Niewiara w wierzących społeczeństwach

O wierze napisano już bardzo wiele. Były to zarówno encykliki papieskie, jak i traktaty najwybitniejszych
teologów. Wiarę definiowano, kiedy była ona czymś naturalnym – powszechnym. Współcześnie jednak zdaje
się być inaczej. W odbiorze wielu ludzi wiara przestała być oczywistością, co więcej, powoli staje się osobliwością.

WOJCIECH IWANOWSKI

Nowe Życie

Najwznioślejsze projekty, jakie rodziły się na Starym Kontynencie,
nieśli ze sobą ludzie religijni
Na zdjęciu: Logo organizacji „Europa dla Chrystusa”

REPRODUKCJA ROMAN KOSZOWSK/FOTO GOŚĆ

W populacji kuli ziemskiej wciąż dominują ludzie wierzący.
Według ostatnich badań Global Index of Religiosity and Atheism 59% mieszkańców globu definiuje się jako osoby religijne, 23% jako wierzący niereligijni, 5% stanowią agnostycy, 13% zaś ateiści. Należy zaznaczyć, że badania te nie są tożsame z przynależnością religijną. Stanowią bowiem anonimową deklarację postawy. Zatem wciąż na świecie jest więcej ludzi wierzących. Ponadto liczba osób wierzących w ogóle populacji w ciągu ostatnich 25 lat wzrasta. Mimo to można odnieść wrażenie, że to ludzie wierzący są w mniejszości, a przynajmniej w głębokiej konspiracji.
Jest tak ze względu na pewien paradygmat przyjęty w europejskiej humanistyce.
Mówi on, że wraz z rozwojem nauki, techniki, masowej edukacji i mediów liczba osób religijnych na świecie będzie malała. Warto nadmienić, że pogląd ten ukuto w okresie oświecenia.
Mamy wiek XXI, a wiara ma się dobrze.
Stary Kontynent
W demografii religijnego świata wyjątek stanowi Stary Kontynent. Europa przeorana przez okopy dwóch wojen światowych, pomna swoich kolonialnych win i systemów totalitarnych, które na jej ziemi wyrosły, ma z religijnością problem. Często można spotkać ludzi obwiniających religie za rzeczone błędy białego człowieka.
Wojny światowe? Był przecież, parafrazując Juliana Tuwima, pastor, biskup i rabin, który błogosławił karabin.
Niewolnictwo? Biali plantatorzy modlili się w swoich zborach, czarni niewolnicy zbierali bawełnę. Nazizm?
Każdy widział zdjęcie superintendenta (biskupa) Rzeszy Ludwiga Müllera w geście nazistowskiego pozdrowienia.
Komunizm? Chciał dokładnie tego samego, co chrześcijanie.
Zdaje się jednak, że mamy tutaj do czynienia z pomieszaniem przyczyn i skutków. Europa rozniosła po świecie te wszystkie okropieństwa, bo nie uwierzyła prawdziwie w Chrystusa.
Tak ujmowali ten problem dwaj wybitni teologowie: pastor Dietrich Bonhoeffer i kard. Józef Ratzinger.
Zwracali oni uwagę, że Europa jako kontynent nigdy wierząca nie była.
Mimo deklarowanej przynależności konfesyjnej nie praktykowano postawy wiary. Młody docent Ratzinger posunął się nawet do stwierdzenia, że „pogaństwo osiadło i ma się dobrze w samym Kościele”. Mimo to zawsze słychać było zdecydowany głos sprzeciwu chrześcijan wobec tych okropieństw. Nawet wówczas, kiedy znajdowali się w samym centrum zła. Bł. Karol Habsburg próbował doprowadzić do pokoju podczas I wojny światowej. Leon XIII z całą mocą w encyklice In plurimis przywoływał krytykę niewolnictwa od zawsze obecną wśród wyznawców Chrystusa. Jako znak sprzeciwu wobec III Rzeszy i jej neopogańskich paragrafów rasowych powstał Bekennende Kirche – Kościół Wyznający, Pius XII wydał swoją głośną encyklikę Mit brennender Sorge, a pastor Martin Niemöller został zesłany do obozu koncentracyjnego za kazania piętnujące fałsz Hitlera i jego popleczników.

Również chrześcijanie jako pierwsi wskazali zagrożenia w rodzącym się ruchu komunistycznym, wytykając mu błąd antropologiczny.
Czynił to choćby Pius XI w encyklice Divini Redemptoris. Nominalnie religijna Europa i jej dzieci rozsiane po wszystkich kontynentach nie usłuchali jednak wołania ludzi wierzących.
Konsekwencje braku wiary

W świetle przytoczonych przykładów warto postawić sobie pytanie o relację wiary i niewiary w ludzkiej społeczności.
Niektórzy autorzy, jak John C. Somerville, widzą w braku wiary źródło kryzysu współczesnej Europy.
Najwznioślejsze projekty, jakie rodziły się na Starym Kontynencie, nieśli ze sobą ludzie religijni. Tak było z ideą szpitali i przytułków, które powstawały wraz z rozwojem chrześcijaństwa.
Podobnie idea Czerwonego Krzyża wyrosła z inspiracji ludzi religijnych.
Wreszcie sam tzw. Projekt Europejski z Robertem Schumanem, Konradem Adenauerem i Alcide De Gasperi na czele.
W drugiej połowie XX w. Europa z kontynentu, który wysyłał w świat migrantów, stała się miejscem, do którego zaczęli przybywać ludzie z całego świata w poszukiwaniu lepszego życia.
Do dawnej metropolii przybywali mieszkańcy krajów niegdyś podporządkowanych Europejczykom. Choć osiedlają się oni na Starym Kontynencie, nie integrują się z jego społeczeństwem.
Większość przybyszów, korzystając przy tym z kontynentalnych zabezpieczeń socjalnych, zdaje się gardzić Europą. Inaczej wygląda sytuacja choćby w USA. Dlaczego tak się dzieje? Europie doskwiera brak idei.
Swoich wierzących synów i córki zdaje się traktować jak niebezpiecznych radykałów. Dla przybywających emigrantów nasz kontynent jest atrakcyjny jedynie w kwestii socjalnej. Europa nie asymiluje przybyszów, bo nie ma im nic do zaproponowania. Brak wspólnoty wartości, jakie mogłaby nieść ze sobą religia. Brak całościowego ujęcia człowieka. Wreszcie, a może przede wszystkim, brak odpowiedzi na pytanie, które ostatecznie obchodzi człowieka: skąd jest i dokąd zmierza?
Odpowiedź, jak twierdzi Paul Tillich, oferuje religia. Ta, którą kulturalna i nowoczesna Europa wykreśliła ze swojego słownika.
Odnaleźć wiarę
Często słyszy się, że idea nie znosi próżni. Zdaje się jednak, że współczesna Europa właśnie w tej pustce egzystuje.
Tak bardzo chciano zerwać z religią i jej rzekomymi konsekwencjami, że zapomniano, kim jest człowiek. W imię humanizmu Europejczycy zaprzeczyli bardzo ważnej sferze ludzkiego bycia.
Dopóki nie odnajdą wiary, dopóty nie odzyskają szacunku dla samych siebie i nie zrozumieją swoich najgłębszych dążeń. W tym momencie Europa drepcze w miejscu, nie potrafiąc odnaleźć celu, jaki może wskazać jej religia.

Wy, którzy nie wierzycie, chcecie zadawać pytania wierzącym, wymagając od nich świadectwa życia, spójnego z tym, co wyznają, i odrzucając wszelkie wypaczenia religii, które czyniłyby ją nieludzką. Wy, wierzący, pragniecie powiedzieć waszym przyjaciołom, że ten skarb, który się w was kryje, zasługuje na to, by się nim dzielić, by zadawać pytania, zastanawiać się. Kwestia Boga nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa, nie naraża życia ludzkiego na niebezpieczeństwo! Kwestii Boga nie powinno zabraknąć wśród wielkich pytań naszych czasów.

BENEDYKT XVI