w przestrzeni publicznej promowane jest to, co młode, piękne i zdrowe.
Pamiętajmy jednak, że niektórzy cechują się wyższym lękiem od innych. Warto zwrócić też uwagę na liczne stresory w naszym otoczeniu i różnych sytuacjach życiowych.
Niektóre etapy rozwojowe w życiu człowieka wiążą się ze znaczną destabilizacją i powodują wzrost lęku (zmiany środowiska i otoczenia, podejmowanie nowych ról zawodowych i życiowych, zawarcie małżeństwa, zostanie rodzicem, strata kogoś bliskiego, poważna choroba). Healthism mógłby więc prowadzić do redukcji napięcia i zyskania jakiejś kontroli w sytuacji znacznej niepewności.
Niestety, rozważania te nie są jedynie teoretyczne. Na gruncie psychologii co prawda nie mówi się tyle o healthismie, odnajdujemy jednak pewne problemy, a nawet zaburzenia z nim związane. Nie włączono ich jeszcze do powszechnych klasyfikacji diagnostycznych, jednak zostały już opisane. Najbliższa zjawisku healthismu jest tzw. ortoreksja. Cierpiące na nią osoby unikają pewnych pokarmów bądź sposobów przygotowania jedzenia, uznając je za niezdrowe. Ponadto aktywność takich osób jest skoncentrowana wokół planowania i przyrządzania posiłków.
Odstępstwa od diety powodują narastanie lęku i poczucia winy. Ortoreksja może skutkować niedożywieniem, a także ograniczać codzienne funkcjonowanie człowieka.
W skrajnych przypadkach ortorektyk może poświęcać wiele godzin w ciągu dnia na przygotowanie jedzenia, a nawet zrezygnować z pracy i zajęć, które uniemożliwiają mu zdrowe odżywianie. Pojęcie ortoreksji wprowadził w 1996 r. Steven Bratman. Podkreśla on, że samo przestrzeganie zdrowej diety nie oznacza, że ktoś cierpi na ortoreksję.
Problem pojawia się, kiedy właściwe odżywianie staje się obsesją pochłaniającą całą naszą uwagę, czas i aktywność w ciągu dnia. Szczególnie niepokojącym zjawiskiem jest pregoreksja – forma anoreksji występująca u kobiet w ciąży. Może być związana z nadmierną troską o atrakcyjny wygląd i brakiem akceptacji naturalnego przyrostu masy ciała w czasie ciąży. Zaburzenie to może skutkować restrykcyjnym stosowaniem zdrowych diet, przez co ilość dostarczanych dziecku składników odżywczych jest niewystarczająca.