KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Do kogo należy nasze ciało?

Jadąc samochodem, słuchałem czytanej w radiu powieści kryminalnej. Trup, jak to się mówi, słał się gęsto. A dzielny komisarz z uporem szukał mordercy. Akurat znaleziono kolejne ciało. Lektor czytał: „Znalezione ciało należało do młodej kobiety…”. Niestety nie wiem, co się dalej wydarzyło, bo moja myśl skupiła się na tym jednym zdaniu.
Co się kryło w czasowniku „należało”? Czy użycie czasu przeszłego wynikało tylko z tego, że opowiadana historia działa się w przeszłości, czy też autor chciał powiedzieć, że ciało to „kiedyś” należało do młodej kobiety, ale teraz, po śmierci, już nie należy?
Zacząłem się zastanawiać, jak to jest z tym naszym ciałem. Jaka jest relacja między nami a naszym ciałem? Czy ono jedynie do nas „należy”, jak rzecz do właściciela, czy może jednak jest w tym coś więcej? Może ciało nami jest i nami nie przestaje być? Już słyszę podniesione głosy, że nie jesteśmy tylko ciałem. Tak – nie tylko, bo także i duszą, i duchem. I taka jest chyba nasza najgłębsza intuicja.
Przecież na nagrobkach nikt nie pisze: „tu spoczywa ciało N.N.”, ale „tu spoczywa N.N.”. O człowieku myślimy całym, a nie tylko o jego ciele. A na zakończenie obrzędów pogrzebowych kapłan mówi: „Spoczywaj w pokoju”, zwracając się do zmarłego, a nie do jego ciała.
Przypomniałem sobie o radiowej lekturze, gdy czytałem wydaną przez Kongregację Nauki Wiary instrukcję Ad resurgendum cum Christo, dotyczącą pochówku ciał zmarłych i przechowywania prochów w przypadku kremacji. Dużo w niej o ciele, o jego wartości, o szacunku do niego za życia, ale i po śmierci.
Jak wiadomo, Kościół, choć się zasadniczo nie sprzeciwia kremacji, zaleca i zachęca do składania ciała zmarłego w ziemi. Dlaczego?
Argumentów jest wiele. Podstawowy to nadzieja na zmartwychwstanie ciała i w ciele. Nie wiemy, jakie ono będzie, zapewne inne, uwielbione, przemienione, żyjące na wieki. Jest i drugi argument, przypominany w dniu pogrzebu, że nasze ciało było świątynią Ducha Świętego i tym właśnie ciałem posłużył się Duch, aby dokonać wielu dobrych dzieł.
I jeszcze jeden, choć może najmniej teologiczny – stwierdzenie, że ciało ma wysoką godność „jako nierozłączna część osoby, której historię to ciało współdzieli”. No właśnie, przecież nie żyliśmy poza ciałem, ono brało udział we wszystkich wydarzeniach naszej osobistej historii: współdzieliło radość i ból, smutek i nadzieję, w nim się rodziliśmy, dojrzewaliśmy, starzeliśmy się i w nim umieramy. W świetle prawa ciało nie jest już osobą. No tak, już dysponować sobą nie może. Ani spadku już nie zapisze. Żadnych czynności prawnych nie podejmie. Jednak w życiu nie tylko o prawo chodzi. Chodzi o coś więcej. O człowieka, który skoro już zaistniał, istnieć nie przestanie. Dlatego też, choć na cmentarzu leży tylko jego ciało, to przecież on cały spoczywa: z ciałem i z duszą, czekając na zmartwychwstanie. W ciele, oczywiście.