PAWEŁ WRÓBLEWSKI

Wrocław

Rzecz o tolerancji

Co jakiś czas w naszym kraju powraca dyskusja o obecności krzyża w sferze publicznej. Skończyły się wakacje, nadszedł więc okres powrotu do politycznych sporów, z pewnością także „w temacie krzyża”.
Początek roku szkolnego wskrzesił dodatkowo w mej pamięci słynną przed kilku laty „antykrucjatę” licealistów z „14”-tki, którzy domagali się usunięcia krzyża ze szkół. Niektórzy „obrońcy” krzyża tak się zapamiętali w swojej misji, że aż zaprzeczyli ideałom, które ów krzyż symbolizuje. Ale też prawdą jest, że nie można zasłaniać się szczytną ideą tolerancji i polityczną poprawnością w roztrząsaniu tego problemu.
Nie oszukujmy się – ówczesne pismo licealistów w sprawie krzyży nie było aktem tolerancji, lecz nietolerancji. Dlaczego osoba niewierząca domaga się zdjęcia krzyża wiszącego na ścianie państwowej instytucji?
Wszak niewierzącemu krzyż nie powinien przeszkadzać. Jeśli nie wierzy w Chrystusa, krzyż jest dla niego obojętnym, zwykłym przedmiotem, jak tablica, stół czy biurko. Emocjonalne zaangażowanie w wojnę z krzyżami dowodzi, że krzyż nie jest dla negującego jego obecność w przestrzeni publicznej obojętny. Potwierdza, że często niewiara w Boga jest formą wiary, ale wiary w nieistnienie Stwórcy. Nie można więc w tym przypadku używać argumentu tolerancji. Nasuwa się kolejne pytanie: gdzie jest granica takich żądań? Może następnym krokiem będzie wojna o zdejmowanie krzyży z wież kościołów? Odwiedzają je przecież także niewierzący miłośnicy sztuki. A dlaczego dziś, gdy jesteśmy w UE, ma w polskiej szkole wisieć jakiś orzeł? Wszak uczeń uważający się za obywatela Europy też może poczuć się dotknięty takim eksponowaniem odrębności państwowej i uznać ten fakt za akt nietolerancji.
Czy taki bezideowy proces wychowawczy ma być dobry dla młodych ludzi? Jaka powinna być dziś rola szkoły? Czy ma jedynie uczyć użytecznych, technicznych czynności niezbędnych do funkcjonowania w społeczeństwie, czy raczej rozbudzać ducha? Jak wziąć odpowiedzialność za wychowanie młodego człowieka przy dzisiejszym wrogim nastawieniu do tradycyjnych systemów wartości? Jak reagować na hipokryzję w życiu politycznym i relatywizm moralny?
I znów ciśnie się na usta pytanie o rolę mediów: czy mają być jedynie przekaźnikiem informacji globalnej, instytucją nastawioną na krótkoterminowy zysk oparty na wywoływaniu sensacji, bez względu na odległe skutki natury etycznej takiego działania, czy jednak należy powrócić do edukacyjno-wychowawczej roli mediów? A jeśli tak, to pytanie najważniejsze – jak to zrobić? Nie ma się co oszukiwać. Młody człowiek czerpie swoją wiedzę wychowawczą niezależnie od intencji rodziców i nauczycieli. Żadne sztuczki psychologiczno-wychowawcze nie zastąpią tego, czego młodzi ludzie uczą się od nas samych, zwyczajnie obserwując nasze reakcje i postępowanie w życiu codziennym. Warto o tym pamiętać.