Moja Niedziela

5 MARCA 2017 R.
1. Niedziela Wielkiego Postu

4 × 10 = 40

RDZ 2, 7-9; 3, 1-7; RZ 5, 12-19; MT 4, 1-11

Trzy pokusy – łakomstwo, próżna chwała i chciwość – widziało wielu Ojców Kościoła, komentując fragment Ewangelii przeznaczony na pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Niektórzy umiejętnie zestawiali opis kuszenia ze sceną upadku pierwszych rodziców, sugerując, iż szatan przystępując do rozmowy z Jezusem, próbował wykorzystać sprawdzone już metody. Raz bowiem udało mu się zwyciężyć z człowiekiem, zachęcając do zjedzenia zakazanego owocu (łakomstwo), pobudzając go do próżnej chwały („będziecie jak bogowie”) oraz do chciwości, czyli pragnienia czegoś, co się człowiekowi nie należy („będziecie znali dobro i zło”).
O tym, że skuteczność tych metod wciąż jest powalająca (dosłownie i w przenośni), możemy przekonać się, nie tylko rozglądając się dookoła siebie, ale przede wszystkim zaglądając we własne serca. I zachęcam właśnie do tego zabiegu. Jest w nas tendencja, by wskazywać palcem, kto powinien usłyszeć dany fragment Pisma Świętego, albo do kogo powinny dotrzeć słowa np. papieskiego nauczania.
Łatwo przychodzi wskazywanie na innych. Tymczasem Jezus pokonał pokusy, ponieważ miał świadomość, że one dotyczą bezpośrednio Jego, są niejako Jego problemem, któremu musi stawić czoło. Nie udawał, że nic złego się nie dzieje, albo że inni popełniają poważniejsze grzechy. Spoglądał we własne sumienie. Dobrze, że słyszymy tę Ewangelię na rozpoczęcie okresu Przygotowania Paschalnego. Św. Grzegorz Wielki, tłumacząc, dlaczego Wielki Post trwa akurat dni 40, zwrócił uwagę na 10 przykazań, których moc – jak nauczał – zostaje dopełniona przez 4 Ewangelie. Spełniamy przykazania Dekalogu, kiedy zachowujemy to, co nakazują cztery księgi Ewangelii – podkreślał. To dobry czas, by słowa Pisma stawały się treścią naszego życia. Chrystus pokazał, że to najlepsza broń przeciw „sprawdzonym” już metodom działania złego. Sprawdzonym, ale i zwyciężonym.

12 MARCA 2017 R.
2. Niedziela Wielkiego Postu

Możesz się przemienić

RDZ 12, 1-4A; 2 TM 1, 8B-10; MT 17, 1-9

Komentatorzy opisu przemienienia na Górze Tabor zwracają często uwagę na potrzebę umocnienia uczniów, jakiej chciał zadośćuczynić Chrystus. Mówią, że za jakiś czas Piotr, Jakub i Jan mają być świadkami modlitwy w Ogrodzie Oliwnym, Drogi Krzyżowej i Golgoty.
Dlatego Jezus chciał ich jakoś na te wydarzenia przygotować, pozwalając im zajrzeć dalej – poza ten świat. Jakby chciał ich nie tylko nauczać, ale dać im doświadczyć tego, że poza tym światem, który dostrzegają zmysły, jest coś więcej i że życie na tym świecie jest jedynie chwilą. Ta przemiana Jezusa była po to, by sami uczniowie się przemienili: z wystraszonych rybaków w odważnych świadków, z niepewnych swojej przyszłości na głęboko wierzących i ufających Bogu. Jezus przemienił się, by Jego uczniowie się przemienili. Tutaj jednak nie można się zatrzymać, bo jest w nas często pokusa, by mówić o Jezusie w czasie przeszłym: był na Górze Tabor, przemienił się, wezwał swoich uczniów… Nie! Jezus nie jest historią! Zmartwychwstał i dziś przemienia się na ołtarzu po to, by w nas dokonała się przemiana. Trzeba spotkać Jezusa żyjącego. Nie prawo ani przepisy, ani ideologie… Jezusa. Ewangelista podkreśla wyraźnie, że po przemianie Jezus został sam. On się liczy.
Jeśli to przeżyjesz – w Tobie dokona się przemiana.

Hieronim Bosch, Siedem grzechów głównych, ok. 1500, olej na desce, Muzeum Prado w Madrycie
W narożnikach malowidła znajdują się cztery okrągłe obrazy przedstawiające: Śmierć (na górze z lewej),
Sąd Ostateczny (na górze z prawej), Piekło (na dole z lewej) oraz Niebo (na dole z prawej).
W centrum ukazana jest półpostać Chrystusa Zmartwychwstałego, a pod wizerunkiem widnieje
łacińska inskrypcja: Cave Cave Deus Videt (Strzeż się, strzeż się, Bóg widzi).
Zewnętrzny krąg podzielony jest na siedem segmentów, w których zawarte są
scenki wyobrażające siedem grzechów głównych

WIKIMEDIA COMMONS

19 MARCA 2017 R.
3. Niedziela Wielkiego Postu

Przynajmniej daj pić

WJ 17, 3-7; RZ 5, 1-2. 5-8; J 4, 5-42

Ta kobieta nie miała łatwego życia. Już sam fakt, iż po wodę wybrała się w najgorętszej porze dnia, może sugerować, że nie bardzo chciała się z kimkolwiek spotkać. Możemy się jedynie domyślać, jak patrzyli na nią owi pobożni i przestrzegający wszystkich przepisów prawa, skoro miała za sobą pięć nieudanych związków. Co więcej – żyła z kolejnym mężczyzną (dziś powiedzielibyśmy w konkubinacie).
Dziś powiedzielibyśmy także, że miała niskie poczucie własnej wartości. Żyła ze świadomością potępienia, skreślenia, odrzucenia i wykluczenia ze wspólnoty. I tym, co niewątpliwie mogło i może szokować wielu, jest fakt, że Chrystus rozpoczyna rozmowę z nią od prośby: „Daj mi pić”.
Ona może uczynić coś dla Jezusa. Ma możliwość zrobienia czegoś dobrego. Jezus jej nie skreśla. Nie wypomina złego życia czy niewłaściwego prowadzenia się. Stara się nawiązać z nią kontakt i wskazuje konkretny sposób jej zaangażowania się. Nie patrzy na nią przez pryzmat błędów życiowych, ale przez pryzmat dobra, jakie może uczynić. Chce jakby na powrót włączyć ją do wspólnoty. A że mu się udaje, widać po owocach. Dzięki tej, która dla wielu była niegodna, uwierzyli w Jezusa liczni mieszkańcy Samarii. Co by było, gdyby Jezus zaczął rozmowę od zrobienia Samarytance rachunku sumienia i ocenienia jej jako zdolnej jedynie do grzechu?
Co by było, gdyby ze względu na jej przeszłość stwierdził, że nie ma sensu z nią rozmawiać? Ten tekst z jednej strony może być przestrogą przed odmawianiem komukolwiek prawa dostępu do Boga. Z drugiej – bardzo Dobrą Nowiną dla każdego z nas. Jeśli bowiem – znając swoją przeszłość i wiedząc, ile błędów popełniłeś – unikasz już nawet spojrzeń innych ludzi, uważaj, bo możesz spotkać człowieka, który powie Ci: „Daj mi pić.”

26 MARCA 2017 R.
4. Niedziela Wielkiego Postu

Miara wielkości

1 SM 16, 1B. 6-7. 10-13; EF 5, 8-14; J 9, 1-41

Czy gdyby niewidomy wiedział, co go czeka po uzdrowieniu, zdecydowałby się na współpracę z Jezusem w zabiegu przywracania wzroku? Zabieg wprawdzie był specyficzny, jednak wymagał także zaangażowania się ze strony chorego. Musiał pójść i obmyć się w sadzawce. Jeden moment przewrócił życie niewidomego do góry nogami.
Jednak patrząc na ten opis szerzej, możemy dostrzec nie tylko zmianę polegającą na powrocie do zdrowia. Zdecydowanie poważniejsza zmiana dokonuje się później, kiedy świadectwo o uzdrowicielu jest zagrożone odrzuceniem i wykluczeniem ze wspólnoty. A jednak ten człowiek nie może zaprzeczyć temu, co się w jego życiu dokonało. Spotkał Jezusa, poznał Go, nawiązał z Nim jakąś relację i ta chwila stała się przełomem w całej jego historii. Nie mógł udawać, że nic się nie stało. Ile razy zostajemy postawieni przed wyborem: przyznać się do tego, kim jest dla mnie Chrystus, narażając się na niezrozumienie, kpiny i odrzucenie, albo udawać, że Go nie znam, a dzięki temu być częścią jakieś grupy? Nie wiem, czy niewidomy nie wyrzucał sobie, mówiąc: „Na co mi to było? Do ślepoty już się przyzwyczaiłem i wprawdzie do końca nie byłem szczęśliwy, ale czułem się częścią pewnej grupy”. Wiem, że przed tym dylematem stajemy dziś bardzo często. I wielu w imię „świętego spokoju” woli udawać, że wprawdzie o Jezusie coś niecoś słyszało, ale
właściwie niewiele więcej może o Nim powiedzieć. Kluczem do zrozumienia tej historii jest wypowiedź rodziców uzdrowionego.
Zdanie, które zostało przetłumaczone: „Ma swoje lata, będzie mówił sam za siebie” dosłownie należałoby przetłumaczyć: „Osiągnął już dojrzałość, sam o sobie powie”, przy czym termin dojrzałość można przetłumaczyć także jako „wielkość”. Oto jest miara naszej dojrzałości, wielkości – nie boję się mówić tego, co Chrystus uczynił w moim życiu, nawet jeśli wiązałoby się to z tym, że już mnie nie zaproszą na takie czy inne spotkanie.

KS. RAFAŁ KOWALSKI