Modlitwa jaskiniowca

„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Religie powstały na prymitywnym etapie rozwoju człowieka, aby zaradzić różnym
ludzkim brakom i lękom. Dziś jednak radzimy sobie bez uciekania się do
«boskich sił». Zatem: religio – żegnaj!” Żadne „żegnaj”! U początku religii nie stoi
ludzki brak, lecz Bóg, który gdzieś na owym „prymitywnym etapie rozwoju”
dał się człowiekowi doświadczyć.

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Malowidła naszych przodków sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat pozostają nieodczytaną tajemnicą.
Mówią o ich religii niewiele, podobnie jak dla przybysza z innej planety zagadką byłyby nasze
kościoły, ozdobione figurami cierpiącego człowieka, obrazami kobiet z dzieckiem na ręku,
trójkątami z wpisanym w środek okiem

RODRO/PIXABAY.COM, LIC. CC0

Wyobraź sobie ciemną jaskinię i świecące na zewnątrz słońce.
W jaskini nie ma okna, jest za to jaskiniowiec, który siedzi tam zmarznięty i zgnębiony, tęskniąc za ciepłem i światłem. Jednak nawet najmocniejsza potrzeba słońca nie sprawi, że w jaskini zrobi się jaśniej – trzeba wybić w ścianie coś w rodzaju okna.
Początkiem światła będzie wpadające z zewnątrz słońce.
Podobnie zrodziła się religia, w nieznanych nam dniach, gdy w człowieku otworzyło się „okno” i stał się on zdolny do doświadczenia Boga, rozpoznania Jego mocy w otaczającym świecie i w sobie samym. Na początku nie był to Bóg wywnioskowany i poszukiwany przez człowieka, ale Bóg przychodzący, dany człowiekowi jak światło słońca, które nagle wpada przez okno. Ten Bóg nie miał jeszcze imienia, był doświadczany jako „tajemnicza moc” (Sobór Watykański II, Nostra aetate), w której „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28), jako tajemnica przerażająca i fascynująca (Rudolf Otto).
Wynalezienie ognia?
Wielu powie, że początkiem było nie światło z zewnątrz, bo rzekomo nie ma żadnego słońca, a nawet żadnego „na zewnątrz jaskini”. To człowiek sam sobie miał zapalić światło, czyli wymyślić Boga, by zaradzić problemom z samym sobą (Feuerbach), pieniędzmi (Marks), seksem (Freud), społeczeństwem (Durkheim), nieznajomością świata (Dawkins).
Owszem, więź z Bogiem w tych wszystkich sprawach dopomaga, ale nie z tego się zrodziła. Z drugiej strony wiele religii (a prawdę mówiąc, to wszystkie prócz jednej) jest światełkiem produkowanym przez człowieka na własną rękę. Zamiast otworzyć się na „wschodzące z wysoka Słońca” Jezusa Chrystusa (Łk 1, 78), ludzie krzeszą swoje iskry, ogniki i ognie (które często zamieniają się w niszczące pożary).
Nieuchwytny początek
Niemożliwe jest dokładne określenie, jak wyglądał początek religii i kiedy otworzyło się „okno ludzkiego serca, myśli i woli”, by mogło tam wpaść światło Boga.
Nauki zajmujące się rekonstrukcją najstarszych dziejów człowieka nie są w stanie ukazać całych jego dziejów: to jak układanie puzzli, gdy brakuje większości części i pudełka z obrazkiem (Ian Tattersall).

Początki znajdują się kilka milionów lat przed słynnym hominidem „Lucy” (ok. 3,2 miliona lat temu); chodziła na dwóch nogach, ale to jeszcze nie człowiek.
Ten pojawia się milion lat po niej; to homo habilis, człowiek wytwarzający narzędzia, lecz i jemu ciągle daleko do naszej dzisiejszej wrażliwości. Rozwoju człowieka nie da się przedstawić jako prostej linii; jest to raczej rozłożyste drzewo z licznymi gałęziami.
Po drodze pojawia się m.in. homo erectus (ok. połowy miliona lat temu; do odwiedzenia w Trzebnicy, miły spacer od św. Jadwigi na pobliskie wzgórze) czy neandertalczyk.
Człowiek wyglądający dokładnie jak my pojawia się mniej więcej 150–200 tysięcy lat temu, a i tak dopiero po pewnym czasie zdaje się on przejść jakąś umysłową rewolucję. Ostrożnie możemy powiedzieć, że ok. 50 tys. lat temu „okno” było już otwarte na oścież.
Co działo się wcześniej (okna nie było? było zamknięte? lekko otwarte?), pozostaje spekulacjami.
Dalsze dzieje religii są coraz bardziej znane: od prostych obrazów Boga człowiek przeszedł w świat skomplikowanych mitów, potem owe mity porzucił…
Bóg zaś ze swej strony powołał Abrahama, a pewnego dnia w Nazarecie sam przez „okno” do jaskini wszedł.
Najstarsze imię Boga
Człowiek wobec Tajemnicy Boga najpierw milczał; do dziś to pierwsza forma modlitwy. Gdy nauczył się mówić, pogłębił więź z Nim przez język.
W używanych przez nas słowach możemy odkryć pierwotne doświadczenie religijne: łacińskie deus pochodzi od słowa „świetlisty” (to rodzina z polskim „dzień”), greckie theos pochodzi od „tchnąć” (czyli dać życie), słowiańskie „Bóg” (podobnie po persku) znaczy „dawca”.
Jakie mogło być pierwsze imię, które człowiek nadał Bogu? Otóż w życiu człowieka istnieją dwie podstawowe sprawy, a tym samym dwie podstawowe grupy słów: ludzie i relacje z nimi (ty, ojciec, matka) oraz przestrzeń (tu, tam, niebo, ziemia). Wynik? „Ojciec-Niebo” (imię Boga żywe w wielu dzisiejszych kulturach łowieckich). Najbardziej rozpowszechniona modlitwa świata może być jednocześnie najstarszą (Mircea Eliade).

Warto: nie powtarzać w kółko, że religia rodzi się
z ludzkich braków. Bo rodzi się z doświadczenia
nadchodzącego Boga