Drugi dom… (?), czyli kilka myśli o zakładach pracy

Minął wrzesień i październik, a zatem miesiące, w których trzeba
się zmierzyć z powrotem do pracy po okresie wakacji,
urlopów, wypoczynku…
Jest to też czas, który wielu z nas nastraja do refleksji
nad sensem i wartością pracy, którą wykonujemy.

EWA PORADA

Katowice

Spotkałam znajomą, która dwa tygodnie po powrocie z urlopu stwierdziła: „Mam już dosyć, poszłabym na urlop…”. I tym sposobem skończyło się na kawie i dosyć żywiołowych dyskusjach na temat miejsca pracy, sposobach zarządzania i relacjach międzyludzkich.
Miejsce pracy
Każde miejsce pracy ma swoją specyfikę, swoje wymagania, przepisy, które regulują zasady współdziałania między ludźmi. Realizacja tychże wymagań sprawia, że do jednego miejsca przychodzimy z radością, traktując je jako przyjazne, niemalże jak drugi dom, do innych zaś przychodzimy z niechęcią, wykonując bezemocjonalnie swoje obowiązki, odliczamy godziny i minuty, kiedy będziemy mogli stamtąd wyjść.
Czym zatem różnią się owe miejsca pracy? Wróćmy do naszej rozmowy…
Moje miejsce pracy opisywałam mniej więcej w takich słowach: wszyscy są życzliwi, gotowi do współpracy i wzajemnej pomocy. Jeśli ktoś potrzebuje z ważnych powodów dnia wolnego, to dyrektor się na to zgadza, a inni bez problemu zastępują nieobecną osobę.
Jeśli ktoś jest za coś odpowiedzialny, a potrzebuje pomocy, to nawet nie musi o nią prosić, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto bezinteresownie pomoże.
Często z sobą rozmawiamy, znamy swoje rodziny, dzielimy się swoimi radościami i troskami. Spotykamy się lub dzwonimy do siebie także poza pracą. Raz w roku dyrektor zaprasza wszystkich na uroczystą kolację. Jest bardzo dobra atmosfera, nikt nie czuje się wykluczony, nowi pracownicy są przyjmowani z otwartością. Można powiedzieć: razem pracujemy, razem się śmiejemy, a gdy zajdzie taka potrzeba, razem mierzymy się z trudnościami.
Znajoma odpowiedziała, że u nich też tak było, ale zmienił się dyrektor, a wraz z nim przyjazna atmosfera, jaka panowała kiedyś w zakładzie pracy.
Teraz ludzie boją się z sobą rozmawiać, panuje sztywna atmosfera, każdy dba tylko o swój zakres obowiązków.
W krótkim czasie nastąpił rozdźwięk między kadrą kierowniczą a zwykłymi pracownikami, brakuje życzliwości ze strony kierowników czy dyrektorów, a współpraca polega na suchym wydawaniu poleceń i ich wykonywaniu.
Najbardziej zaskakujące było to, że zarobki w naszych zakładach pracy nie różniły się zbytnio, ale motywacja do pracy, jak się okazało, zasadniczo.
W moim zakładzie pracy niemal wszyscy są zadowoleni, cieszą się, że tu pracują, nie słyszy się o tym, żeby ktoś chciał zmieniać miejsce pracy.
Nawet jedna z koleżanek, gdy dostała propozycję nieco lepiej płatnej pracy, odmówiła. Natomiast z opowieści mojej koleżanki wynika, że większość osób w jej miejscu pracy zaczyna się rozglądać za nową posadą.
Rodzi się zatem pytanie: co zasadniczo wpływa na stosunek pracownika do obowiązków, a co za tym idzie – na efektywność jego pracy? Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale to akurat może być atutem w tym wypadku, nie znając się bowiem na tym, ani nie zaglądając do literatury specjalistycznej, postanowiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, rozmawiając ze znajomymi i przyjaciółmi – z ludźmi w różnym wieku, pracującymi w różnych zawodach i na różnych stanowiskach.
Zapytałam, co sprawia, że chce im się co rano iść do pracy i wykonywać solidnie swoje obowiązki. Odpowiedzi były różne, jednak wiele z nich sprowadzało się do następujących wniosków:

RYS. MWM

▸ pracujemy dla rodziny – to była najczęściej pojawiająca się motywacja do pracy;
▸ wszędzie tam, gdzie panuje atmosfera nadmiernej dyscypliny i strachu, ludzie niechętnie przychodzą do pracy, nie czują się związani z tym miejscem i co się z tym wiąże, jeśli tylko znajdują lepszą ofertę, odchodzą bez zastanowienia;
▸ wszędzie tam, gdzie jest przyjazna atmosfera, gdzie ludzie są względem siebie życzliwi, gdzie panują dobre relacje międzyludzkie, pracownicy chętnie przychodzą do pracy, czują się związani z tym miejscem, wykonują swoje zadania z zaangażowaniem.
Wśród motywacji, na które zwracali uwagę moi rozmówcy, pojawiają się też takie jak: docenianie, wspólne spotkania czy rodzinne wyjazdy, możliwość rozwoju osobistego, elastyczny czas pracy, perspektywa podwyżek.
Zapewne, drogi Czytelniku, zastanawiasz się, po co te rozważania? Przecież kadra kierownicza poświęciła tym zagadnieniom kilka lat swoich studiów specjalistycznych i to do nich należy dobra motywacja pracowników i tworzenie optymalnych warunków pracy.
Oczywiście tak, jednak biorąc pod uwagę, że w pracy codziennie spędzamy 8 godzin naszego czasu, to może warto się zastanowić, co zrobić, żeby to miejsce
… przynajmniej trochę było dla nas drugim domem
– w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Pamiętam rozmowę, podczas której jedna z naszych znajomych skarżyła się na swoje miejsce pracy, że trudno, że ciężka atmosfera itp. Wtedy przyjaciel jej powiedział: – A może właśnie po to tam jesteś, żeby zmienić te trudne struktury. Odpowiedziała: – Ale co ja mogę sama, nic nie zrobię… Na co usłyszała: – Ktoś musi zacząć, od uśmiechu, przyjaznego słowa, bezinteresownej pomocy, wysłuchania drugiego… inaczej nic się nie zmieni – to zależy od każdego z was. Spróbuj.
Od tamtej rozmowy minął rok, artykuł stał się okazją do tego, żeby i ją zapytać, czy coś się zmieniło. Z uśmiechem na twarzy powiedziała: jeszcze sporo przed nami, ale jest nas coraz więcej i powoli przemieniamy struktury, atmosferę, motywację do pracy, a za tym idą konkretne efekty. Mam motywację, żeby tam pracować, pokonywać trudności, jest to coraz bardziej mój drugi dom, ale… dodała z naciskiem, rodzina zawsze jest moim pierwszym i najważniejszym domem – i to jest genialne.