Skromność

Dzięki Papieżowi Franciszkowi ostatnio wrócił temat ubóstwa i jest omawiany przez różne gremia
i oświetlany z wielu stron. Skromność pozostaje skromnie w cieniu i zapomnieniu.
A jednak to ona właśnie – skromność – jest objawem dobrze rozumianego ubóstwa!

JOANNA NOSAL

Oława

Papież Franciszek w drodze na krakowskie Błonia (przed ceremonią powitania na ŚDM).
Pierwszy odcinek trasy Ojciec Święty pokonał tramwajem. Kraków, 28 lipca 2016 r.

MIŁOSZ KLUBA/FOTO GOŚĆ

Skromność nie jest popularna. Nie uczy się jej dzieci, nie zachęca się do niej zbyt często, nie pokazuje się jej jako wartości, nie wiadomo, ani po co się o nią starać, ani jak takie staranie miałoby wyglądać. Dziecko ma błyszczeć, świecić i zachwycać. Ma bez wstydu prezentować swoje talenty przed ludźmi, ma być chlubą i ozdobą spotkań towarzyskich. Młodzieniec ma się piąć po szczeblach, biorąc od życia „co się da”, korzystając z przywilejów i praw młodości, siły, energii. Człowiek w pełni sił ma korzystać z życia i owej sił PEŁNI, bo to zenit, bo to czas obfitości, czas zagarniania do siebie, który się nie powtórzy. A starzec ma prawo do korzystania z owoców, ma za sobą ciężkie życie, którego ukoronowaniem jest czas schyłku, kiedy należałaby się opieka i troska całego świata, służby zdrowia, na którą płaciło się całe życie tłuste składki, a już na pewno rodziny, której poświęciło się najlepsze lata. Na każdym etapie rozwoju usprawiedliwiane jest korzystanie z czego tylko się da, sięganie po „swoje”, energiczne egzekwowanie tego, co należne.
Prawa, przywileje, korzyści – żyjemy w czasach, kiedy miarą dobrego, szczęśliwego życia jest możliwość wykorzystywania możliwości.
Tymczasem skromność to coś wręcz przeciwnego – to krok w tył, zajęcie miejsca na końcu kolejki oczekujących, uznanie innych za stojących wyżej i ustąpienie im jako bardziej potrzebującym, to pozwolenie, by inni lśnili i błyszczeli – ustawienie siebie jako korzystne tło dla ich blasku. Kto jest do tego zdolny? Kto bez żalu pozostanie z tyłu? Kto dobrowolnie pozbawi siebie szansy na skorzystanie z nagrody za pierwszeństwo, promocji siły i szybkości?
Jeżeli pozostaje się z tyłu, to z żalem i wyrzutem. Jeżeli ustępuje się miejsca, to z poczuciem bycia wyprzedzonym, wykorzystanym, słabym. I nadzieją, że nadejdą lepsze czasy, że kiedyś będzie inaczej. Jeżeli się rezygnuje z wyścigu po nagrodę, to z poczuciem klęski: nie jestem dość dobry, by się dopchać.
Rezygnacja z pożądliwości
Skromność to rezygnacja z pożądliwości.
To drugi biegun chciwości, która jest grzechem głównym. To ustawienie wszystkiego w pewnym oczywistym porządku, którego nie zakłóci akcja nagłośniona przez media, okazja życia, gazetka promocyjna czy reklamowy banner.

Skromność to widzenie samego siebie w pewnym porządku większym – uspokajającym emocje, żądze i ambicje. W życiu duchowym taka prawda, formułowana przez wielu świętych, brzmi mniej więcej tak: jeżeli Pan Bóg stoi na pierwszym miejscu, to panuje porządek we wszystkim. To jest tak proste, że umyka pośród różnych karkołomnych ćwiczeń ascetycznych: wyrzeczeń jadła, majątku, przyjemności ciała… Dywagacje na temat jedzenia/niejedzenia mięsa w taki czy inny dzień, godnego odzienia w miejscu kultu, przyzwoitej długości spódnicy czy akceptowalnej wysokości jałmużny pozostają na drugim miejscu za zwyczajnym, podstawowym, choć bardzo drażniącym pytaniem, które głośno stawiają nasi bracia protestanci: WHAT WOULD JESUS DO? Co zrobiłby Jezus?
Dlaczego On mówił o niezajmowaniu pierwszych miejsc? Bo kochamy pierwsze miejsca! Dlaczego mówił o byciu ostatnim i sługą? Bo chcemy być w centrum i obsługiwani. Nasza natura domaga się promocji, wywyższenia, uznania. Uszczęśliwiają nas pochwały, uskrzydlają komplementy.
Wiele zrobimy, by dało się nas dostrzec i zapamiętać. Jak długo trwa takie uczucie? Nie tylko zawsze ZA KRÓTKO, ale nie myśli się już potem o niczym innym niż o powtórzeniu tej chwilowej satysfakcji. Eskaluje się środki wyrazu, by chwile takie były częste, mocne,  długie…
Wpada się w ciąg uzależnienia od bycia na szczycie, co zwykle przynosi więcej cierpienia niż prawdziwej radości – więcej poczucia odrzucenia i klęski niż rzeczywistego spełnienia.
A gdyby tak – krok do tyłu?
Ćwiczenie ascetyczne: czy dam radę powstrzymać się przed zwróceniem na siebie uwagi? Czy wytrzymam na końcu kolejki? Czy stać mnie na milczenie, dopóki ktoś nie zapyta mnie o zdanie? Kiedyś takie zachowanie nazywano „dobrym wychowaniem”, „manierami” i wskazywało na szlachetność urodzenia. Nie chodzi jednak o zasłonę uprzejmego zachowania, ale o postawę, która jest stałym nastawieniem serca. Jesteśmy dziećmi Boga – to najszlachetniejsze pochodzenie. Czy nasze maniery na to wskazują?