Moja Niedziela

2 LIPCA 2017 R.
13. Niedziela Zwykła

Zachęta do bezczelności

2 KRL 4, 8-12A. 14-16; RZ 6, 3-4. 8-11; MT 10, 37-42

Jest coś takiego jak odwaga dziecka w domaganiu się tego, czego pragnie bądź czego potrzebuje. Dorośli, którzy nauczyli się kalkulować, co się bardziej opłaca i gdzie należy zachować pewną poprawność, powiedzieliby może, że to nie odwaga, lecz bezczelność. Ona jest o tyle silna, o ile dziecko jest pewne miłości kogoś, kogo prosi o pomoc tudzież rzecz. Widać to doskonale, kiedy syn mówi do taty: „Masz mi to dać…” i chciałoby się dodać: „… i koniec”. Ojciec nie ma innego wyjścia. Ta pewność, że kochający ojciec nie może odmówić niczego dziecku, kojarzy mi się bardzo mocno z postawą proroka Elizeusza, o którym dziś czytamy.
Wypowiedzieć słowa: „O tej porze za rok będziesz pieściła syna” wobec kobiety, co do której wiedział, iż po ludzku są one niemożliwe (lub przynajmniej bardzo trudne) do spełnienia, mógł tylko ktoś, kto był do końca przekonany o mocy Boga. Przecież prorok miał świadomość, że on sam nie jest w stanie pomóc kobiecie, a jednak ta pewność jego stwierdzenia pokazuje, jak mocno wierzył, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Zresztą w spełnienie tych słów nie wierzyła sama ich adresatka. Gdybyśmy czytali dalej tę historię, zauważylibyśmy, że ona zareagowała stwierdzeniem: „Nie oszukuj mnie”. Prorok nie oszukiwał. On liczył na dobroć i moc Boga. Zachęcam, żeby przeczytać ciąg dalszy tej opowieści, bo syn oczywiście przyjdzie na świat, jednak nie wiemy z jakiego powodu – umrze. Tutaj będzie można dostrzec, jak Elizeusz rozmawia z Bogiem i jak przywraca życie młodzieńcowi. Ten człowiek dziś pyta o to, z jaką intensywnością jesteśmy gotowi prosić Boga o to, by działał w naszym życiu. Czy nie jest czasem tak, że mówimy nieśmiało: „Wiesz, Panie Boże, gdybyś tak nie miał nic ważniejszego, może byś się zainteresował moją sprawą”. Tu nie tylko chodzi o jakość próśb. One pokazują jakość relacji. Czy wobec Boga czujemy się jak dzieci pewne, że Ojciec kocha?

9 LIPCA 2017 R.
14. Niedziela Zwykła

Milczenie jest złotem

ZA 9, 9-10; RZ 8, 9. 11-13; MT 11, 25-30

W pierwszym odbiorze można odnieść wrażenie, że Pan Jezus deprecjonował zdobywanie wiedzy, studiowanie, poszukiwanie mądrości, a wychwalał postawę całkowicie odmienną. Słowa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” mogą być nie lada wyzwaniem dla wszystkich zdobywających tytuły naukowe, szczególnie z teologii. Jak bowiem rozumieć, że uprzywilejowani w poznaniu Boga są prostaczkowie? Otóż polskie tłumaczenie tekstu świętego nie daje jednoznacznej wykładni tego słowa. Tekst oryginalny w tym miejscu wydaje się bardziej precyzyjny. Ewangelista Mateusz (podobnie zresztą jak św. Łukasz) użył tutaj terminu: nepiois. To liczba mnoga od słowa nepios, które można tłumaczyć jako: niemowlę. Stan niemowlęctwa to okres, kiedy człowiek nie mówi. Dziecko na tym etapie jedynie gaworzy. Zwracam na to uwagę, zwłaszcza w kontekście, w jakim Pan Jezus wypowiedział czytane dziś słowa. Wcześniej bowiem wyrzucał sobie współczesnym, że kiedy Jan Chrzciciel przyszedł do nich, mówili: „zły duch go opętał”, tylko dlatego, że nic nie jadł i nie pił. O Jezusie zaś mówią: „żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. Nic im się nie podoba. Stoją z boku, komentują, „sprzedają swoje mądrości”, wszystko wiedzą lepiej… W tym kontekście trudno się dziwić, że Pan pochwala tych, którzy wobec Niego są jak niemowlęta.

Siewca I, Vincent van Gogh, obraz olejny, czerwiec 1888 r. W zbiorach Kröller-Müller Museum w Otterlo

WIKIMEDIA COMMONS

16 LIPCA 2017 R.
15. Niedziela zwykła

Skup się na ziarnie

IZ 55, 10-11; RZ 8, 18-23; MT 13, 1-23

Ogromną krzywdę wyrządziły mi katechezy, podczas których kolorowałem obrazki Pana Jezusa siejącego ziarno, a które miały wyjaśnić czytaną w tę niedzielę przypowieść. Do tego dochodziły wszelkie jej interpretacje, które dotyczyły rachunku sumienia i pytania o to, jaką jestem glebą. Przez to – przyznam – początkowo trudno mi było polubić „Przypowieść o siewcy”, bo za każdym razem, kiedy jej słuchałem, miałem wrażenie, że do trzydziestokrotnego owocu słowa, które sieje we mnie Chrystus, wciąż mi daleko.
I tak dobra nowina, jaką ma być Ewangelia, stawała się dla mnie złą nowiną, którą można było streścić w stwierdzeniu: „i tak ci się nie uda i pójdziesz do piekła”. Tymczasem – co ciekawe – Pan Jezus, objaśniając tę przypowieść, nie mówi jednego: kim jest siewca. Nie ma ani słowa na temat tego, kto sieje. „Siewca wyszedł siać” – tyle. Proszę sprawdzić.
Chrystus od razu przechodzi do słowa. Jakby chciał podkreślić, że to ono jest najważniejsze. Ważne jest ziarno. Mniej ważne jest to, kto je sieje. Każda niedzielna Eucharystia jest niewątpliwie czasem siania słowa. Niekoniecznie ważne jest, który ksiądz to czyni. My często zwykliśmy na to zwracać uwagę. Jak rekolekcje głosi profesor doktor habilitowany, to brzmi inaczej. Często z góry oceniamy – ten młody, tamten starszy, ten ma doświadczenie, tamten świeżo po święceniach.
Nie to jest ważne, kto jest siewcą. Ważne jest, co jest siane. Siane jest ziarno, które jest słowem Boga. Jezus w Ewangelii św. Mateusza nazywa je „słowem o królestwie”, to znaczy ono jest siane po to, by Bóg mógł w nas królować, by On nam mówił, co się w życiu liczy, co jest ważne, a co nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Dlatego tak trudno je przyjąć, bo czasem trzeba zdetronizować kilku, a może nawet kilkunastu innych bożków, których człowiek uczynił sobie królem w życiu.

23 LIPCA 2017 R.
16. Niedziela zwykła

Ja sam…

MDR 12, 13. 16-19; RZ 8, 26-27; MT 13, 24-43

Podobno na pewnym etapie rozwoju dziecka pojawiają się w jego ustach słowa: „Ja sam”. Kiedy zaczyna odkrywać świat, czuje, że coraz więcej potrafi, chce koniecznie rezygnować z pomocy dorosłych. Postawa „ja sam” niestety często w najmniej odpowiednich momentach daje znać o sobie także w dorosłym życiu i mam wrażenie, że właśnie przed nią nas Chrystus przestrzega. Pierwszy raz, kiedy wspomina o chwaście wyrosłym pośród pszenicy.
W sługach gospodarza – bohatera przypowieści – natychmiast pojawia się pokusa samodzielnego oddzielenia zboża od plew. Ten jednak mówi: „zostawcie je, to nie jest wasze zadanie. Poproszę o to w odpowiednim momencie tych, którzy się na tym znają”. Ile razy chcielibyśmy wyręczyć Boga w sądzie o najbliższych, sąsiadach, przeciwnikach politycznych czy osobach, z którymi pracujemy?
Drugi raz Jezus przestrzega przed postawą „ja sam”, opowiadając przypowieści o rozwoju królestwa (na przykładzie ziarnka gorczycy czy zaczynu). Zadaniem konkretnych osób jest zasiać ziarno lub przygotować zaczyn. Reszta dokonywać się będzie siłą, która w nich jest, i w odpowiednim tempie.
Ani nie musimy wiedzieć jak, ani kiedy ten rozwój osiągnie pełnię. To trudne zwłaszcza dziś, gdy człowiek chciałby natychmiast widzieć efekty swojego działania. Być może naszym zadaniem jest jedynie siać ziarno przez całe nasze życie, a efekty zobaczą ci, którzy przyjdą po nas…

30 LIPCA 2017 R.
17. Niedziela zwykła

Wszystko Tobie oddać pragnę…

1 KRL 3, 5. 7-12; RZ 8, 28-30; MT 13, 44-52

Wszyscy znamy pieśń rozpoczynającą się słowami: „Wszystko Tobie oddać pragnę i dla Ciebie tylko żyć”. Trzeba przyznać – słowa wzniosłe i piękne, jakkolwiek kiedy w Kościele jest ona śpiewana, przyznam, że mam dylemat, czy włączyć się w śpiew. Nie chodzi absolutnie o zdolności wokalne tudzież znajomość treści.
Chodzi raczej o to, czy śpiewając ją, nie okłamuję Boga.
Przywołuję tę myśl w kontekście Ewangelii, która mówi o gotowości sprzedania wszystkiego dla zyskania drogocennej perły tudzież skarbu. Czy naprawdę jestem gotowy oddać wszystko? Raczej odnoszę wrażenie, że dominuje wśród nas postawa: „Panie Jezu, jesteś wspaniały i bardzo nam się podobasz, ale poza Tobą pociąga nas jeszcze kilka innych rzeczy, spraw, ludzi”. Kiedy pada słowo „wszystko” albo zwrot „całkowicie dla Boga”, uświadamiam sobie, że jeszcze ta dziedzina i tamta dziedzina są tymi, w których wolałbym mimo wszystko rządzić po swojemu. A może to wyzwanie, by nadal poszukiwać skarbu…

6 SIERPNIA 2017 R.
Święto Przemienienia Pańskiego

Jezus się nie przemienił!

DN 7, 9-10. 13-14; 2 P 1, 16-19; MT 17, 1-9

Bardzo się boję, że wspominając ważne wydarzenia z życia Chrystusa, opowiadamy o nich w czasie przeszłym: „Pan Jezus się narodził”, „Pan Jezus umarł” czy w końcu – na dzisiejszej liturgii wielu kaznodziejów opowie o wydarzeniach z góry Tabor, konkludując: „Pan Jezus się przemienił”. Wspomnienia są ważne i dobrze jest pielęgnować ważne daty z naszej historii, jednak musimy mieć świadomość, że historia zbawienia dzieje się dziś.
To nie to samo co historia Polski. Tu nie chodzi o nauczenie się dat, miejsc, nazwisk i oddanie czci bohaterom.
Tu chodzi o to, żeby uświadomić sobie, że ona ciągle ma czas teraźniejszy. I dziś zamiast mówić, że Pan Jezus się przemienił, lepiej zwrócić uwagę, że wciąż się przemienia.
Górą Tabor jest każdy kościół i kaplica, w której sprawuje się Eucharystię. Msza św. nie jest akademią ku czci… Tam dokonuje się przemiana. A ona ma jeden cel – żebyśmy to my zostali przemienieni. Jak to działa, widać na przykładzie św. Piotra (fragment Jego listu dziś czytamy). Ten człowiek jeszcze jakiś czas temu bał się przyznać przed kobietą, że zna Jezusa. Teraz otwarcie wyznaje wobec wszystkich, że w swoim życiu „nie postępuje za mitem”, ale za prawdziwym Bogiem. Spora odmiana, czyż nie?
A wszystko dlatego, że nie wspominał wydarzenia z góry Tabor, tylko zobaczył, jak Jezus przemienił się dla niego w chwili zmartwychwstania. Od tego, czy na Mszy św. zobaczysz Chrystusa, który przemienia się dla Ciebie, zależy, czy sam zostaniesz przemieniony.

13 SIERPNIA 2017 R.
19. Niedziela zwykła

Kryzys = przełom

1 KRL 19, 9A. 11-13A; RZ 9, 1-5; MT 14, 22-33

Słowo „kryzys” zrobiło dziś oszałamiającą karierę.
Mówi się o kryzysach osobistych, ekonomicznych czy sytuacjach kryzysowych związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa, życia lub zdrowia. Etymologii tego słowa upatruje się w greckim krisis, który swe źródło ma w krinein, co oznacza „rozróżniać, oddzielać, postanawiać, rozsądzać, sądzić, skazywać, pozywać, powodować przełom”.
Hipokrates, mówiąc krisis, miał na myśli decydujący moment w przebiegu choroby. Cokolwiek byśmy powiedzieli, kojarzy nam się on najczęściej z sytuacją trudną, rozstrzygającą, przełomową. O pewnym kryzysie w życiu apostołów mówi fragment Ewangelii przeznaczonej na dzisiejszą niedzielę. Co więcej – w ten kryzys niejako wprowadza ich sam Pan Jezus. To on wydaje polecenie, by przeprawili się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego. Nie bardzo wiadomo, dlaczego. Nie mamy ani słowa o tym, żeby apostołowie po drugiej stronie mieli jakieś zadanie do spełnienia. Jest wieczór, a oni mają wyruszyć w drogę.
Wiosłują kilka godzin, walczą z przeciwnym wiatrem. Są wycieńczeni, zmęczeni i wystraszeni. Walczą z przeciwnościami, nie wiedząc, jaki będzie tego efekt, ani nawet – dlaczego to robią. To niewątpliwie jakiś moment kryzysu w ich życiu. I kiedy pojawia się Pan Jezus, oni są przekonani, że mają do czynienia ze zjawą. Nie rozpoznają Go.
Żeby jeszcze bardziej spotęgować sytuację kryzysową, Piotr otrzymuje polecenia kroczenia po wodzie… Ciąg dalszy doskonale znamy.
Ten tekst mówi sporo, ale nie o apostołach, tylko o nas.
Woda w Izraelu była często ukazywana jako siedlisko różnych demonów, rzeczywistości nieznanych, które wydają się silniejsze od człowieka. To jezioro to świat, w którym żyjemy… Walczymy, pracujemy, zderzamy z sytuacjami, które wydają się bez wyjścia i zdaje się nam nierzadko, że zostaliśmy rzuceni z nicości w nicość. W takich chwilach to wszystko, w co wierzymy, może sprawiać wrażenie nierealnego (Jezus = zjawa). Tymczasem ta historia pokazuje jasno – sytuacje, w których mówimy, że ciągle coś jest nie tak, jak byśmy sobie to wymarzyli, są „po coś”… mają nas czegoś nauczyć… mają być kryzysem, który prowadzi do przełomu. Jak w życiu Piotra i pozostałych apostołów…

Chrystus i kobieta kananejska
Ubaldo Gandolfi, olej na płótnie, 41 x 57 cm, XVIII w.
W zbiorach Quadreria di Palazzo Magnani, Bolonia

REPRODUKCJA MARCO BALDASSARI/QUADRERIAPALAZZOMAGNANI.IT

20 SIERPNIA 2017 R.
20. Niedziela zwykła

Jak się modlić

IZ 56, 1. 6-7; RZ 11, 13-15. 29-32; MT 15, 21-28

Bezwstydny upór – tak można określić postawę kobiety kananejskiej. Odpychana, lekceważona, w końcu obrażana, zupełnie nie przejmuje się tym, bo prosi o uzdrowienie córki. Wszyscy, którzy mają dzieci – jestem przekonany – rozumieją ją doskonale. Kluczem tłumaczącym jej zachowanie jest jedno słowo: „córka”. Jest gotowa zapomnieć o swoim poczuciu godności, przysługujących jej prawach. Wie, że Jezus może uzdrowić jej dziecko, i dlatego zapomina o samej sobie. Ona sama przestaje być dla siebie ważna. Ważna jest córka. Jednak ta postawa pokazuje nie tylko więź między matką a dzieckiem, ale także to, jak ta kobieta patrzy na Jezusa. Jaki to musiał być wzrok? Widzieć w kimś jedynego Zbawiciela, jedynego Pana, kogoś, poza kim nie ma nadziei dla człowieka. To wyznacza drogę naszej z Nim relacji. Dziś człowiek szuka różnych zabezpieczeń i nawet jeśli całkowicie nie lekceważy Boga, to kalkuluje, kombinuje, przelicza, gdzie prosić Boga o pomoc, a gdzie nie warto mu zawracać głowy, bo przecież mogę liczyć na własne znajomości czy zdolności…
A może właśnie nawet wtedy, gdy wszystko i wszyscy dookoła podpowiadają mi, że sam sobie poradzę, zapomnieć o sobie i swoim doświadczeniu i zaczynać dzień słowami: „Zmiłuj się nade mną Jezusie Synu Dawida”.

27 SIERPNIA 2017 R.
21. Niedziela zwykła

Wiedza w cenie

IZ 22, 19-23; RZ 11, 33-36; MT 16, 13-20

Myślę, że większość z nas przynajmniej raz w życiu przekonała się, jak bardzo niebezpieczne jest opieranie się na ludzkiej opinii, nawet powszechnie uważanej za poprawną. Gdyby św. Piotr słuchał ludzi, którzy wypowiadali się na temat Jezusa, to na pewno jego odpowiedź nie znalazłaby uznania w oczach Pana. Słyszeliśmy, jakie opinie o Chrystusie krążyły po Izraelu: że jest Janem Chrzcicielem albo Eliaszem, inni mówili, że jest Jeremiaszem albo jednym z proroków. Okazuje się, że najlepiej jest samemu się przekonać, poznać i dopiero wtedy wyrazić swoje zdanie. Tak właśnie uczynił św. Piotr.
I ta odpowiedź jest jedynym uzasadnieniem wyboru Piotra na tego, który ma umacniać braci w wierze. Kiedy prześledzimy jego życie, zauważymy, że niczym szczególnym nie wyróżniał się spośród pozostałych apostołów: trzy razy zaparł się Jezusa, był bardzo porywczy, wybuchowy, a Dzieje Apostolskie jeszcze pokazują nam go jako człowieka mało zdecydowanego. Był taki moment, kiedy to św. Paweł musiał go upomnieć. I zrobił to publicznie. Widzimy, że trudno znaleźć w Piotrze cechy charakterystyczne dla lidera czy przywódcy. Po ludzku nie nadawał się do misji, którą Jezus mu wyznaczył, ale miał jedną zaletę: „Wiedział, kim jest Jezus Chrystus”. Tyle wystarczyło, żeby na nim zbudować Kościół. Dziś to samo pytanie powraca do każdego z nas.
Kto dziś może powiedzieć, że wie, kim jest Jezus Chrystus?
Opinii na temat Jezusa w świecie jest wiele. Różnych wypowiedzi na temat Kościoła można usłyszeć każdego dnia setki, jeśli nie tysiące, ale kto może powiedzieć o sobie, że zna Jezusa Chrystusa i wie, kim On jest naprawdę?

KS. RAFAŁ KOWALSKI