„WIEM, KOMU UWIERZYŁEM” (2 TM 1,12)
Apologia na dzień powszedni

Dlaczego Miriam?

Czcicie Maryję niczym pogańską boginię, stawiając ją ponad Bogiem. Jej kult należy zdecydowanie odrzucić!
Otóż nie. Wszystko przemawia za tym, aby zgodnie z Tradycją Kościoła ciągle na nowo przyznawać Maryi
wyjątkowe znaczenie w chrześcijańskiej drodze wiary. Przy tym jasne jest, że wszelkie skrajności w Jej kulcie
wymagają oczyszczania.

KS. MACIEJ MAŁYGA

Wrocław

Obrazek z podróży przez meksykańską prowincję – proste graffiti Pani z Guadalupe i oparte
o ścianę plecaki – ilustruje przekonanie Kościoła: Maryja przoduje w pielgrzymce naszej wiary

KS. MACIEJ MAŁYGA

Skrajnością jest nie tylko czynienie z Maryi chrześcijańskiej wersji bogini, ale również stwierdzenie, że „niczym szczególnym się nie wyróżniła, dlaczego więc tak Ją wspominać?”.
Kościół zaleca więc, by w maryjnej pobożności pilnie wystrzegać się i fałszywej przesady, i zbytniej ciasnoty umysłu, która tę pobożność odrzuca.
Ewangelia i pierwsze Sobory
W pełni czasu (Ga 4, 4) Maryja powiedziała Bogu „Tak”, choć wcale nie musiała. Naprawdę wszystko mogło potoczyć się inaczej („Nie!”), stąd genialne kazanie św. Bernarda z Clairvaux o tym, jak w chwili Zwiastowania cały świat zastyga w oczekiwaniu na odpowiedź kilkunastoletniej Nazaretanki: „Na Twoich ustach zawisło pocieszenie nieszczęśliwych, odkupienie niewolników, wyzwolenie skazańców; słowem, zbawienie wszystkich synów Adama, całego ludzkiego plemienia, które jest i Twoim plemieniem. Odpowiedz więc, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi i nie zwlekaj; odpowiedz mu, a przez niego i Panu. Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedz swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste. Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij”.
Wojowniczy nastrój w sprawie Maryi jednak nie ustaje, choć nie zawsze są powody do sporu. Przykładowo: według litery Pisma Świętego „pełna łaski” nie jest Maryja, bo tak w Nowym Testamencie nazwany jest tylko Szczepan (Dz 6, 8). Ale zgodnie z literą Ewangelii Maryja jest kecharitomene (Łk 1, 28): obficie pobłogosławiona łaską, „przełaskawiona” – czyż więc ostatecznie nie „o niebo lepiej” niż tylko „pełen łaski” Szczepan?
Dla starożytnego Kościoła rola Maryi była jasna. Znalazło to wyraz w dogmacie Soboru Efeskiego (r. 431), gdzie, aby wyrazić i obronić prawdę, że Pan Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem, Maryja nazwana zostaje Theotokos (Dei Genetrix, Bogurodzica), jako że wydała na świat współistotnego Ojcu Syna Bożego w Jego ludzkiej naturze.

Maryjna wiara – nie „w”, lecz „że” i „z”
Nie wierzymy w Maryję. Choć w naszym religijnym języku mocno się to zatarło, „wierzę w” należy się tylko Trójjedynemu Bogu; wiara jest bowiem oparciem się na Stwórcy i Zbawicielu jako na ostatecznym gruncie całej rzeczywistości. Wobec Maryi mówimy „wierzę, że” (że poczęła z Ducha Świętego, że wstawia się za nami…) oraz „wierzę z”. Ów drugi motyw jest nam niezwykle bliski: wspólnie z Maryją oddajemy swe życie Bogu, z Nią Go prosimy i wielbimy. Już Elżbieta widziała w Maryi wielki wzór wiary: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1, 45), w naszej zaś epoce podkreślił to Sobór Watykański II (Maryja przoduje w pielgrzymowaniu wiary) oraz Katechizm Kościoła Katolickiego (Maryja obok Abrahama jako przykład wiary).
Co innego jednak ten właściwie rozumiany brak „wiary w”, a co innego całkowita słuszność oddawania Maryi czci. O odpowiedniej czci wobec ludzi świętych (czy nawet dzieci wobec rodziców) nie trzeba nikogo przekonywać, co zaś dopiero wobec Tej, która nosiła w swym łonie samego Boga – jest to ewangelijne błogosławienie Maryi przez wszystkie pokolenia (Łk 1, 48). I znowu jasne jest dla nas, że cześć Maryi to inny rodzaj kultu niż ten oddawany Bogu. Stąd pożyteczne teologiczne rozróżnienie między cultus latriae, uwielbieniem należnym Bogu, a cultus duliae, czcią oddawaną świętym sługom Boga; greckie dulos oznacza właśnie sługę, a tak przecież nazwała się Maryja w rozmowie z Gabrielem (Łk 1, 38). Dlatego Maryja, słysząc „Pochwalony Pan Jezus i tak samo pochwalona Maryja”, pewno by „zasmuciła się z tej mowy”. Jej należy się ów drugi rodzaj czci, choć o wiele większy niż wobec całej reszty Bożych Stworzeń, dlatego mówimy tu cultus hyperduliae.
„Córa swego Syna” Ewangelie pokazują nam, jak Maryja ciągle idzie za swoim Synem, zajmując w końcu miejsce u stóp Jego krzyża. Dlatego też Dante Alighieri w swej Boskiej Komedii nazywa ją „Córą swego Syna” – choć Ona porodziła Bożego Syna, to jednak On dał Jej prawdziwe Życie. Taki jest też ostateczny powód naszej miłości do Niej – ze względu na Syna.

Warto: najważniejsze słowo całego różańca – kończące pierwszą
część „Zdrowaśki” imię „Jezus” – rozważać przez dopowiedzenia
(a nie wymawiać resztką oddechu).