BUDOWANIE KOŚCIOŁA DOMOWEGO

Wizyta duszpasterska – „kolęda”

Radość czy utrapienie? Nadzieja czy coraz mniej użyteczny
i zrozumiały przeżytek? „Żniwa” dla księży czy jednak coś więcej?
Temat odżywa co roku w dyskusjach, w mass mediach – i bardzo dobrze.
Bo jest o co walczyć! O co? O SPOTKANIE!

KS. ALEKSANDER RADECKI

Wrocław

MACIEJ RAJFUR/FOTO GOŚĆ

Kiedy tzw. zwykły wierny spotyka się z księżmi? Oczywiście w świątyni, podczas sprawowania Eucharystii i innych sakramentów czy nabożeństw. Czasem w zakrystii, zamawiając Msze św. czy inne drobniejsze sprawy. Podczas rekolekcji czy procesji Bożego Ciała. W kancelarii, gdy przyjdzie zgłosić pogrzeb, chrzest dziecka, podjąć przygotowania do sakramentu małżeństwa, prosić o różne zaświadczenia i dokumenty, zapraszać z wizytą u chorych. Rodzice dzieci przygotowujących się do przeżycia I spowiedzi i Komunii św. widują księży na spotkaniach związanych z tymi wydarzeniami.
Są to wszystko spotkania oficjalne, zwykle uroczyste, poważne, nierzadko sformalizowane i sztywne, budzące czasem napięcia po obu stronach.
Dodajmy, że uczestnikami takich spotkań z księżmi są niemal wyłącznie dorośli.
Dzieci i młodzież mają szansę widywać księży znacznie częściej dzięki lekcjom religii w szkołach czy podczas przygotowania do sakramentu bierzmowania.
Dużo mniejsze grupy spotykają się z duchownymi w ramach Liturgicznej Służby Ołtarza (ministranci, schole, szafarze Eucharystii), w ramach pielgrzymek, duszpasterstw akademickich czy we wspólnotach charyzmatycznych.
Niemal zupełnie elitarne spotkania z duszpasterzami znają jedynie członkowie zespołów ściśle współpracujących z kapłanami: rady parafialne, ekonomiczne, zespoły Caritas, liderzy grup modlitewnych itp.
Wszyscy ci ludzie, idąc na spotkania, mają określony zakres postaw, oczekiwań i zadań; mają jasny cel i wyraźnie określoną swoją rolę. Czy to może wystarczyć wiernym i duszpasterzom w tworzeniu wzajemnych relacji, w poznawaniu siebie, budowaniu żywego Kościoła?
Pasterz pachnący owcami
Taki ideał duszpasterzowania widzi papież Franciszek. Zatem dobry pasterz chce wyjść do swoich owieczek, by wejść w ich sprawy, poznać potrzeby, zaprosić do wspólnoty lokalnego Kościoła. Właśnie w środowisku Kościoła domowego może mieć miejsce szczery dialog, prowadzący do wyrażania oczekiwań po obu stronach i budowania prawdziwej jedności.
Realny obraz parafii, jaki może ujawnić się po „kolędowych” odwiedzinach, stwarza szansę na maksymalne dostosowanie działań duszpasterskich do aktualnych potrzeb i możliwości wiernych w Kościele lokalnym.
Ogromne znaczenie ma to bezpośrednie spotkanie duszpasterza z wiernymi: z bliskiej odległości, na wyciągnięcie życzliwie podanej ręki, to już nie „zgromadzenie”, ale konkretne osoby z ich radościami, problemami, talentami i słabościami, możliwościami i tajemnicami… A ksiądz, zasiadający przy rodzinnym stole, może wreszcie stać się znacznie bliższy niż wtedy, gdy staje przy ołtarzu czy naucza z wysokości ambony.
Przygotowanie do spotkania
„Gość w dom – Bóg w dom!” „Kolędowa” wizyta w szczególny sposób o tym przypomina. Skoro to wyjątkowe spotkanie rozpocznie modlitwa, trzeba przygotować dogodne miejsce do jej przeprowadzenia.

Zwykle jest to stół nakryty obrusem, na nim krzyż i płonące świece, woda święcona z kropidełkiem.
Skoro oficjalna wizyta, to i strój odpowiedni domowników, i TV wyłączona, i domowe zwierzaki ukryte.
Ale co dalej, gdy się już modlitwa zakończy?
Oczywiście duszpasterska rozmowa.
Doświadczenie podpowiada, że czas tego dialogu jest zazwyczaj bardzo krótki, zatem warto skoncentrować się na tym, co najistotniejsze dla rodziny i dla kapłana.
Duszpasterze chcą wiedzieć, czy odwiedzane rodziny żyją duchem prawdziwej i stale pogłębianej wiary.
Powinni poznać przyczyny różnych trudności, jakie z realizacją Bożych przykazań u wiernych występują i jak im zaradzić. Powinni poznać także kłopoty materialne rodzin, zauważyć ludzi wymagających szczególnej troski.
Chcą nawiązać kontakt z chorymi i osobami niepełnosprawnymi, by je odwiedzać z posługą sakramentalną.
Będą też zatroskani o zaangażowanie rodzin i poszczególnych osób w życie parafialne na różnych poziomach.
Z kolei parafianie mogą w tym bezpośrednim kontakcie wyrazić swoje uwagi, podpowiedzi czy pomysły, które mają służyć całej wspólnocie. Przyznajmy: w tym momencie większość z nas… nie ma nic do powiedzenia.
A szkoda! Właśnie dlatego przed spotkaniem warto w rodzinnym gronie pewne kwestie omówić, a nawet spisać, by przekazać kapłanom jako znak swojej współodpowiedzialności za losy parafii. Jeśli czasu na wymianę spostrzeżeń będzie zbyt mało, zawsze można umówić się z księdzem na dodatkowe spotkanie poza odwiedzinami duszpasterskimi.
„Kolędowe” apostolstwo pilnie potrzebne!
Prawda jest taka, że wiele drzwi pozostaje zamkniętych przed kapłanami – i najróżniejsze są tego powody.
Skala zjawiska jest już zbyt wielka, by ją zlekceważyć. Właśnie dlatego ci z nas, którzy doskonale wiedzą, po co jest „kolęda”, powinni – póki nie jest za późno – uświadomić to osobom, które tej praktyki już nie rozumieją i nie znają, sprowadzając wszystko do osławionej już „koperty”.
Bo o co tak naprawdę idzie w duszpasterskich spotkaniach kapłanów z wiernymi w ich domach? O wyznanie i utwierdzenie wiary! Właśnie dlatego: modlitwa, błogosławieństwo dla ludzi i poświęcanie mieszkań; gdy trzeba – upomnienie; wymiana doświadczeń, wzajemne poznawanie się, podejmowanie współpracy.
Pomyślmy:

OTO LOSY,
ATMOSFERA
I OWOCE „KOLĘDY”
SĄ DOSŁOWNIE
W NASZYCH RĘKACH
– I ŚWIECKICH,
I DUSZPASTERZY.