Strefa Radości

„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci,
nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3)

Chyba nie tylko ja muszę przyznać, że najtrudniej jest głosić kazania do dzieci. Dlaczego? Powodów jest kilka, a wśród nich: problem skupienia ich uwagi na dłużej niż 30 sekund.
Brak odpowiednich środków audiowizualnych (a żyjemy przecież w epoce obrazu). Jasny, prosty język (taki, którym uda się dotrzeć przede wszystkim do licznie obecnych na Mszy św. dorosłych!).
Ryzyko nieprzewidzianych reakcji dzieci wciągniętych w dialog z kaznodzieją…
O KAZANIACH DO DZIECI

Gorolu, czy ci nie żal?
– Co dzieci zabierają ze sobą do szkoły? – zapytał w trakcie kazania młody misjonarz prowadzący rekolekcje w jednej z bytomskich parafii.
Posypały się odpowiedzi, a wśród nich taka:
– Kołoczyk!
Zdumiony i zaskoczony zakonnik nie powstrzymał się od zadania pytania:
– A co to jest ten kołoczyk?!
Wtedy – jak na komendę – wszyscy obecni w kościele zakrzyknęli:
– Gorol, Gorol!!!
W tej sytuacji dalszy ciąg kazania nie miał już sensu.

Czytelnikom spoza Górnego Śląska trzeba wyjaśnić, że „kołoczyk” to słodka drożdżowa bułeczka, wzbogacona serem lub makiem, posypana cukrem pudrem i ozdobiona kruszonką (coś pysznego!). A „Gorol” (uwaga: nie mylić np. z góralem) to ktoś, kto przywędrował na Górny Śląsk z innej części świata (nie tylko z innej dzielnicy Polski).

Kleryk w roli Jonasza
W kościele parafialnym w Dusznikach-Zdroju znajduje się przepiękna ambona w kształcie otwartej paszczy wieloryba. Tam właśnie przyszło mi ze starszym kolegą pojechać na tzw. Niedzielę powołań. Ja (wtedy kleryk I roku) miałem zająć się spotkaniami z dziećmi i ministrantami, Gerard (kleryk IV roku) miał głosić okolicznościowe kazania. Nic dziwnego, że mój współbrat miał wielką tremę przed swym wystąpieniem w nieznanym mu środowisku.
Gdy ksiądz proboszcz podczas czytania Słowa Bożego zauważył, jak młodociany kaznodzieja drży z emocji, zachęcił go i podniósł na duchu teatralnym szeptem:

– Wejdź na ambonę i stań w paszczy tego wieloryba. A gdy nie będziesz mówił jak należy, ja mam tu odpowiednią dźwignię i tę paszczę natychmiast zamknę.
Mimo to jakoś nam poszło, a Gerard jako kapłan pojechał nawet na misję…
Dziecięca szczerość
Ksiądz proboszcz Stanisław głosił dzieciom przedszkolnym naukę o znaczeniu i potrzebie modlitwy. Wkładał w to kazanie całe swoje kapłańskie serce i autentyczną radość, dbając, by to przepowiadanie nie było nużące i długie. Po wyznaniu wiary i modlitwie powszechnej już chciał rozpocząć przygotowanie darów ofiarnych, gdy zauważył wzniesioną w górę rękę małolata.
– O, widzę tu jeszcze Stasia, który bardzo chce coś nam wszystkim powiedzieć!
Chodź szybko i weź do ręki mikrofon.
– Ja nie jestem Staś, tylko Janek Nowak (imię i nazwisko zmieniłem).
Mieszkam (tu malec podał dokładny adres swego zamieszkania). Chcę powiedzieć, że w naszej rodzinie nikt się nie modli.
Przypuszczam, że tego wydarzenia rodzice Janka nie zapomną do końca życia…

KS. ALEKSANDER RADECKI

ILUSTRACJE JOANNA KOŚCIUKIEWICZ