Strefa Radości

„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci,
nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3)

ILUSTRACJA JOANNA KOŚCIUKIEWICZ

CHRZEŚCIJANIN ZA KIEROWNICĄ

Nie mam (i już nie będę miał) ani prawa jazdy, ani samochodu – żadna moja zasługa, bo źle widzę.
Ale jako pasażer niezliczonych kierowców tym pilniej obserwuję ich sposób jazdy, respektowanie przepisów kodeksu drogowego, reagowanie na napotykane przeszkody czy błędy innych kierowców. Cóż, jeździłem z prawdziwymi mistrzami kierownicy, ale też bywało… różnie! Powiedzmy krótko: „kierowco, pokaż mi, jak prowadzisz swój pojazd, a powiem ci, kim jesteś”.
Święty Krzysztofie, czuwaj nad wszystkimi podróżującymi!
Kontrola dokumentów
Ksiądz Henryk wsiadł do swego auta i ruszył w drogę – oczywiście w absolutnej zgodzie z przepisami kodeksu.
W ferworze zajęć duszpasterskich zapomniał jednak zabrać ze sobą dokumenty uprawniające do poruszania się na drogach publicznych.
I oto został zatrzymany do rutynowej kontroli drogowej przez przedstawiciela policji.
Funkcjonariusz wyrecytował standardową formułę:
– Dzień dobry. Kontrola drogowa. Proszę dokumenty.
Nasz dzielny duchowny przeszukał swoje kieszenie i ze zgrozą stwierdził, że nie posiada ich przy sobie!
Znalazł za to… książeczkę jurysdykcyjną, która świadczy o tym, że jest kapłanem, i okazał ją policjantowi.
Stróż prawa wziął ów dokument i zaczął go dokładnie przeglądać!
Po chwili oświadczył zdecydowanie:
– Proszę księdza, ta książeczka jurysdykcyjna jest… nieważna!
– Jak to?! – zdumiał się nasz bohater. – To pan się na tym zna?!
– Proszę zobaczyć: termin ważności minął trzy lata temu. A znam się na tym, bo przez osiem lat byłem ministrantem.
Chyba tylko szczere zdumienie tego proboszcza pozwoliło policjantowi nabrać zaufania do roztargnionego kierowcy i dlatego pozwolił mu kontynuować jazdę.

W trosce o małego rowerzystę
Podczas Mszy św. z okazji Święta Policji biskup przewodniczący liturgii opowiedział na zakończenie swoją przygodę – wtedy ośmioletniego rowerzysty.
Otóż wybrał się na przejażdżkę męskim rowerem, a że ten był wtedy dla niego zbyt duży, aby z siodełka dosięgnąć pedałów, zatem poradził sobie w ogólnie znany sposób, czyli jechał „pod rurką”. Cóż, kiedy przejeżdżający obok patrol – wówczas jeszcze Milicji Obywatelskiej – musiał zareagować, by dziecko uratować od jakiegoś nieszczęścia.
Panowie w mundurach spokojnie i ciepło wypytali chłopca o adres, wyjaśnili mu zagrożenie, jakie stwarzał sobie i innym, użytkując zbyt duży dla niego rower i podróżując bez opieki. Następnie wybitnie młodociany rowerzysta otrzymał polecenie:
– Możesz wracać do domu, ale musisz prowadzić swój rower. Nie wolno ci na nim jechać. Zrozumiałeś?
– Tak, zrozumiałem.
– A czy będziesz prowadził rower?
Chłopiec z rozbrajającą szczerością odpowiedział:
– Jak panowie będą patrzeć, to poprowadzę. A gdy przestaniecie patrzeć – pojadę na tym rowerze.
Stróże prawa – z całą pewnością zatroskani o szczęśliwą przyszłość małoletniego, uwzględniając jego wyjątkową o(d)porność na perswazję – zawieźli go radiowozem do domu dziadków i przedstawili całą sprawę.
Dalszą edukacją zajął się dziadek.
Skutecznie i szybko.

ILUSTRACJA JOANNA KOŚCIUKIEWICZ

Podróż we mgle (zasłyszane w pociągu)
Jadąc w gęstej mgle, niedoświadczony kierowca postanowił jechać tuż za poprzedzającym go samochodem, co bardzo ułatwiało mu podróż. W pewnym momencie pierwszy samochód gwałtownie się zatrzymał, zmuszając jadącego tuż za nim do ostrego hamowania.
– Dlaczego pan się tak nagle zatrzymał? O mało nie spowodował pan wypadku!
– W swoim garażu musiałem jakoś nareszcie zaparkować!

KS. ALEKSANDER RADECKI