Moja Niedziela

2 KWIETNIA 2017 R.
5. Niedziela Wielkiego Postu

Bóg się zna, nie ja

EZ 37, 12-14; RZ 8, 8-11; J 11, 1-45

Ten Tomasz nie był taki zły. Wprawdzie to nie on jest głównym bohaterem czytanej dziś Ewangelii, ale warto zwrócić uwagę na jego zachowanie. Raczej kojarzy się nam z niedowiarstwem. Tymczasem dziś słyszymy wyraźnie, że kiedy uczniowie próbowali odwlec Jezusa od decyzji powrotu do miejsca, gdzie istniało realne zagrożenie życia, nie kto inny, ale Tomasz powiedział: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć”.
Odważna to deklaracja. Być gotowym umrzeć, byle tylko być z Jezusem… to nawet św. Piotrowi się nie udało. Aby wypowiedzieć takie słowa, trzeba być głęboko przekonanym, że Chrystus wie, co robi, nawet jeśli pewne Jego zachowania i decyzje są dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
W tym kontekście inaczej też wygląda decyzja, by nie biec natychmiast do chorego Łazarza, tylko odczekać dwa dni i pozwolić mu przejść przez śmierć. Nie chodziło o fajerwerki, ale o umocnienie wiary tych, którzy być może gotowi byli, odwołując się do swojego życiowego doświadczenia oraz wiedzy, pouczać Boga i dawać Mu rady, jak powinien się zachować. Oj, czasem trudno przyznać, że to Stwórca się na wszystkim zna, nie ja!

9 KWIETNIA 2017 R.
Niedziela Palmowa

Grasz w tej sztuce…

MT 21, 1-11; IZ 50, 4-7; FLP 2, 6-11; MT 26, 14 – 27, 66

Sporo bohaterów przewija się w odczytywanych dwóch fragmentach Ewangelii. Nie ma wątpliwości, iż na pierwszym planie jest Chrystus. Wokół Niego jednak możemy wyliczyć: uczniów, którzy realizują Jego prośby (przyprowadzają osiołka, przygotowują Paschę); całkiem sporą grupę krzyczącą: „Hosanna” i ścielącą przed Nim płaszcze; Judasza, który wprawdzie jest przy Jezusie, ale ewidentnie dla własnych korzyści; Piotra zapewniającego o swoim oddaniu i wierności; żołnierzy zadających cierpienie niewinnemu człowiekowi tylko dlatego, że ktoś im tak polecił; ucznia gotowego walczyć o Boga mieczem, raniąc innych; arcykapłanów oraz członków Sanhedrynu, dla których Jezus był problemem w zarządzaniu duszami ludzi; Piłata, który właściwie chciał Chrystusa uwolnić, ale był tak mało zdecydowany, a tłum naciskał, więc ostatecznie wygrało pragnienie kariery; Szymona z Cyreny, którego zmuszono do niesienia krzyża; drwiących z Syna Bożego, gdy zawisł na krzyżu; setnika wyznającego wiarę na widok znaków towarzyszących śmierci Pana… Sporo tego, ale to nie relacja historyczna. To opis świata w XXI w. Sąd nad Jezusem trwa. Pytanie, gdzie w tym wszystkim jestem ja…

Zmartwychwstanie Pańskie – skrzydło ołtarza z 1515 r.
w bazylice pw. św. Jerzego w Ziębicach, pracownia
Mistrza Pasji z Góry Śląskiej

REPRODUKCJA KS. STANISŁAW WRÓBLEWSKI

16 KWIETNIA 2017 R.
Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

Biegniesz czy kroczysz?

DZ 10, 34A. 37-43; KOL 3, 1-4; J 20, 1-9

Janowy opis wydarzeń Niedzieli Zmartwychwstania zawiera kilka czasowników oznaczających przemieszczanie się. Ewangelista wyraźnie odróżnia osoby idące spokojnie od tych, które biegną. Piotr i Jan wyruszają w drogę z wielkim zaangażowaniem. Z czasem umiłowany uczeń przyspiesza, wkłada więcej wysiłku i pozostawia swojego towarzysza z tyłu. W efekcie pierwszy przybywa do grobu. Przypomina jednak zawodnika, który wprawdzie całe zawody biegnie przed konkurentami, jednak tuż przed metą słabnie i nie jest w stanie przekroczyć jej linii. Zatrzymuje się tuż przed osiągnięciem celu. Dochodzi do niego św. Piotr. Ciekawe, że Ewangelista – jakby chciał podkreślić, że trasa musiała być bardzo wyczerpująca – zauważa, że Piotr już nie biegnie. On przybywa (dosł. kroczy) do grobu.
Mija jednak towarzysza i pierwszy osiąga cel, tzn. wchodzi do wnętrza grobu.
Urzeka mnie ta gra słów. Dzięki niej opis ewangeliczny nie tyle mówi o apostołach, ile o naszym świętowaniu Wielkiej Nocy. Wszystkich nas łączy fakt, że wierzymy w zmartwychwstanie Jezusa. Jedni na drodze wiary są bardziej zaangażowani, wkładają więcej wysiłku w osiągnięcie celu, inni (z różnych powodów) – mniej. Jedni kroczą powoli, inni biegną. Nie nam to oceniać. Ani Jan nie wypominał Piotrowi, że nie biegł jego tempem, ani Piotr – Janowi, że ten bał się wejść do środka. Każdy ma własne ograniczenia, problemy w wierze. Często są one znane jedynie Bogu. Ważne, by ci, którzy jak św. Jan – mają pewne obawy co do swojego większego zaangażowania się, stają dziś z boku i przyglądają się Kościołowi – spotkali w życiu takich Piotrów, którzy swoją postawą i czynami pokażą, że warto wejść do środka, poczuć się częścią Kościoła. Ważne też, by ci, którzy upadają lub słabną w drodze, zatrzymują się i być może wątpią, czy warto biec dalej – spotkali tych, którzy pokażą, że jednak warto, i nie potępią, ale podadzą rękę. Ważne, by nikt z nas nie przestał wpatrywać się w Jezusa. Wiara w Jego zmartwychwstanie – mimo wielu różnic – czyni z nas jedną wspólnotę.

23 KWIETNIA 2017 R.
Niedziela Miłosierdzia Bożego

Do dzieła

DZ 2, 42-47; 1 P 1, 3-9; J 20, 19-31

Kiedy zestawimy pierwsze czytanie z Ewangelią, dostrzeżemy wyraźny kontrast. Z jednej strony św. Łukasz opisuje, jak szybko rozrastała się pierwsza wspólnota chrześcijan. Z drugiej – św. Jan przytacza scenę z Wieczernika i pokazuje, jak nieskuteczne było świadectwo apostołów. Nie byli oni w stanie przekonać Tomasza do wiary w zmartwychwstanie. A ponieważ wokół nas sporo Tomaszów, którzy czekają na znaki, zamiast zżymać się na nich, odsądzać od czci i wiary oraz narzekać, jaki to ten świat jest zły, czy wyklinać „liberalizmy”, „materializmy” czy „genderyzmy”, może te właśnie znaki im dajmy. O jakich znakach mówię? Dzieje Apostolskie podają jasno: jedność wspólnoty wierzących. Warto przeczytać ten drugi rozdział, bo on pokazuje, co przyciągało niewierzących: troska o to, by nikt nie cierpiał niedostatku, trwanie w nauce apostołów, łamaniu chleba i modlitwie, jednomyślność, radość i prostota serca. Jednym słowem: wspólnota ducha i wspólnota dóbr materialnych. Tylko tyle? Ktoś zapyta. Pismo Święte daje gwarancję, że to działa, zatem do dzieła!

Jezus i uczniowie w drodze do Emaus – malowidło
z klasztoru św. Franciszka w Istambule, Turcja

REPRODUKCJA HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

30 KWIETNIA 2017 R.
3. Niedziela Wielkanocna

Mówisz czy wierzysz?

DZ 2, 14. 22B-32; 1 P 1, 17-21; ŁK 24, 13-35

Fragment o uczniach idących do Emaus jest jednym z tych, o których – wydawało mi się – sporo już wiem.
I kiedy brałem go do ręki, zastanawiałem się, co nowego mogę z niego jeszcze wyczytać. Bóg jednak szybko uczy pokory tych, którzy biorą do ręki Jego Słowo. Ewangelista, opisując Kleofasa i jego towarzysza, jakby bardzo mocno chciał podkreślić, że rozmawiali oni na temat Jezusa. Użył aż dwóch czasowników określających mówienie. W dosłownym tłumaczeniu moglibyśmy powiedzieć, że ci dwaj nie tylko rozmawiali, ale i roztrząsali, dociekali, dyskutowali, a nawet spierali się na temat tego, co zaszło w Jerozolimie.
Być może dlatego św. Grzegorz Wielki, komentując tę Ewangelię, powiedział, że „Pan ukazał się nie wierzącym w Niego, ale o Nim rozmawiającym”. Mocne to, ale prawdziwe.
I każe się zastanowić, czy dziś świat, ludzie wokół nas i ja sam nie mam Jezusa jedynie na ustach. Rozmawiam o Nim, czasem się o Niego spieram, a jak jest z wiarą w to, że On żyje, a moja historia to arena Jego działania?

KS. RAFAŁ KOWALSKI