Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I LATARKA

– No nie – stęknął Fryderyk Szop, bezradnie potrząsając latarką.
– Co się stało? – zapytał Gienek Washable, nie odrywając nosa od mapy, którą oświetlała jego latarka.
– Zepsuła się – stwierdził Fryderyk.
– Sama się zepsuła, tak? – Gienek spojrzał podejrzliwie na przyjaciela.
– Oczywiście! Ja niczego nie ruszałem. Bo wiedziałem, że mogę popsuć – próbował tłumaczyć się Fryderyk.
– A może baterie są złe? Pokaż, sprawdzimy. – Gienek wziął do ręki latarkę i jęknął – oj, Freddy, przecież ty nawet baterii nie włożyłeś! Jak ty chcesz, żeby działała!
– Wiedziałem, że czegoś zapomniałem. No to daj mi jedną twoją baterię, ty masz w latarce dwie. Bądź kolega, podziel się – bagatelizował Fryderyk.
– To przecież wtedy ani moja, ani twoja latarka nie będzie działać. Ech… no i cały plan nocnej gry zawalony.
– Gienek nie krył rozczarowania.
– Ojej, to co teraz zrobimy bez latarki?
– Fryderyk zaczął panikować.
– To niebezpieczne! Przyjdzie niedźwiedź i nas zje!
– Spokojnie – uspokajał Gienek. – Po pierwsze, niedźwiedzie nie jedzą pluszowych Szopów. A po drugie, tu nie ma niedźwiedzi.

– A skąd wiesz? – powątpiewał Fryderyk.
– Bo jesteśmy w parku Szczytnickim – pokiwał z politowaniem głową Gienek.
– Aha – odetchnął z ulgą Szop.
– Ale, wiesz co? Przez tę akcję przypomniało mi się, jak Pan Jezus opowiadał taką przypowieść o pięciu mądrych i pięciu głupich pannach. – Gienek zamyślił się.
– O, a to jakoś nie pamiętam tej historii – podrapał się w głowę Fryderyk.
– No, to było tak: 10 dziewczyn poszło na wesele. I czekały, aż ekipa z Panem Młodym przyjdzie. Te mądre się przygotowały, gdyby to jakoś tak dłużej zeszło, i wzięły lampy i oliwę. Bo wtedy lampy nie były na prąd, tylko na oliwę. A te drugie, niemądre, zamiast się zatroszczyć o lampy, to się tylko wygłupiały. Czekają, czekają, a tu jakoś tak się wszystko opóźniało, że środek nocy już się zrobił. No i tu nagle słyszą: „Pan Młody idzie!”. Dziewczyny biorą swoje lampy, żeby było fajnie jasno i żeby Pana Młodego przywitać.
A niemądre patrzą, że ich lampy się nie świecą. Tak jak twoja latarka. No i tragedia. Kombinują i mówią do tych mądrych: „dajcie nam oliwy!”, a tamte na to: „no, co wy?
Przecież mamy tyle oliwy, żeby akurat nam starczyło, a jak wam damy, to lampy ani nam, ani wam nie będą świeciły.

To bez sensu”.
No to te niemądre poleciały do sklepu nocnego kupić oliwy. Wracają, a tu już orszak przeszedł, wszyscy weszli do sali i zamknęli drzwi. Podchodzą do drzwi i pukają: „Hej, Panie Młody, no, otwórz, nie bądź taki”. A Pan Młody to poważny facet był i mówi na serio: „A ja nie wiem, kto wy jesteście. Nie byłyście gotowe. Żegnam panie”.
– No, to smutne to jest, że one takie niemądre – westchnął Fryderyk.
– No właśnie. I ta przypowieść jest dla nas. Bo Pan Jezus chce się z nami spotkać, a my tak jak te panny głupie nie traktujemy Pana Jezusa na serio i nie przygotowujemy się na spotkanie z Nim. I zamiast przyjmować łaskę Ducha Świętego, którą nam Jezus daje na modlitwie i słuchaniu Słowa Bożego, to wolimy sobie żartować i tracić czas na głupoty. No i potem bieda. Ale Pan Jezus kocha nas najbardziej na świecie i dlatego nam dzisiaj o tym mówi, żebyśmy byli gotowi. I daje nam to wszystko, co jest nam potrzebne, żebyśmy byli szczęśliwi. Obyśmy tylko chcieli to przyjąć.
– No właśnie – westchnął Fryderyk.
– To może ja skoczę do sklepu i kupię te baterie, co?

KS. PIOTR NARKIEWICZ