Szczęście?

Wyglądamy na takich, którzy giną z pragnienia.
Gorączkowa pogoń, niezaspokojona aktywność,
skupione dążenie do celu. Tylko do jakiego?

JOANNA NOSAL

Oława

JOANNA JUROSZEK /FOTO GOŚĆ

Gdzieś w oddali jest ONO: szczęście – niejasne, niematerialne, niedookreślone – stan raczej niż rzecz, spełnienie wszystkich tęsknot. Blisko jest to coś, co do owego wyśnionego szczęścia prowadzi. Ten mały krok do celu, ten grosz do grosza, to ziarnko do ziarnka. Może już jutro, na pewno wkrótce, niebawem, kiedyś… i ciułamy szczęście i ubijamy w mozole naszą drogę do celu – by nią do niego kiedyś dojść…
A co, jeśli szczęście jest tylko TERAZ?
Nieee!!! To nie jest szczęście. To jest małe, beznadziejne, ciasne, żadne – kiedyś to naprawdę będzie SZCZĘŚCIE!!!
A jeśli szczęściem jest właśnie to, co JEST? I TYLKO TO?!
Ile prawdziwego szczęścia przecieka nam przez palce – nazwane małym, ciasnym, beznadziejnym, żadnym…
Bo wyobraziliśmy sobie jakieś inne, wspaniałe, mitologiczne „szczęście” – ideę, wizję, baśń… A to TERAZ domaga się zatrzymania i pełnego zachwytu.
Szczęście jest stanem zachwytu nad tym, co JEST, nad tym, kim JESTEM, kim JESTEŚ, spotkaniem DRUGIEGO, wdzięcznością, wzruszeniem, działaniem ku DOBRU. Papież Franciszek powiedział, że dobru nie służy lodówka – nie da się go przechowywać, zachowywać, można je tylko przyjmować i dawać TERAZ. „Dobro nie toleruje lodówki. Dobro należy pełnić dzisiaj.
Jeśli nie wypełnisz go dzisiaj – jutro go nie będzie” [homilia w Domu św. Marty 19.09.2016, za „Gość Niedzielny”].
Nasze TERAZ
A jednak nie podoba nam się nasze TERAZ. Wybrzydzamy, kaprysimy, wolimy co innego. Nie bierzemy tego, co JEST, bo wydaje się nam, że kiedyś dostaniemy jakieś inne, lepsze TERAZ.
Jednak nigdy tak się nie dzieje! Bo żadne TERAZ nie jest wystarczająco dobre, by uznać je za odpowiednie do afirmacji. Zawsze jest jakieś przyszłe, lepsze POTEM. Które oczywiście nie nadchodzi! Zmienia się w kolejne beznadziejne „teraz”, przez które znowu wypatrujemy następnego „potem”.
Bo szczęście – to uczucie zapierające dech w piersiach i wyrywające z butów, to uniesienie i radość ponad wytrzymałość. Czekamy na to uczucie, ignorując to wszystko, co nie przynosi tej oczekiwanej ekstazy. Tymczasem takie momenty zdarzają się niezwykle rzadko. Oczywiście – uskrzydlają, unoszą ku przestworzom i pozostawiają w stanie zachwytu i ukojenia na długo. Ale są rzadkością! A życie składa się z milionów chwil dobrych, wystarczająco dobrych, by nimi nie gardzić, by się nimi nasycać i doceniać je jako cenne.
Czekanie znieczula
Ciągle czekając na te najmocniejsze doznania i najsilniejsze akordy – znieczulamy się na subtelności codziennej radości.

Czekamy na święto, na weekend, na urodziny, na festyn, na wesele, na jubileusz, na wakacje…
Do tej spodziewanej eksplozji doznań przygotowujemy się starannie, depcząc zwyczajne godziny, przeskakując je i poganiając, bo takie zwyczajne. Jednak kolejne święta mijają, nie zmieniając naszego życia i naszej pogoni, nie nasycając, nie zatrzymując. Nasze zmysły, nastawione na coraz mocniejsze bodźce, domagają się coraz mocniejszych wrażeń, by odczuć świąteczność świętowania, które musi być jeszcze większym świętem niż ostatnie, wcale nie takie udane święto… I zanim się zorientujemy – zostajemy bankrutami.
Życie mija, ludzie mijają, świetność mija, zdrowie mija, możliwości mijają, potencjał mija, zostaje żal za straconymi okazjami. Żal za ludźmi, którym nie poświęciliśmy czasu, nad pięknem, któremu nie poświęciliśmy uwagi, dobrem, któremu nie poświęciliśmy życia. Mamy cudowny dom, tylko nie umiemy w nim przebywać, mamy cudowną rodzinę, tylko że nie umiemy spędzać razem czasu, mamy wspaniałe gadżety do komunikacji i zupełnie nic do powiedzenia…
Ale nie jest za późno!
Teraz właśnie jest TERAZ! Jestem szczęśliwa! Jestem wdzięczna! Jestem zachwycona! TERAZ są powody! I każde TERAZ jest miejscem, by ucieszyć się tym, co JEST. I w ten sposób osiąga się szczęście. Zatrzymując się nad nim i delektując się nim! To wymaga zmiany myślenia i nawyków. To wymaga pracy. Ale to wykonalne!!!
Łatwo powiedzieć…! – powie ktoś gorzko. Ktoś obciążony ponad miarę, porażony cierpieniem, troskami codziennymi, prawdziwymi kłopotami…
Nie – wcale nie jest łatwo tak powiedzieć!
Kłopoty są zawsze. Cierpienia pełen jest świat i każdy go doświadcza.
Są tylko maleńkie, króciutkie chwilki, kiedy łatwo jest to powiedzieć.
Poza nimi jest zwyczajne, absolutnie zwyczajne ciężkie życie. Ale w naszych rękach jest sprawić, że zwyczajne ciężkie życie odkryjemy jako dar, jako łaskę, jako coś, czego mogliśmy nigdy nie dostać.

KAŻDE TERAZ
MOŻEMY
ODKRYWAĆ
JAKO SZANSĘ

NA WSPÓŁPRACĘ
Z DAWCĄ DOBRA.

Święci i błogosławieni potrafili dziękować nawet za ból i cierpienie… bo przyjmując logikę Bożej ekonomii – zysk i strata nabierają zupełnie nowych znaczeń. Odkrywanie tego świata – jakby „do góry nogami” – odwrotnego do logiki i ekonomii „tego świata” naprawdę wciąga! I może stać się przygodą życia. Szczęśliwego życia!