SAVOIR-VIVRE, CZYLI WIEDZIEĆ, JAK ŻYĆ

Jazda bez trzymanki

Dostojnego gościa sadzamy z tyłu, za pasażerem

MARCIN MAZUR

Trzy walizki? Są! Torba z jedzeniem? Jest! Nocnik dla najmłodszego? Jest! Poduszka w kropki? Jest? Krem z filtrem? 20, 30 i 50 – jest! Dmuchany rekin? Jest! Ulubiony miś? Jest! Książka? Jest! Przenośne DVD? Jest! Ręczniki? Są! Stroje do kąpieli? Są! Maska do pływania? Jest! Spray przeciw komarom? Jest! Dokumenty? Portfele? Komórki? Są! No to w drogę!
Teraz wszystkie te rzeczy umieszczamy w bagażniku naszego samochodu i wyruszamy na wakacje. Spieszymy się, bo mieliśmy wyjechać rano, a już 14. Wyjeżdżamy z domu, a tu korek! Na najbliższym skrzyżowaniu jakaś ciężarówka zatarasowała drogę. Samochody ledwo się wloką, a tu przed nami ktoś wciska się z podporządkowanej. O ty, jeden z drugim! Zawzięcie trąbimy, gdyby to był człowiek, a nie samochód, to byśmy mu pokazali!
Zasady ruchu drogowego trochę różnią się w zależności od państwa, w jakim się znajdziemy. W niektórych krajach (z jakiegoś powodu najczęściej są to wyspy) ruch jest lewostronny, a na kontynentach jest odwrotnie (ale i tak nie zawsze jest to regułą). W niektórych krajach kierowcy sztywno trzymają się przepisów i nikt nie przekracza ograniczeń prędkości. W innych państwach znaki drogowe traktuje się jako sugestie (można mieć wrażenie, że tak jest w Polsce), a w jeszcze innych panuje wolna amerykanka.
W Rzymie większość aut jest podrapana i nikt nie zwraca uwagi na nowe rysy. Są kraje, gdzie, o dziwo, klaksonu nie używa się do karania, ale po to, aby ostrzegać innych kierowców (przed zakrętem albo skrzyżowaniem) lub nawet żeby poprosić o podjechanie jeszcze pół metra (a wtedy skręcę w prawo). W Nowej Zelandii, gdzie wszyscy jak jeden mąż jadą „na trasie” 90 km/h, nikomu nie opłaca się wyprzedzać, a podczas parkowania robi się takie odstępy, które w Indiach byłyby postrzegane jako wspaniałe przestrzenie do zaparkowania TIR-a. W wielu krajach jazda samochodem jest postrzegana jako funkcja dotarcia z punktu A do punktu B. W wielu krajach, ale nie w Polsce! W Polsce wsiadamy do naszych złotych rydwanów i wypatrujemy, czy aby ktoś nie zamierza nam zajechać drogi, przez co upokorzyłby naszą rodzinę do siódmego pokolenia. Aby się obronić, moglibyśmy tego drugiego kierowcę nawet zamordować albo przynajmniej ukarać klaksonem.
Kiedyś pewien taksówkarz powiedział mi, że codziennie rano, gdy odwozi swoją córkę do szkoły,

musi wyjeżdżać z drogi podporządkowanej na zakorkowaną główną, codziennie nikt go nie chce wpuścić i codziennie wymusza, w związku z tym codziennie zostaje obtrąbiony, a jego córka jeszcze przed klasówką przeżywa duży stres.
Można zaryzykować tezę, że wsiadając do samochodu, odczłowieczamy albo ośmieszamy innych kierowców.
Przypisujemy im cechy, których mogą nie mieć. O ten cwaniak! (A może zdezorientowany?) Nie wpuszczę go! Kobieta! Cwany warszawiak! Ślamazarny krakus! Wrocławski nuworysz! Niedzielny kierowca! Mumia! Smarkacz! Itp.
Czy nie byłoby nam łatwiej, gdybyśmy odpuścili sobie te interpretacje? Jak się spieszymy, to się spieszmy, ale powoli i po co tak się napinać? Jak jedziemy bez presji czasu, to puśćmy tych, co się spieszą.
Tak wygląda ruch kołowy na zewnątrz auta. A w środku?
Czy jesteśmy dla siebie uprzejmi? Czy wiemy, jak usadzić rodzinę i gości? Oczywiście bezpieczeństwo przede wszystkim! A co, jeśli mamy ważnego gościa? Gdzie powinniśmy go posadzić? To zależy, czy to my prowadzimy.
Jeśli to my jesteśmy kierowcami, wówczas najważniejszego gościa sadzamy na miejscu pasażera, a pozostałych z tyłu (w kolejności: miejsce za pasażerem, miejsce za kierowcą, środek). Z jakiegoś powodu najczęściej to mężczyźni siedzą z przodu, a kobiety z tyłu. Może czasem można odwrócić tę logikę? Byle ten pasażer-mężczyzna nie poczuł się urażony.
Najmniej wygodnym miejscem jest miejsce środkowe z tyłu. Jeśli to my jesteśmy pasażerami, możemy zaproponować, że to my je zajmiemy. A co jeśli mamy kierowcę (np. w taksówce)? Wówczas najlepszym miejscem jest to z tyłu za pasażerem. To na tym miejscu jeżdżą VIP-y. Drugie po nim to miejsce pasażera za kierowcą (zajmuje je z zasady ambasador, gdy wiezie prezydenta, albo dyplomata, który towarzyszy ambasadorowi). Trzecie z kolei to miejsce pasażera z przodu.
Jadąc samochodem, możemy się zagalopować. Słuchamy radia, muzyki, urządzamy w myślach mieszkanie, stresujemy się, że już jesteśmy spóźnieni. Może warto czasem zastanowić się (mieć tzw. wyobraźnię), że inni też mają swoje potrzeby i prowadzimy tylko jeden z wielu pojazdów. Szerokiej i bezpiecznej drogi!

SZYMON WOJTASIK