JOLANTA KRYSOWATA

Wińsko

Wakacyjny proboszcz

Uczestnictwo we mszy św. na urlopie, w miejscu pełnym turystów, bywa przeżyciem nie do powtórzenia w miejscu stałego zamieszkania.
Każdy w ławce z innej parafii. Każdy inaczej przyzwyczajony. Każdy ciut na inną nutę. Wszyscy rozluźnieni, wypoczęci, rozgrzani słonkiem i wszystkim, co dobrze kojarzy się z urlopem, zachowują tę resztkę przyzwoitości, żeby doczłapać się do kościoła. Czujemy się wyjątkowo, oczekujemy, że i msza będzie wyjątkowa. A tu proboszcz jak proboszcz. Kazanie jak kazanie. Taca niezmiennie napełnia się nadzieją, że po sezonie uda się spłacić różne zaległości za prąd i ogrzewanie.
Byłam na takiej mszy w filialnym kościółku nad jeziorem. Dzieci były jeszcze małe, więc trzeba było użyć podstępu, że oto idziemy na plażę, ale po drodze gdzieś wstąpimy i to nie będzie lodziarnia.
Udało się. Ksiądz trochę się spóźnił, był tym tak zmieszany, że wpadając do kościoła głównymi drzwiami, a nie od zakrystii, „zarzucił pieśń”, żeby zamaskować dodatkowe minuty, które spędzi na przebieraniu się. I to był błąd. W ławkach zaczęło się zawodzenie. Każdy z innej parafii, każdy ciut na inną nutę, każdy chce się odnaleźć i wychodzi z tego wielki bałagan. Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Ksiądz stanął wreszcie przy ołtarzu i widać było, jak wzbiera w nim śmiech. Pieśń nie chciała się skończyć, a śmiech wzbierał coraz bardziej.
Jakoś dobrnęliśmy do końca (nawet dzieci, bo zakolegowały się gdzieś z boku z innymi dziećmi, pokazywały sobie bąble na ramionach i licytowały, kto ma większe). Do Komunii szedł mało kto.
Na twarzach malowały się wątpliwości („czy to co wczoraj to już grzech, czy tylko trochę przebranie miary?”). Na końcu ksiądz, odchodząc od ołtarza, w progu zakrystii znowu „zarzucił pieśń”, jakąś wyjątkowo trudną. Zrobił to trochę na złość, trochę dla żartu. Znowu rozległy się „baranie głosy” i poszły pod niebiosy, każdy na inną nutę.
I za to poczucie humoru, za to oko puszczone do Pana Boga i ludu lubię go do dziś. Choć nie pamiętam, nad jakim to było jeziorem.