„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Żegnaj, stary!

Czyściec?! Nie ma o tym w Piśmie. Wymyślony po to,
by zbierać pieniądze za odpusty i wypominki”.
Zarzut słaby i cyniczny! Nauka o czyśćcu jest logiczna
i piękna, odkryta Kościołowi przez Ducha, witana
z radością przez ludzki rozum.

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Po twoim osobistym „starym człowieku” (Ef 4, 22), złośliwcu, co tak wytrwale zatruwał ci życie
i nie chciał się odczepić, u kresu drogi nawet ślad nie zostanie

CHRISTIAN ROSSWAG/UNSPLASH.COM, LIC. CC0

Czyściec to takie miejsce w zaświatach, gdzie… Stop! Słusznie protestujesz, Czytelniku. Czyściec nie jest miejscem. Nie mieści się ani na mapie zaświatów, ani w jego kalendarium (bo „tam” nie ma już czasu).
Jest to proces, wydarzenie oczyszczenia ludzkiej duszy; „stan przejściowy” między indywidualnym sądem człowieka (tym „zaraz” po śmierci, jeszcze nie Sądem Ostatecznym) a finalnym zjednoczeniem z Bogiem. Po sądzie indywidualnym możliwe są bowiem dwie ostateczne opcje: rozpaczliwe oddalenie od Boga albo oglądanie Go twarzą w twarz. Druga opcja w pewnych przypadkach będzie poprzedzona oczyszczeniem; nie oznacza to jednak możliwości dalszego wyboru, lecz dopełnienie wyboru już dokonanego.
Choć trochę realizmu
Naprawdę nie ma co podawać czyśćca w wątpliwość. „Wystarczy choć trochę realizmu w spojrzeniu na człowieka, by zrozumieć nieodzowność tego procesu” (J. Ratzinger). Do bram raju dociera bowiem – obok wielu dusz pięknych i czystych, tych dziecięcych i dorosłych będących jak dzieci – wiele dusz ludzi wiernych miłości, ale zmęczonych walką. Poobdzierani, ubrudzeni, w łachmanach, jak zesłańcy, poranieni, o kulach, w bandażach, z siniakami pod okiem, nawzajem się podpierający. Obarczeni błędami swej ziemskiej drogi, brzemieniem wyborów swoich i wyborów ich świata. Niosą w sobie jeszcze starego człowieka.
„Żegnaj na zawsze, stary człowieku! Dalej już ze mną nie pójdziesz – zawoła taki zesłaniec, zrywając z siebie łachy i zmywając brud – przez całe życie próbowałeś mi wmówić, że jesteś mną. Ale teraz będę taki, jaki powinienem być. I jaki chciałem być. I jak chce Ojciec”.
„Oczyszczenie czyśćca”
Nawet gdyby czyściec był pomysłem Kościoła, to na pewno jednym z najlepszych. Ale jego pomysłem nie jest. W swej formie – nie treści – nauka Kościoła o czyśćcu nie jest bardzo stara. Sama nazwa (łacińskie „purgatorium”) funkcjonuje od XI wieku. Oficjalne wypowiedzi Urzędu Nauczycielskiego Kościoła pojawiły się na Soborze Lyońskim I i II (1245, 1274), potem na Florenckim (1439), gdzie podjęto próbę unii z Kościołem greckim (który zasadniczo czyściec odrzuca, pozostając przy starożytnym przekonaniu o istnieniu jakiegoś „stanu pośredniego” i podróży duszy do Nieba).

Ostatecznie naukę ustalono na Soborze Trydenckim w „Dekrecie o czyśćcu” (1563).
W tle tego soborowego orzeczenia stoi Marcin Luter i jego krytyka handlu odpustami. Luter, nie uznając Ksiąg Machabejskich, twierdził, że nauka o czyśćcu nie ma podstaw biblijnych i że pod znakiem zapytania stawia zbawczą wartość śmierci Pana Jezusa (czyli – po co jakieś oczyszczenie, skoro wszystko dokonało się już na krzyżu).
Trydencki „Dekret o czyśćcu” jest bardzo ostrożny. Stwierdza, że czyściec jest, że ma sens modlitwa za dusze czyśćcowe, z duszpasterskim wyczuciem zaznacza, aby w związku z tym unikać wszystkiego, co „trąci brzydką chciwością” (aktualne?). A przy tym ani słowa o „ogniu” (ani o zimnie, bo w opowieściach z zimnych krajów czyściec i piekło są bardzo mroźne).
Co ważne, sobór podaje źródła swej pewności: o czyśćcu Kościół został pouczony przez Ducha, ma to podstawę w Piśmie i u Ojców. Dekret z rozmysłem nie podaje, w którym miejscu Biblii można to wyczytać, bo w Piśmie są tylko/aż zaczątki tej prawdy: by pogodzić się w drodze na sąd (Mt 5, 25), że niektóre winy odpuszczane są jeszcze po śmierci (Mt 12, 32), że możemy pomóc zmarłym modlitwą (2 Mch 12, 45), że jest jakiś ogień oczyszczający (1 Kor 3, 15; 1 P 1 ,7).
Wiara ta pojawia się w modlitwach za zmarłych, poświadczonych w II wieku, w tekstach eucharystycznych z III wieku i w przeróżny sposób u Ojców Kościoła (już od Tertuliana i Cypriana).
Żar żalu
Co z cierpieniami w czyśćcu? Modlimy się przecież za „dusze w czyśćcu cierpiące”. Otóż nie jest tak, że to Bóg męczy i tak już wymęczonego zesłańca – przecież ewangelijny ojciec przyjął syna marnotrawnego bez zadawania mu tortur. Duszę pali nie jakiś „ogień”, lecz raczej własny żal, tęsknota, poczucie Bożej miłości.
Zresztą, gdy oczyszczamy sobie oko z paprocha, to już nas kłuje. Pewno tym bardziej będzie kłuć, gdy przyjdzie z oka (w końcu z własnego) wyciągnąć nie drzazgę, lecz belki (por. Mt 7, 3-5).

Warto: Szczerze przejąć się losem
tych, którzy w czyśćcu przechodzą
swą drogę oczyszczenia. Jest wiele
sposobów, aby im pomóc