Szum informacyjny

Szum informacyjny dotyczy wszystkich dziedzin życia
społecznego. Żyjemy w świecie, gdzie liczy się
szybki przepływ informacji, a z ich braku decydenci
podsuwają nam cokolwiek, byleby szybko dotarło
do jak największych mas odbiorczych.

PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Coraz większa ilość mediów zwiększa szum informacyjny

HENRYK PRZONDZIONO/FOTO GOŚĆ

Często zdarza nam się słyszeć w środkach masowego przekazu, że amerykańscy naukowcy udowodnili to czy tamto. Informacje takie opatrzone są dodatkowo doniesieniami, iż owi odkrywcy są z takiego czy innego uniwersytetu lub ośrodka badawczego. Natłok informacji, który możemy określić mianem szumu informacyjnego, powoduje, że często umyka nam fakt, iż tydzień bądź dwa wcześniej te same media mówiły o innych amerykańskich naukowcach, którzy odkryli coś wręcz przeciwnego. Jednym słowem, w tym tygodniu margaryna jest zdrowa, a w innym powoduje szereg śmiertelnych chorób, a ponieważ i tak wszyscy czytający te słowa kiedyś najprawdopodobniej umrą, zawsze będzie można powiedzieć, że nastąpiło to od jedzenia bądź niejedzenia rzeczonej margaryny. Suma zdarzeń i tak okaże się określona i z góry przewidywalna.
Racjonalna selekcja
Powyższe uwagi mogą wydawać się nieco niepoważne, a jednak, co prawda w krzywym zwierciadle, odwzorowują one szum informacyjny, jakiemu poddani jesteśmy wszyscy, chcąc czy nie chcąc, skutkiem czego racjonalna selekcja tego, co widzimy i słyszymy, jest bardzo trudna. Przykładowe informacje o dokonaniu przez kogoś odkryć, których w żaden sposób nie możemy zweryfikować, są tego obrazem. Przykłady takiej działalności mediów można mnożyć również w odniesieniu do innych faktów, np. przepowiadania pogody. Jeżeli kilka ośrodków podaje kilka możliwości względem tego, co będzie się w niej działo w najbliższym czasie, to zawsze ktoś będzie bliższy prawdy, a ktoś dalszy. Być może racji nie będzie miał nikt, ale każdy ośrodek mówiący o tym, czy najbliższa zima będzie mroźna czy łagodna, będzie miał część słuszności.
Wszystko o wszystkim
Szum informacyjny dotyczy wszystkich dziedzin życia społecznego będących przedmiotem zainteresowania mediów: polityki, historii, kultury, życia celebrytów, wreszcie wspomnianych już najnowszych osiągnięć naukowych. Po prostu żyjemy w takim świecie, gdzie liczy się szybki przepływ informacji, a z ich braku decydenci podsuwają nam cokolwiek, byleby szybko dotarło do jak największych mas odbiorczych.
Nie jest tu ważna waga tego, co się mówi, ani bliskość omawianych kwestii do prawdy. Doszło do sytuacji, w której znaczna część ludzkości uzależniła się od uczestniczenia w procesie pozyskiwania informacji, przy jednoczesnym zmniejszaniu się poziomu krytycyzmu do nich.

Oczywiście winnych takiego stanu rzeczy można by mnożyć. Mało tego, spokojnie można wyobrazić sobie, jak to działa. Najpierw mamy koncerny medialne, chcące docierać do jak największej liczby odbiorców po to, by pozyskiwać jak najwięcej reklam. Z drugiej strony działają reklamodawcy, których interesuje dokładnie to samo, tylko że z ich punktu widzenia. Stąd, jeśli producenci masła i margaryny chcą sprzedawać swe produkty, to muszą toczyć swoistą wojnę, posługując się owymi mitycznymi „amerykańskimi naukowcami”, którzy udowadniają to, co potrzeba jednym bądź drugim.
Podobnie mają się rzeczy w odniesieniu do świata polityki. W tzw. debacie publicznej dostępnej w mediach trudno o głosy rozsądku. W trakcie walk obozów politycznych mających za sobą „swoje” media nie ma miejsca dla kogoś, kto mógłby mocnym głosem powiedzieć, że np. nieco słuszności jest po jednej i po drugiej stronie, bądź też nie ma jej w określonej dyskusji w ogóle.
Zresztą do odbiorcy mediów docierają w końcowym efekcie jedynie odgłosy, mówiące, że ten czy ów został „zaorany” przez tego czy owego. Poza tym dyskurs ten i tak jest tak skutecznie wpleciony w inne kwestie społeczne, że czasami nie sposób zorientować się, czy chodzi o akcję charytatywną, polegającą na zbiórce pieniędzy na niedomagające pieski, wybory samorządowe bądź narodową kampanię. Widz tapla się w smole, jeszcze mu się mówi, że w ten sposób korzysta ze swoich obywatelskich praw dotyczących dostępu do informacji.
Krytycyzm, ostrożność, weryfikacja
Czy w związku z tym można wysnuć wniosek, że korzystanie z mediów celem dowiedzenia się czegoś jest z góry skazane na klęskę? Niekoniecznie. Niekiedy trzeba po prostu wykazać się pewnym krytycyzmem, być może pewne rzeczy przyswajać ostrożnie, próbować pamiętać o tym, co ktoś mówił jakiś czas temu. Na pewno trzeba weryfikować pewne rzeczy w historii Internetu. Wreszcie najważniejsze: są takie środki komunikowania, które w sposób spokojny próbują dyskutować o dobru wspólnym i istotnych kwestiach, nie zamierzając w nikogo uderzyć. Że są w mniejszości, to inna sprawa, ale jeżeli zaczniemy pokazywać, że interesuje nas bardziej prawda niż sensacja, to kto wie. W każdym razie świadome społeczeństwo bardziej interesuje się swoim dobrem wspólnym niż margaryną badaną przez amerykańskich naukowców.