KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Motywacja miłosierdzia

Ze wszystkich zapowiedzi Jezusa ta wydaje się spełniać nieustannie: „Ubogich zawsze mieć będziecie u siebie, mnie nie zawsze mieć będziecie” (J 12, 8). Ubóstwo było, jest i zapewne nie uporamy się z nim do skończenia świata. Kościół też nie dawał sobie z nim zbytnio rady.
Wystarczy spojrzeć na wiek XVI. O ówczesnym Rzymie kronikarz pisał: „w Rzymie nie widać nic oprócz żebraków, są tak liczni, że nie można przejść ulicą, by nie stłoczyli się wokół przechodzącego”. Papież Sykstus V w bulii Quamvis infirma nie szczędził im ostrych słów. Pisał, że nędzarze grasują na ulicach, pragnąc tylko napełnić swe brzuchy, a ich zawodzenie i lament przeszkadzają wiernym w modlitwie. W bulii postulował nawet stworzenie zamkniętego hospicjum (właściwie getta) poza murami miasta, gdzie wszyscy musieliby się zarejestrować, tam też objęto by ich opieką medyczną. Na usprawiedliwienie przyznać trzeba, że rzeczywiście Rzym, ówczesna stolica świata, przyciągał niezliczone rzesze biedaków i przestępców najróżniejszego autoramentu. Trudno było rozróżnić, kto jest ubogim, a kto żerował na dobroci innych. Władze kościelne nie dawały sobie rady z tą sytuacją.
Trzeba jednak podkreślić, że w tym samym czasie działalność wśród ubogich rozwinęli kapucyni, filipini, jezuici i barnabici, którzy głosili, że posługiwanie ubogim jest posługiwaniem samemu Chrystusowi.
W ten sam nurt wpisze się św. Wincenty, który rodzi się we Francji w 1581 r. Całe życie poświęci ubogim oraz kształceniu  duchowieństwa.
Dylemat papieża Sykstusa, któremu żebracy przeszkadzali w modlitwie, św. Wincenty rozwiązywał tak: „Posługa ubogim powinna być przedkładana ponad wszelką inną działalność i niezwłocznie spełniana. […] Kiedy zatem opuszczacie modlitwę, aby okazać pomoc potrzebującemu, pamiętajcie, że służyliście samemu Bogu”.
Dzisiejsze ubóstwo jest inne. Na ulicach współczesnego Wrocławia można spotkać żebraków, ale nie są to tłumy. Prawdziwe ubóstwo kryje się za murami domów i często nie jest widoczne. Nie znaczy to jednak, że znikło z naszego pola widzenia. Każdy widział bezdomnego, którego widok był fizycznie odpychający. I trzeba przyznać, że nie wszyscy potrafimy się przemóc, by komuś takiemu pomóc. Warto więc przytoczyć słowa św. Hieronima: „Ten, na którego spoglądamy z góry i którego widoku znieść nie jesteśmy w stanie, […] jest taki sam jak my […]. Cokolwiek on cierpi, my także cierpieć możemy”. Może nie jest to najbardziej szlachetna motywacja, ale prawdą jest, że każdemu z nas może przytrafić się każde cierpienie. Wielu dzisiejszych ubogich i bezdomnych nigdy sobie nie wyobrażało, że ich życie tak się potoczy.
Wielu dziś będących bez dachu nad głową miało kiedyś solidny dach, a zdarza się, że ci, co dzisiaj wyciągają rękę po pieniądze, kiedyś mieli ich pełne garście. Obyśmy nie przypomnieli sobie o miłosierdziu dopiero wtedy, gdy sami będziemy go potrzebowali.