Pomóc odzyskać nadzieję

Plan Marshalla dla chrześcijan w Iraku i Syrii – z ks. Andrzejem Halembą, misjonarzem i dyrektorem regionalnym Pomocy Kościołowi w Potrzebie, rozmawia

IRMINA NOCKIEWICZ

Bruksela

Victoria (z lewej) i Gazella, chrześcijanki z Karamles, cudem przeżyły atak ISIS.
Na zdjęciu: w obozie dla uchodźców w Erbil (Irak)

KS. ANDRZEJ HALEMBA/ARCHIWUM PKWP

Irmina Nockiewicz: Jaka jest dziś sytuacja chrześcijan na Bliskim Wschodzie?
Ks. Andrzej Halemba: Obecnie rozstrzygają się losy chrześcijan: to ich być albo nie być. Bliski Wschód przeżywa kryzys, a sytuacja chrześcijan stale się pogarsza: są oni traktowani jak obywatele drugiej lub trzeciej kategorii. Nie chodzi o specjalne przywileje, ale o podstawowe prawa człowieka przysługujące każdemu. Dyskryminacja i prześladowania zmuszają ich do opuszczania terenów zamieszkiwanych od wieków.
Jednym słowem pogarszanie klimatu politycznego grozi katastrofą?
Jest to moment kluczowy! Nie można czekać z pomocą, aż pociąg z chrześcijanami odjedzie. W ciągu ostatnich stu lat ich liczba na Bliskim Wschodzie zmalała z 20% do mniej niż 5%. Te fakty mówią same za siebie. W Turcji w 1915 r. było ok. 20% chrześcijan, a teraz jest ich ok. 0,5% i są pozbawiani praw, poniżani. Podejmuje się też próby wymazywania chrześcijaństwa z historii tego kraju. Nawet w Izraelu liczba chrześcijan stale się zmniejsza, gdyż padają oni ofiarą konfliktu między żydami a muzułmanami. Obecna sytuacja wyznawców Chrystusa wymaga zatem nagłośnienia.

Europa musi się obudzić! Pozostawienie chrześcijan samych sobie to zdrada i tchórzostwo wobec tych, którzy już tak wiele wycierpieli.
My, Polacy, dobrze to rozumiemy z powodu naszej historii.
Czy inni nie zauważają tego problemu?

Nie widzą albo nie chcą go widzieć.
Często instytucje międzynarodowe reagują alergicznie na jakiekolwiek odwołanie do chrześcijaństwa; żeby nie zostać oskarżonym o stronniczość, nie chcą pomagać chrześcijanom, chociaż to oni najbardziej ucierpieli. Polityczna poprawność jest tak daleko posunięta, że udzielając pomocy – np. USA przeznaczyły 4 miliardy dolarów na pomoc w irackim Erbilu – zupełnie pomija się chrześcijan.
Ponadto proponuje się rozwiązania niekorzystne dla tych, którym się pomaga… Pewien ambasador powiedział, że skoro chrześcijanom jest tak źle na Bliskim Wschodzie, to powinni oni emigrować na Zachód, gdzie wszyscy zostaliby przyjęci z otwartymi ramionami. Nie można realizować własnych celów politycznych czy ekonomicznych kosztem chrześcijan. Nie można łatać dziury demograficznej napędzaniem emigracji i drenowaniem zasobów ludzkich z innych krajów.

Święta Bożego Narodzenia pośród ruin. Aleppo, grudzień 2016 r.

FR. ZIAD HILAL SJ/ARCHIWUM PKWP

Chęć zysku ekonomicznego jest niewątpliwie motorem wielu działań politycznych…
Jednak korzyści finansowe zamykają nam oczy na krzywdę i niesprawiedliwość.
Nie widzi się łamania praw człowieka. Nikogo nie dziwi niewolnictwo XXI wieku w Arabii Saudyjskiej.
Nie zdajemy sobie sprawy, że w tym kraju przebywa 2,5 miliona chrześcijan, w tym 1,5 miliona katolików, a nie mają oni prawa do wspólnych modlitw.
Nie pozwala się im wybudować żadnej kaplicy ani kościoła oraz fałszuje się historię, forsując tezę, jakoby nigdy nie było kościołów czy cmentarzy na tym terenie. Nawet pochówek chrześcijański jest surowo zabroniony. Ciała zmarłych chrześcijan można jedynie odesłać do kraju pochodzenia lub też skremować i rozsypać, aby wszelki ślad po nich zaginął. Feministki nie upominają się o prawa kobiet w krajach muzułmańskich, gdyż ich rządy wspierają finansowo działalność organizacji feministycznych na Zachodzie. Dlatego musimy stać się dzisiaj głosem tych, którzy są pozbawieni głosu we własnym kraju. Pomoc Kościołowi w Potrzebie interweniuje w ich sprawie także na forum europejskim i międzynarodowym, bo tam rozstrzygają się losy mniejszości narodowych i religijnych.
Trudno sobie wyobrazić dramat mieszkańców Bliskiego Wschodu bez poznania historii konkretnych ludzi, która ukazuje istotę problemu jak w soczewce.
Podróżując, zetknął się Ksiądz z wieloma osobami, jakie jest doświadczenie wyniesione z takich spotkań?
Chciałbym się podzielić dwiema takimi historiami. Pierwsza z nich to historia Victorii i Gazelli, zbyt leciwych i słabych, aby uciekać, kiedy w nocy z 6 na 7 sierpnia 2014 r., po ostrzeżeniu o nadchodzącym ataku ISIS, cała wioska w kilka godzin opustoszała.

Starsze Panie zostały w Karamles i zamknęły się w swoich domach, modląc się, aby ISIS nie przyszło, obawiały się jednak najgorszego. Przez cztery dni nie wychodziły, ale zapasy jedzenia powoli się wyczerpywały. Kiedy wreszcie wyszły w poszukiwaniu pożywienia, zostały pojmane i zapędzone na wzgórze na skraju wioski. Było tam już kilkunastu innych chrześcijan złapanych przez ISIS. Victoria opowiadała: „Bojownicy powiedzieli nam: «Musisz się nawrócić ». Mówili, że muzułmańska wiara może dać nam raj. Wtedy Gazella powiedziała: «Wierzymy, że jeśli będziemy okazywać miłość i życzliwość, przebaczenie i miłosierdzie, możemy przybliżyć Królestwo Boże na ziemi i w niebie. Miłość to raj. Jeśli chcesz nas zabić z powodu naszej wiary, jesteśmy gotowi umrzeć tu i teraz». Dowódca ISIS milczał. Niespodziewanie nadszedł rozkaz odwrotu i tak zostaliśmy ocaleni”.
Po pobycie w obozie dla uchodźców w Erbilu Victoria wyemigrowała do Jordanii, Gazella zaś wróciła do swojej wioski Karamles.
Inna spotkana w Erbilu osoba, która od wielu lat mieszkała i pracowała jako nauczycielka w Qaraqosh, ucząc wszystkie dzieci z wioski – zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów – błagała mnie: „Niech mnie ksiądz stąd zabierze nawet na koniec świata!”.
Kiedy ją zapytałem, czemu chce uciec, powiedziała: „W dniu, w którym przyszło ISIS, musiałam porzucić dom i widziałam na własne oczy, jak moi muzułmańscy sąsiedzi, z którymi zawsze mieliśmy dobre kontakty, plądrują mój dom i wynoszą moje rzeczy”.
Trudno będzie zapomnieć o zdradzie i uleczyć rany serca. Aby dać pełny obraz cierpienia, musiałbym opowiedzieć 120 000 takich historii, z których każda ujawnia jakiś aspekt tragedii chrześcijan.

Finał akcji „Dar dla Aleppo”, czek biskupowi Georges’owi Abou Khazen z Aleppo przekazują abp Józef Kupny i ks. prof. Waldemar Cisło (PKWP). Wrocław, 5 listopada 2017 r.

MACIEJ RAJFUR/FOTO GOŚĆ

Każdy ma prawo żyć w swoim kraju, również chrześcijanie mają takie prawo. Chrześcijanie mają więc prawo do powrotu…
Chrześcijanie mają nadzieję na powrót do siebie, papież Franciszek powiedział, że „tam, gdzie rodzi się nadzieja, ludzie odnajdują godność” (Urbi et Orbi, 25.12.2015). Pomoc Kościołowi w Potrzebie pomaga ludziom odzyskać nadzieję. Żadna władza nie powinna pozbawiać chrześcijan możliwości powrotu do ich ziemi, do uprawiania ich własnych pól, do kontynuowania wielowiekowej tradycji, która stanowi część historii ich krajów ojczystych.
Chrześcijanie są rdzennymi mieszkańcami krajów arabskich i wcześniejszymi niż muzułmanie.
My też dajemy się oszukać, utożsamiając osoby arabskiego pochodzenia z wyznawcami islamu, a tymczasem nie każdy, kto mówi po arabsku, jest muzułmaninem! Jak wygląda obecnie pomoc prześladowanym chrześcijanom w Iraku i Syrii?
W Iraku sytuacja chrześcijan jest dramatyczna, mówi się o ludobójstwie, czyli o masowej, planowej i metodycznej eksterminacji, gdyż z półtora miliona chrześcijan w 2013 r., zostało ich mniej niż 350 tysięcy. Dodatkowo ze strony irackich muzułmanów pojawiają się żądania, których wcześniej nie wysuwano: np. obłożenia chrześcijan specjalnym podatkiem, tzw. dżyzją.
Okazuje się, że chociaż oficjalnie ogłoszono zwycięstwo nad siłami ISIS,
które musiały się wycofać, to jednak mentalność tzw. Państwa Islamskiego nie zniknęła. Chrześcijanie w Iraku zewsząd znoszą prześladowania, ale się nie poddają, również dzięki naszemu wsparciu. Za pośrednictwem Pomocy Kościołowi w Potrzebie chrześcijanie
z całego świata wspomogli swoich prześladowanych braci sumą 34,5 miliona dolarów, z czego 7 milionów wydano na żywność, a 11 na zapewnienie im prowizorycznego dachu nad głową.
Udało się także rozpocząć odbudowę domów: już ponad 15% z nich jest odbudowanych, dzięki czemu 25% osób przesiedlonych wewnątrz kraju powróciło do siebie. Sytuacja w kraju jest jednak nadal niestabilna. Podobnie w Syrii, kiedy byłem tam na jesieni, rebelianci jeszcze ostrzeliwali Aleppo.
Sprawę pogarszają działania Kurdów, a także sankcje, w wyniku których cierpi przede wszystkim ludność cywilna, np. z powodu braku leków.
Czy warto zatem pomagać i odbudowywać domy przy takiej niestabilności?
Niestabilność jest niestety cechą charakterystyczną tego regionu od dekady i chrześcijanie są z niego wypierani równie długo, a ostatnio ze zwielokrotnioną siłą.
Odwlekanie pomocy byłoby zatem nie tylko wielką nieroztropnością, ale zdradą i wyrachowanym okrucieństwem. Staramy się być z ludźmi i podążać za ich decyzjami, pomagamy im więc tam, gdzie oni są.

Jak długo chrześcijanie są na Bliskim Wschodzie, nie mamy czasu do stracenia. Bardzo ważna jest też skuteczność działań pomocowych, dlatego organizacje katolickie powinny działać w sposób skoordynowany.
Czy Pomoc Kościołowi w Potrzebie polega tylko na pomocy humanitarnej?
Organizujemy pomoc podstawową, ale jako instytucja katolicka oprócz chleba przynosimy potrzebującym także Dobrą Nowinę. Chleb podtrzymuje życie, a Ewangelia daje nadzieję.
Udzielając pomocy doraźnej, staramy się zaradzić cierpieniom duszy: poczuciu niesprawiedliwość, brakowi zaufania, załamaniu. Pomoc Kościołowi w Potrzebie wymaga wiary. Misja głoszenia i podtrzymywania wiary, jaką podejmujemy, jest misją każdego ochrzczonego, przede wszystkim biskupa i kapłana, ale nikt nie może się od niej wymówić.
W Europie takie podejście nie jest popularne, dodatkowo można zostać oskarżonym o prozelityzm…
Jest to podejście indywidualistyczne i egoistyczne. Jakże mogę coś tak cennego, jak wiara, zachować tylko dla siebie? Niektórzy mówią, że lepiej, aby każdy został przy swojej religii.
To tak, jakby mówili: czytajcie tylko własne książki, interesujcie się tylko własną kulturą i przypadkiem nie integrujcie się z nami. Takie podejście jest krótkowzroczne, tym bardziej że Europę zalewa fala migrantów zafascynowanych jej bogactwem, szukających w niej azylu. Ludzie ci często zadają sobie pytania o naszą religię i wartości.
Nie jest tajemnicą, że wielu z nich chciałoby poznać wiarę chrześcijańską, co było zabronione w ich krajach. Kontakt z żywą wiarą Kościoła skłania niektórych do przyjęcia chrześcijaństwa.
Pozbawić kogokolwiek daru wiary ze względu na poprawność polityczną jest poważnym błędem. Mandat Chrystusa jest jasny: idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Te słowa naszego Zbawiciela powinny głośno brzmieć w naszych uszach.
W odpowiedzi na zaistniałe potrzeby powstał projekt napisania katechizmu dla osób zainteresowanych chrześcijaństwem. Katechizm będzie skierowany do osób z naszego kręgu kulturowego w wersji dwujęzycznej: arabsko-francuskiej, niemieckiej, angielskiej itd. Jest to eksperyment na skalę światową, gdyż w historii Kościoła nie było jeszcze katechizmu zaadresowanego do takich osób. Jest to nie tylko wykład podstawowych prawd wiary, ale pomoc w podróży wiary dla tych, którzy pragną się ochrzcić. Projekt spotkał się z akceptacją i zachętą patriarchów Bliskiego Wschodu. Mam nadzieję, że umożliwi on arabskojęzycznym emigrantom lepsze zrozumienie Kościoła katolickiego, który musi być otwarty na wszystkich.