Odpowiedzialność za przyszłość

Jezus Chrystus nie narzuca się nikomu siłą ze swoją miłością,
nie wchodzi „z butami” w niczyje życie. Dlatego chrześcijaństwo wbrew całej wrogiej
propagandzie nie było i nie mogło być narzucane komukolwiek przemocą.

MIROSŁAW RUCKI

Poznań

Zniszczony przez islamistów kościół w Batnaya, Irak

JACO KLAMER/ARCHIWUM PKWP

Nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (J 4, 10). Mógł to uczynić dzięki temu, że wiele lat wcześniej Abraham wzywał Imienia Boga i zgodził się, by Bóg zadziałał w jego życiu, a potem jego potomkowie przez wiele lat wołali do Boga o zbawienie, będąc niewolnikami w Egipcie, a potem zawarli z Bogiem przymierze, dając Mu możliwość działania w swoim życiu, ale także w życiu ludzi, którzy chcieli żyć tak, jakby Boga nie było.
To nie wina Boga
Wbrew pozorom nie z powodu zaniedbania Boga, ale w wyniku wolnego wyboru konkretnych ludzi mieszkańcy dużych obszarów naszej planety w liczbie kilku miliardów nie mają dostępu do Prawdy o Bogu wcielonym, który niesie pokój światu. Możemy jednak łatwo się przekonać, że Bóg wyciągał do nich dłoń, ale oni tę dłoń odrzucili, mówiąc jak wieśniacy w przypowieści Chrystusa: „Nie chcemy, żeby ten królował nad nami” (Łk 19, 14). Postąpili z Jego sługami jak ze sługami króla w tejże przypowieści: „jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali” (Mt 21, 35).
Już w VII w. dzięki misjonarzom asyryjskim cała Azja aż do Chin była schrystianizowana. Nie tak jednak, jak w Europie, gdzie obowiązywała zasada, że cały lud wyznaje religię swojego władcy. W Azji, niezależnie od przebiegu zmiennych granic między państewkami i imperiami, wszędzie funkcjonowały Kościoły chrześcijańskie. Liczebnie i terytorialnie Kościoły te były większe od Kościoła w Europie – stanowiły w średniowieczu ok. 2/3 całego chrześcijaństwa.
Notabene, Tora Bora, afgańska kryjówka Osamy Bin Ladena, to w rzeczywistości dawny klasztor asyryjski, którego nazwa znaczy w j. aramejskim „Dziewicza góra”. Dlaczego klasztor stał się kryjówką muzułmańskich terrorystów?
Dlatego że mnichów wycięto w pień, zagrabiono ich mienie i zajęto ich mieszkania. Chrześcijaństwo w Afganistanie ma długą historię i sięga II w., zostało jednak całkowicie wyniszczone. Ostatni kościół w Kabulu wysadzono w powietrze w 2010 r., a jedyna działająca kaplica znajduje się w piwnicy ambasady Włoch w Kabulu. Liczni nawracający się z islamu wyznawcy Chrystusa w Afganistanie są prześladowani, mordowani i nieuznawani przez władze.
Niestety, taki sam los spotkał całe chrześcijaństwo Azji.

Chrześcijanie zostali świadomie, celowo i bezlitośnie wymordowani na całym terytorium dzisiejszej Azji Środkowej, Iranu, Chin i Mongolii, częściowo też Indii.
Czy to jest wina Boga, że ci ludzie postanowili żyć bez Niego i byli tak zdeterminowani, że wymordowali wszystkich Jego wyznawców? Czy to Pan Bóg odmówił im możliwości zbawienia, czy może jednak to oni zrezygnowali i nadal rezygnują z Boga na rzecz fałszywych bożków i fałszywych religii?
Nie chodzi o to, by wzbudzać niechęć do nich, chcę tylko przyjrzeć się powodom, dla których kilka miliardów ludzi żyje daleko od chrześcijaństwa i nie ma możliwości usłyszenia Dobrej Nowiny o Narodzeniu Chrystusa. Mamy ponad miliard Chińczyków, którzy do bardzo niedawna mordowali każdego, kogo podejrzewali o przynależność do chrześcijaństwa. Wyznawców Jezusa krzyżowano na murach kościołów lub przykuwano łańcuchami do aut i wleczono po wsi tak długo, aż zmarli. W latach 50. XX w. setki misjonarzy znalazło się w obozach pracy z wyrokiem 25 lat robót za „zbrodnię” głoszenia Ewangelii. Mamy ponad miliard Hindusów, którzy równie gorliwie mordowali i mordują chrześcijan, choć mniej radykalnie, dzięki czemu w Indiach ostało się kilka milionów chrześcijan. Jednakże są mocno dyskryminowani i nie mają żadnych możliwości świadczenia niechrześcijanom, bo to grozi pogromami.
Ponadto na świecie żyje ok. 1,5 miliarda muzułmanów, którzy z definicji mają obowiązek zabijać chrześcijan. Tego wymaga od nich Koran, np. w wersecie 4 sury 47, a także cała tradycja islamu, zaczynając od Mahometa. Koran zawiera 149 wersetów nawołujących do zabijania niewiernych (tzw. wersety miecza), jednak samo nawoływanie można by zignorować, gdyby nie czyny, które za nimi szły od samego początku. Na polecenie Mahometa w Arabii wymordowano żydów i chrześcijan, a tych, którzy wynieśli się do Mezopotamii i Persji, nie chcąc przyjąć islamu, dopadnięto i wymordowano również na nowym miejscu w trakcie podbojów islamskich (np. chrześcijan miasta Nadżran czy uchodźców z terenów obecnego Omanu).
Przed IX stuleciem w Arabii przestały istnieć wspólnoty chrześcijańskie i żydowskie i do dziś w Arabii Saudyjskiej nie ma ani jednego czynnego kościoła lub synagogi.

INFOGRAFIKA PKWP

Muzułmanie nie mordują wyznawców Chrystusa tylko wtedy, gdy widzą materialne korzyści płynące z zachowania chrześcijan przy życiu (islamska nauka o dhimmi, czyli jak wyciskać soki z chrześcijan). Jak tylko jednak imamowie rzucają hasło „dżihad”, natychmiast znajdują się tysiące, a nawet miliony chętnych do mordowania chrześcijan i przejmowania ich mienia. Niedawnym przykładem jest dżihad ogłoszony w październiku 1914 r. przez Sułtana Mehmeta V, potwierdzony w listopadzie tegoż roku przez głównego imama Imperium Osmańskiego. W ciągu kilku następnych lat zmasakrowano na terenie dzisiejszej Turcji ok. trzech milionów chrześcijan. Obecnie w 70-milionowej Turcji mieszka ok. 120 tys. wyznawców Chrystusa, dyskryminowanych i prześladowanych, oraz 117 tys. imamów sunnickich. Na naszych oczach powstało Państwo Islamskie prowadzące dżihad ze wszystkimi, których uważa za niewiernych, doprowadzając do ostatecznej katastrofy chrześcijaństwa Syrii i Iraku. A w wyniku ogłoszenia dżihadu przez wielu imamów cała rzesza „uchodźców”, głównie mężczyzn w wieku poborowym, najechała Europę, korzystając z dobroci i współczucia nic niepodejrzewających władz Unii Europejskiej. Wielu z nich nie kryje nienawiści do chrześcijaństwa i czynnie podejmuje odpowiednie działania, m.in. bezczeszcząc kościoły i figurki świętych, a nawet zabijając księży w czasie odprawiania Mszy św.
Ludzka odpowiedź na komunikaty Boga
W ten sposób można łatwo zauważyć, jak Bóg komunikował się z ludźmi na przestrzeni wieków i jak oni odpowiadali (i nadal odpowiadają!) na komunikaty Boga.
Korzystając z możliwości realizowania wolnej woli, człowiek może żyć tak, jakby Bóg nie istniał. Jeśli dokonuje tego wyboru, narodzenie Boga w postaci ludzkiej przeszkadza mu nieraz do takiego stopnia, że człowiek pragnie fizycznie zniszczyć Syna Bożego: „To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo” (Mt 21, 38). A jeśli Jego wyznawcy nadal świadczą o Jego miłości, posuwa się nawet do zbrodni zabijania chrześcijan.
Dziś w świecie prawie nie ma regionów, gdzie nie głoszono Narodzenia Chrystusa, jednak w wielu to głoszenie spotyka się z prześladowaniami. I nie jest to kwestia obcości kulturowej czy przynoszenia chrześcijaństwa „z zewnątrz”: przecież chrześcijanie są rdzennymi mieszkańcami Syrii, Iraku czy Egiptu, w odróżnieniu od mordującej ich ludności muzułmańskiej, która w tych krajach jest napływową ludnością arabską czy kurdyjską. Chrześcijaństwo od wieków było mocne także w całej Afryce Północnej, gdzie zostało przyjęte przez rdzenną ludność dzięki ewangelizacji już w czasach rzymskich. Zostało fizycznie wyniszczone na północy Afryki z wyjątkiem Egiptu, a dziś niszczone jest również w głębi kontynentu: masakry trwają w Sudanie, Kamerunie, Nigerii, Czadzie, Republice Środkowej Afryki, Somalii i innych krajach.

Jeśli to tempo nie zostanie powstrzymane, na początku przyszłego wieku Afryka będzie wyglądała tak jak Azja – bez chrześcijan lub z nielicznymi wspólnotami zmarginalizowanymi i prześladowanymi.
Tak jak w Azji, gdzie chrześcijaństwo było mocne dzięki rozwojowi rdzennych, miejscowych Kościołów, zanim muzułmanie wycięli w pień wszystkich, którzy odważyli się odmówić przyjęcia islamu. Tak jak w Turcji, gdzie mimo wielowiekowej islamizacji jeszcze 100 lat temu 30% ludności wyznawało Chrystusa, a dzisiaj 99,8% wyznaje Allaha.
Tak jak w Arabii Saudyjskiej, gdzie w czasach Mahometa mieszkały setki tysięcy chrześcijan i Żydów, a już od IX w. nie ma ani jednego kościoła lub synagogi.
Ci ludzie, którzy w liczbie dobrych kilku miliardów są odcięci od możliwości poznania prawdy o Bogu Wcielonym i Jego miłości, ponoszą konsekwencje wyborów dokonanych przez ich przywódców i przodków. Jest to wynik woli innych ludzi żyjących przed nami – tak jak my mamy łaskę żyć w kraju, gdzie wiara została przynajmniej dotąd zachowana i przekazana, bo nasi przodkowie o to zadbali, tak oni mają trudność w poznaniu Boga, żyjąc w krajach, gdzie możliwość usłyszenia Prawdy o Jezusie Chrystusie jest sprowadzona do zera – bo tak o nich zadbali ich przodkowie! W rzeczywistości jednak Bóg nadal przemawia do nich wszystkich, bo mordując chrześcijan i widząc ich miłość i przebaczenie, niejeden muzułmanin, Hindus czy Chińczyk zadał sobie pytanie o powód, dla którego człowiek może reagować miłością i przebaczeniem na nienawiść i przemoc.
Odpowiedzialność za wiarę
Tak naprawdę następne pokolenie całkowicie zależy od naszych i ich wyborów: jeśli my zadecydujemy i nie przekażemy wiary następnemu pokoleniu, będziemy ponosić odpowiedzialność za niewiarę naszych potomków. Jeśli uda nam się przekazać wiarę tym, którzy przestrzennie i kulturowo są dalecy od Jezusa Chrystusa (ale przecież kilka milionów z nich zjechało do Europy), to następne pokolenie w ich krajach ma szansę żyć w zupełnie innej rzeczywistości.
Jesteśmy zatem bardzo ważnym elementem w łańcuchu przyczynowo-skutkowym i nasza wola może wiele zmienić, bo dzięki nam i naszemu świadectwu Bóg może zacząć działać w życiu tych, którzy są dalecy od myślenia, że Bóg z miłości do nich urodził się na tym świecie i dał się zabić jako ofiara za ich grzechy. Nie mówiąc już o tych, którzy niby są „blisko”, ale rezygnują z miłości Boga, a takich osób jest sporo wokół nas, w naszym otoczeniu, w naszym kraju i nawet w naszych rodzinach.