Bierzmowanie. Ewangelizowanie czy pożegnanie?

Bierzmowanie. Słowo to budzi wiele kontrowersji. Niepokoi młodych ludzi,
którzy po kilkuletnim duchowym letargu są przymuszani do religijnego przebudzenia.
Dla teologów, w szczególności dogmatyków, liturgistów, katechetyków i pastoralistów
słowo to jest podstawą rozległych dyskusji naukowych.

KS. PIOTR ROZPĘDOWSKI

Wrocław-Lublin

Sakrament bierzmowania jest dopełnieniem łaski
chrztu, wzmacniając więź z Kościołem

AGATA BRUCHWALD/FOTO GOŚĆ

Niektórzy rodzice lub dziadkowie powtarzają to słowo w kółko, aby zmotywować nastolatka do obecności w Kościele. Jednak czy gra jest warta świeczki? Być może jesteśmy już na przegranej pozycji. Obiegowe opinie pokazują, że młody człowiek w Kościele nie może się już odnaleźć. Znaczna większość ochrzczonych przyjmie sakrament bierzmowania, ale tylko po to, aby uzyskać „papierek” do bycia chrzestnym. Niektórzy motywują przyjęcie tego sakramentu uproszczeniem sobie drogi do małżeństwa sakramentalnego, do którego w myśl prawa kanonicznego bierzmowanie nie jest konieczne.
Co zrobić? Stanąć z rozłożonymi rękami albo trzymać się wyłącznie starych szablonów? Zdecydowanie nie! Duch Święty ciągle działa w Kościele i odpowiada na jego potrzeby.
W naszej polskiej rzeczywistości w ostatnich latach widać spore przebudzenie w kwestii szeroko pojętej pedagogiki przygotowania do przyjęcia sakramentu bierzmowania.
Świeże spojrzenie przynoszą opublikowane na wiosnę tego roku wskazania Komisji Episkopatu Polski oraz niedawno zakończony IV Kongres Nowej Ewangelizacji pod hasłem „Bierzmowanie – matura czy inicjacja chrześcijańska?”.
Młodzież jest zła!?
W każdych czasach pojawia się narzekanie na młode pokolenie. Już u Wincentego Kadłubka żyjącego w XIII w. przeczytamy o „płochej i lekkomyślnej młodzieży”. To nic nowego, zawsze starsi nie będą rozumieli młodszych i odwrotnie.
Różnice pokoleniowe nie zwalniają nas jednak z poszukiwań właściwych form mających pomóc młodym ludziom wzrastać w wierze. Obraz młodzieży często budowany jest na podstawie pozorów. Pomocne w stworzeniu właściwego obrazu mogą być spostrzeżenia doktora Szymona Grzelaka. Ten pedagog pracujący od wielu lat z młodzieżą, prowadzący corocznie badania statystyczne na grupach kilkudziesięciu tysięcy młodych ludzi przy okazji programu profilaktycznego „Archipelag Skarbów”, twierdzi, że co innego nastolatek ma w sercu, a co innego pokazuje w grupie rówieśniczej. Młody człowiek żyje w świecie sprzeczności.
Wobec tego trzeba pokazać młodym ludziom, jak należy postępować przez wychodzenie naprzeciw pozytywnym przekonaniom. Obecność pozytywnych przykładów dorosłych w życiu młodzieży może zapobiec wielu złym wyborom w ich życiu. Potwierdzają to słowa bł. Pawła VI: „człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami”. Kolejnym istotnym elementem jest traktowanie każdego młodego człowieka indywidualnie. Bardzo ważne jest, aby nastolatek był wysłuchany. Dobrą praktyką przy rozpoczęciu przygotowań przed przyjęciem sakramentu bierzmowania są indywidualne rozmowy z kandydatami.
Nie chodzi o przestraszenie i wypunktowanie regulaminu, ale o ojcowską rozmowę z młodym człowiekiem. Być może to będzie pierwszy moment, kiedy zostanie prawdziwie wysłuchany. Dopiero gdy młodzi ludzie przestaną czuć się szarą masą albo numerkiem na liście, wtedy można powiedzieć o rozpoczęciu przygotowania ich serc do bierzmowania.
Indywidualne podejście do młodego człowieka buduje autorytet księdza oraz znacznie zmniejsza problemy wychowawcze z grupą nastolatków.
Rodzinne przygotowania
Oprócz młodego człowieka na horyzoncie duszpasterskiej troski przy okazji bierzmowania staje rodzina kandydata do tego sakramentu. Najczęściej następuje zderzenie ze smutną rzeczywistością. Pomiędzy postawą rodziców dzieci przygotowujących się do przyjęcia I Komunii Świętej a zachowaniem rodziców nastolatków przygotowujących się do bierzmowania jest przepaść. Co takiego dzieje się podczas ok. siedmiu lat dzielących te dwa sakramenty?
W wielu rodzinach gaśnie entuzjazm pięknych sukienek komunijnych, wynajmowania sal i przyjęć rodzinnych.
Część małżeństw ulega rozpadowi, wobec czego rodzice nastolatka nie chcą nawet usiąść przy wspólnym stole.
Bardzo mocno traci na tym atmosfera wokół uroczystości bierzmowania. Młody człowiek wraca do domu, w którym sakrament inicjacji chrześcijańskiej zostaje jakby niezauważony.

Polscy biskupi bardzo jasno mówią o potrzebie spotkań z rodzicami kandydatów do bierzmowania, które nie powinny być spotkaniami organizacyjnymi, ale ewangelizacyjnymi.
Bez wsparcia rodziców nawet najlepsze wysiłki duszpasterzy nie będą miały ugruntowania.
Właściwym środowiskiem wzrostu wiary jest rodzina.
Wiadome jest, że w wielu rodzinach brakuje fundamentu wiary. Według badań dra Grzelaka 53% młodych ludzi twierdzi, że miało kontakt ze zdrową i kochającą się rodziną, która jest przykładem życia. Jednak 47% twierdzi, że takiej rodziny nie ujrzało. Czy wobec tego prawie połowa młodych ludzi ma być pozbawiona dobrych wzorców życia rodzinnego i religijnego? Absolutnie nie. W przygotowania do sakramentu bierzmowania powinny być zaangażowane rodziny. W wielu parafiach w kadrze animatorów znajdują się małżeństwa formujące się w różnych wspólnotach.
W ruchu neokatechumenalnym przygotowania odbywają się w domach. To właśnie tam spotykają się małe grupki, wspólnie omawiają tematy dotyczące wiary, dyskutują, zwierzają się, wspólnie spożywają posiłek. Przez kilka lat dom animatorów staje się ich drugim domem, a małżeństwo odpowiadające za to przygotowanie nosi piękną nazwę „chrzestnych”.
Początek czy koniec?
W myśl IV Kongresu Nowej Ewangelizacji sakrament bierzmowania nie powinien być kojarzony z „kościelną maturą”. Matura to egzamin końcowy, zamknięcie jakiegoś etapu. Zamknięcie drzwi. Bierzmowanie natomiast to sakrament inicjacji, a więc szerokiego otwarcia drzwi
przed piękną rzeczywistością Kościoła. Atmosfera sprowadzająca bierzmowanie tylko do egzaminu na „dojrzałość chrześcijańską” daje jasny sygnał młodemu człowiekowi, że dzień przyjęcia przez niego sakramentu jest końcem.
Wobec tego zawieszenie wszystkich praktyk, które były na nim wymuszane podczas czasu przygotowań, będzie czymś naturalnym. W rzeczywistości wiary jest zupełnie inaczej – kolejny z sakramentów inicjacji chrześcijańskiej to kolejne pogłębienie. Niestety częstym zwyczajem jest tworzenie jedynie kursów przygotowawczych, które obrastają w szkolno-wojskową terminologię. Indeksowa musztra sprawdzająca praktyki religijne, egzaminy ze znajomości treści modlitw to nie wszystko. Oczywiście, troska o rozwój intelektualno-duchowy młodego człowieka jest bardzo ważna. Uwagę na to zwraca również Episkopat Polski w swoich wskazaniach. Jednak jak mawia Josh McDowell: „Wymagania bez miłości prowadzą do buntu i odrzucenia”. Dlatego też okresu przed bierzmowaniem nie powinno nazywać się kursem, ale raczej formacją. Mają temu służyć małe grupy, w których młody człowiek będzie mógł spotkać się z ludźmi wiary i wraz z nimi rozmawiać o wierze, często poruszając niełatwe tematy.
Abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, stwierdza: „Ciągle przygotowujemy ludzi do przyjmowania sakramentów, a nie do życia wiarą, odkrycia w sobie tożsamości życia wiarą”. Ciągle jednak pojawiają się pytania o to, kto dokładnie ma prowadzić te przygotowania, skąd wziąć animatorów, jakim programem pójść, aby nie być tylko kursem, ale formacją?
Na pewno nie ma jednej odpowiedzi. Każda parafia to inne środowisko, a każdy rocznik kandydatów do bierzmowania to inna młodzież. Trzeba być otwartym na częste zmiany.
Papież Franciszek w adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium pisze: „Duszpasterstwo w kluczu misyjnym wymaga rezygnacji z wygodnego kryterium duszpasterskiego, że «zawsze się tak robiło»”. Trzeba szukać ciągle nowych form ewangelizacji młodych ludzi. Przygotowanie do sakramentu bierzmowania musi być rozpoczęte ewangelizacją, doprowadzeniem młodych ludzi do doświadczenia żywego Boga.
Temat sakramentu bierzmowania zawsze będzie wzbudzał dyskusje. Pocieszający jest fakt, że w tych wszystkich próbach nie zostajemy sami. W Kościele nieustannie działa Duch Święty. Jeśli nie będziemy mu przeszkadzać przez zatwardziałość czy trwanie w schematach, to będą działy się wielkie rzeczy. Trzeba robić to, co w naszych siłach, a resztę pozostawić Panu Bogu – to klucz do duszpasterskiego nawrócenia.