Z palącą troską

Dokument Episkopatu Polski „Chrześcijański kształt patriotyzmu
jest jednym z najważniejszych pism społecznych przygotowanych przez biskupów
w ostatnich latach. Odpowiadając na zjawiska obserwowane w przestrzeni publicznej,
autorzy dokumentu zdecydowali się przypomnieć, co mówi o patriotyzmie
nauczanie społeczne Kościoła.

RADEK MICHALSKI

Wrocław–Florencja

Zaprezentowany 28 kwietnia 2017 r. tekst został przygotowany przez
Radę ds. Społecznych KEP, którą kieruje abp Józef Kupny

EPISKOPATNEWS

Choć problemy poruszane przez episkopat dotyczą wielu państw Starego Kontynentu, nie znam żadnego innego oficjalnego dokumentu przygotowanego przez hierarchów innych krajów, który w tak precyzyjny sposób starałby się je przeanalizować i wyjaśnić.
Biskupi zabrali głos w kwestii palącej, widząc potrzebę wyjaśnienia sytuacji, w których katolik może czuć się zagubiony. Szczególnie jeśli pragnie uczestniczyć w uroczystościach patriotycznych, nie chcąc jednocześnie przekraczać granicy dzielącej słuszną miłość do ojczyzny od zachowań będących jej wypaczeniem. Często bowiem członkowie tych samych środowisk organizują patriotyczne manifestacje, jak marsze upamiętniające żołnierzy wyklętych czy stadionowe prezentacje nawiązujące do ważnych rocznic z historii Polski, a zarazem wznoszą hasła nielicujące z kulturą osobistą, a na pewno nienależące do zbioru wartości katolickich.
Odpowiedzialność za ojczyznę
Autorzy dokumentu przypominają o ważnym zaniedbaniu. Zaniedbaniu, do którego nawiązywał także tekst opublikowany kilka miesięcy temu na łamach „Nowego Życia”. Chodzi o poważne braki w wychowaniu do odpowiedzialnej troski o ojczyznę i jej historyczno-kulturowe dziedzictwo.
Słyszeliśmy przez lata, że patriotyzm niesie ze sobą ryzyko nacjonalizmu.
Opinia ta, jak sądzę, spowodowała brak (z nielicznymi wyjątkami, jak np. harcerstwo) systemowych programów edukacji patriotycznej. Tymczasem to one szczepią przed ryzykiem popadnięcia w skrajne i nieuporządkowane zachowania wykraczające poza miłość do ojczyzny.
W dokumencie znajdziemy przede wszystkim obszerny opis naturalnych przestrzeni dla zaszczepiania i rozwoju patriotyzmu, takich jak rodzina, szkoła, kościół, miejsce pracy. Środowiska te, podobnie jak naród, łączy (poza patologicznymi przypadkami) świadomość bycia wspólnotą. Biskupi piszą także o sporcie, nie tylko w wymiarze jego aktywnego uprawiania, ale też kibicowania i dumy z sukcesów reprezentantów Polski. Wyraźnie potępiając w tym samym punkcie brak szacunku do przeciwnika i jego kibiców, stadionowe
burdy, agresję i przemoc.
O samym nacjonalizmie, na którym skupili się krytycy listu, znajdziemy kilka zdań w pierwszej części tekstu, jest on opisywany głównie jako zagrożenie dla zdrowego patriotyzmu oraz jego wypaczenie. Sądzę, że autorzy miast definiować precyzyjnie bardzo nieostre terminy, zdecydowali się raczej przedstawić katalog zachowań mieszczących się w granicach patriotyzmu i podkreślić różnice dzielące
go od nacjonalizmu manifestowanego szczególnie w ostatnich latach podczas wieców ulicznych.
„Katolicki” nacjonalizm
Zamieszanie wprowadzili sami użytkownicy terminów, które można określić ogólnie (choć występują w różnych konfiguracjach) jako „radykalny chrześcijański/katolicki nacjonalizm”.
Reprezentanci tych środowisk zapewnili zresztą w wydanym kilka godzin po prezentacji dokumentu oświadczeniu, że z wdzięcznością przyjmują pismo biskupów ze względu na afirmację patriotyzmu w każdym przejawie życia społecznego. Zaznaczając zarazem, że opisany przez episkopat „nacjonalizm” zawsze odrzucali, a jako świadomi „chrześcijańscy nacjonaliści” z powagą podchodzą do Magisterium Kościoła, zaczynając swoje spotkania modlitwą lub Mszą św. oraz uczestnicząc w pielgrzymkach m.in. na Jasną Górę.
„Nie każdy, który mi mówi «Panie, Panie» wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21). Ten cytat wrócił do mnie, gdy zobaczyłem zdjęcia, nagrania i medialne opisy z manifestacji Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) w Warszawie, na której czele – kilka zresztą dni po prezentacji dokumentu przygotowanego przez Episkopat – niesiono krzyż, a z której słychać było m.in. skandowane hasło: Ave Christus rex w towarzystwie: „Śmierć wrogom Ojczyzny” i „Znajdzie się kij na lewacki ryj!”.

Owszem, uczestnicy zorganizowanej zgodnie z obowiązującym prawem warszawskiej manifestacji ONR spotkali się z nielegalną kontrmanifestacją i również niecenzuralnymi hasłami pod swoim adresem. Nie wiem jednak, w jaki sposób można pogodzić deklaracje o tzw. „chrześcijańskim nacjonalizmie” czy „chrześcijańskich wartościach” z takimi reakcjami czy hasłami wznoszonymi pod adresem innych ludzi.
Nie był to odosobniony przypadek.
Rok wcześniej w Białymstoku po wyjściu z katedry członkowie tego samego środowiska skandowali: „A na drzewach zamiast liści wisieć będą syjoniści”. Także aktywni uczestnicy wieców prowadzonych pod znakami nacjonalistycznych organizacji wspierają człowieka, który spaliwszy na jednej z takich manifestacji kukłę przedstawiającą stereotypowy wizerunek Żyda (tłumaczył, że miała ona przedstawiać Georga Sorosa, sąd, także w postępowaniu apelacyjnym, nie znalazł dowodów na potwierdzenie tej linii obrony), został ostatecznie skazany w drugiej instancji na trzy miesiące więzienia. Już po przegranej w pierwszej instancji, podczas nagrania dla internetowej telewizji mówił, że wyrok wydał żydowski sędzia w polskim sądzie. I już po tych wypowiedziach i pierwszym wyroku współorganizował kolejną manifestację i stał na trybunie, z której skandowano hasła podchwytywane przez tłum.
Poznacie ich po owocach
Dlaczego zarzucam tymi wszystkimi cytatami? Ponieważ jeden z zarzutów kierowanych do biskupów dotyczył tego, iż nie zdefiniowali oni prawidłowo terminu „nacjonalizm”. Tyle tylko, że terminów „nacjonalizm” czy „patriotyzm” nie da się zdefiniować w prosty sposób, nawet jeśli każde z tych pojęć niesie ze sobą pewien ciężar emocjonalny osadzony w doświadczeniu historycznym i kulturowym, przez
co intuicyjnie możemy rozpoznać ich głębsze znaczenie. Każdy będzie mógł powiedzieć, że w jego definicji zawiera się coś innego, dodając jeden czy drugi przymiotnik. Skoro problem wymyka się definicjom, pozostaje nam inna zasada, bardzo zresztą biblijna: „poznacie ich po owocach” (Mt 7, 16).
Dlatego mniej powinny nas interesować zgrabnie napisane deklaracje liderów tzw. organizacji narodowych, a bardziej słowa i zachowania, które obserwujemy na wiecach i manifestacjach tych środowisk. Jeśli liderzy reprezentowanych tam organizacji nie zgadzają się z nimi, to powinni wykluczyć ze swoich szeregów niesubordynowanych – jak rozumiem, podążając za oświadczeniem – działaczy, za każdym razem działania takie stanowczo potępić, a poszkodowanym krzywdy wynagrodzić. W przeciwnym razie nikt poważny nie będzie poważnie takich deklaracji traktował.
Niedługo po wydarzeniach warszawskich znalazłem sparafrazowany biblijny cytat umieszczony w Internecie przez jednego z księży: „Słyszeliście, że wam powiedziano: śmierć wrogom ojczyzny. A ja wam powiadam: kochajcie waszych nieprzyjaciół”. To chyba najprostsze wyjaśnienie dysonansu między hasłami nacjonalistycznych manifestacji a przesłaniem ewangelicznym, które powinno być najważniejszym chrześcijańskim drogowskazem.

ZDROWA MIŁOŚĆ
DO OJCZYZNY

Potępiając za każdym razem tego typu wypaczenia, nie możemy zapomnieć o tym, jak ważna jest zdrowa miłość do ojczyzny. Bo trudno nie zgodzić się z biskupami, którzy piszą: „potrzebny jest w naszej ojczyźnie dobrze nam znany z historii patriotyzm otwarty na solidarną współpracę z innymi narodami i oparty na szacunku dla innych kultur i języków. Patriotyzm bez przemocy i pogardy. Patriotyzm wrażliwy także na cierpienie i krzywdę, która dotyka innych ludzi i inne narody”.